[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jaka sprawa? spytał Biron zmęczonym głosem.
Czy zna pan kogoś, komu zależałoby na, hmm, pozbyciu się pana?
W taki sposób? Oczywiście, że nie.
Co pan zamierza? Władze uczelni wolałyby, rzecz jasna, uniknąć
podawania do wiadomości publicznej tego wypadku.
Uparcie nazywał to wypadkiem ! Biron powiedział sucho:
Rozumiem pana. Ale proszę się nie denerwować. Nie zamierzam
wzywać policji ani wszczynać śledztwa. Wkrótce opuszczam Ziemię i nie
chciałbym, aby ta sprawa wpłynęła na moje plany. Nie wnoszę żadnej
skargi. W końcu przecież żyję.
Esbak okazywał niestosowne w tej sytuacji zadowolenie. To było
wszystko, czego pragnął. %7ładnych nieprzyjemności. Po prostu wypadek, o
którym należy zapomnieć.
Biron wszedł do swojego pokoju około siódmej rano. Panowała cisza, w
szafie nic nie szumiało. Nie było już bomby ani licznika. Prawdopodobnie
Esbak wziął go i cisnął do jeziora. Podpadało to pod niszczenie dowodów, ale
to problem szkoły. Wrzucił swój dobytek do walizek i zadzwonił do recepcji w
sprawie nowego pokoju. Zauważył, że światła już działają, podobnie jak
wizjofon. Jedynym śladem ostatniej nocy były wyłamane drzwi ze stopionym
zanikiem.
Dali mu inny pokój. Stanowiło to kolejny dowód, że zamierza zostać
jeszcze kilka dni jeśli komuś w ogóle zależało, by to sprawdzać. Potem, z
aparatu w korytarzu, Biron wezwał taksówkę powietrzną. Nie przypuszczał,
żeby ktoś go widział. Niech w szkole głowią się nad zagadką jego zniknięcia
tak długo, jak będą chcieli.
W kosmoporcie mignÄ…Å‚ mu przed oczami Jonti. Spotkali siÄ™ niczym
błyskawica. Jonti nic nie powiedział; nie dał po sobie poznać, że go zna, ale
gdy go minął, w ręku Birona została niczym nie wyróżniająca się mała
czarna kulka kapsuła osobista oraz bilet na Rhodię.
Przez chwilę zajął się kapsułą. Nie była zapieczętowana. Pózniej, już w
kabinie, przeczytał wiadomość. Był to zwykły list polecający, napisany przy
użyciu minimalnej liczby słów.
Myśli Birona, kiedy tak siedział w sali widokowej i przyglądał się
malejącej Ziemi, krążyły wokół osoby Sandera Jontiego. Znał go ledwie z
widzenia, póki Jonti nie wtargnął gwałtownie w jego życie, najpierw mu je
ratując, a potem kierując na nowe i niespodziewane tory. Biron pamiętał
jego nazwisko; wymieniali ukłony, czasami kilka uprzejmych słów, ale to
Strona 17
Isaac Asimov - Gwiazdy jak pył
wszystko. Nie lubił go, nie podobał mu się jego chłód, wymuskany strój i
zawsze nienaganne maniery. Wszystko to jednak nie miało nic wspólnego z
obecnymi wydarzeniami.
Biron nerwowym gestem potarł krótko ostrzyżone włosy 1 westchnął.
Pragnął obecności Jontiego. Ten człowiek przynajmniej panował nad
sytuacją. Wiedział, o robić, wiedział, jak Powinien postąpić Biron, i potrafił
zmusić go do tego. A teraz Biron był sam i czuł się bardzo młody, bezradny,
pozbawiony Przyjaciół i prawie przestraszony.
Cały czas uporczywie unikał myślenia o ojcu. To jeszcze pogorszyłoby
sprawÄ™.
Panie Malaine.
Nazwisko zostało powtórzone dwa czy trzy razy, zanim Biron
zareagował na delikatne dotknięcie czyjejś ręki i uniósł wzrok.
Robot powtórzył:
Panie Malaine.
Biron przez pięć sekund patrzył bezmyślnie, zanim uświadomi sobie, że
jest to jego nowe nazwisko. Zostało zapisane ołówkiem na bilecie, który
otrzymał od Jontiego. Kabina była zarezerwowana na to właśnie nazwisko.
Tak. O co chodzi? Jestem Malaine.
Głos z taśmy, w miarę odwijania się szpuli, przekazywał wiadomość:
Polecono mi poinformować pana, że otrzymał pan inną kabinę i pański
bagaż jest już przeniesiony. Ochmistrz da panu nowy klucz. Mamy nadzieję,
że nie przysporzy to panu zbytnich niedogodności.
O co tu chodzi? Biron odwrócił się w swoim fotelu i kilku pasażerów,
wciąż jeszcze oglądających panoramę, popatrzyło w ich stronę. Co to za
pomysł?
Oczywiście kłótnia z maszyną nie miała sensu. Robot po prostu spełniał
wydane mu polecenia. Teraz skłonił z szacunkiem swoją metalową głowę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]