[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ach, tak? - rzekła najbardziej obojętnym tonem, na jaki potrafiła się zdobyć.
- Owszem - przytaknęła księżna. - Ale Londyn to dla niego zbyt zdrowa
okolica, podobnie zresztÄ… jak Kilcaim. Widzi pani, on szuka lekarstwa na tyfus,
zamierza więc osiąść w możliwie najnędzniejszych stronach, w których raz po raz
wybuchajÄ… epidemie tyfusu.
- Tyfusu? - powtórzyła Mairi i wyprostowała się. - Dur brzuszny?
- No właśnie. - Księżna westchnęła. - To pewnie jedna i ta sama choroba. A w
Kilcaim, o ile mi wiadomo, nikt na nią nie chorował, odkąd umarła na nią matka
Euana i Nialla, czyli poprzednia księżna.
- Nic o tym nie wiedziałam - wymamrotała Mairi.
- Bo i skąd miała pani wiedzieć? Oni niechętnie o tym wspominają. A teraz,
moja droga, porozmawiajmy o czymś, co z pewnością wolałaby pani przemilczeć, ja
jednak muszę panią o to spytać i mam nadzieję, że odpowie mi pani szczerze.
Ten pani prześladowca... Tylko proszę nie zaprzeczać, że ucieka pani przed
mężczyzną, bo sama wiem, że tak jest... Czy to pani mąż?
Mairi nie zdołała pohamować raptownego dreszczu, który targnął całym jej
ciałem, chociaż wcale nie czuła chłodu.
- Jeszcze nie - odparła, patrząc w podłogę.
6
Coś kiepsko się bawisz - zauważył Euan.
Niall wzruszy ramionami i omiótł wzrokiem salę, w której tymczasem
zsunięto stoły pod ściany, bo gdy dotarli na miejsce najbardziej zapóznieni
dzierżawcy, zaczęły się tańce.
Sama myśl o tańcach w Donnegal Manor wydawała się cudownie
niedorzeczna, w domu tym bowiem nigdy nie tańczono, przynajmniej jak daleko Niall
sięgał pamięcią.
Dzierżawcy byli na początku nieco skrępowani. Może im się nawet wydawało,
że zaproszenie od nowego księcia ma jakiś podejrzany podtekst. Lecz smakowite
jadło i napitki, muzyka, dekoracje i prezenty zrobiły swoje, toteż goście w końcu
radośnie ruszyli w tany.
Tylko Niall ani trochę nie potrafił cieszyć się tym wszystkim. Nie umiał nawet
przytupywać nogą w takt muzyki.
- To przez tę dziewczynę, co? - domyślił się Euan.
Brat nie tylko mu nie odpowiedział, ale nawet nie odwrócił głowy, więc książę
ciężko westchnął.
- Wiedziałem. Trzeba było ją zostawić tam, gdzie ją znalezliśmy.
Teraz dopiero Niall spojrzał na niego.
- I pozwolić, żeby zamarzła na śmierć? - spytał.
- O, jakoś by się wykaraskała.
- Wiem, co myślisz. Myślisz, że ten jej mąż, który istnieje wyłącznie w twojej
wyobrazni, odnalazłby ją niebawem, a my mielibyśmy ją z głowy.
- No właśnie - przytaknął Euan. Z pobliskiej tacy wziął jabłko i ugryzł spory
kawałek. - Właśnie tak myślałem. Póki nie powiedziała Irmgardzie, że nie jest
mężatką.
Niall rzucił mu ostre spojrzenie.
- Nie jest? - upewnił się.
- Nie - odparł Euan, hałaśliwie miażdżąc w zębach kęs jabłka. - Wygląda na
to, że uciekła od narzeczonego. To zresztą, moim zdaniem, o wiele lepiej, niż gdyby
urwała mu się po fakcie. Osobiście wolałbym, żeby dziewczyna zostawiła mnie u
ołtarza, bo porzucenia w trakcie miodowego miesiąca chybabym nie przeżył. A ty co
byś wybrał z dwojga złego?
Niall milczał, wciąż jeszcze w szoku.
- Więc to tylko narzeczony? - rzekł po chwili.
- Oby nie był nim pastor - powiedział Euan. - Chociaż umiałbym zrozumieć
jej niechęć, gdyby to był jednak on. Trochę jest zasuszony. Ale nie wyobrażam sobie,
żeby się bardzo ucieszył na wieść, że przechowujemy jego niedoszłą. Pewnie by
palnął kazanie i przedstawił całą tę historię jako odstraszający przykład dla swojej
trzódki. Irmgarda nie byłaby zadowolona, Masz. - Odłożył, jabłko i wetknął bratu w
rękę talerz. - Zanieś jej kawałek ciasta.
- Irmgardzie? - zdziwił się Niall.
- Nie Irmgardzie, tylko tej dziewczynie, ty durniu.
- Kawałek ciasta?
- Tak, ciasta. - Książę położył bratu dłoń na karku i siłą obrócił go w stronę
kominka, przy którym Mairi wciąż leżała na kanapie. - %7ładna kobieta na świecie nie
oprze się kawałkowi ciasta.
Niall patrzył na talerz, który trzymał w ręku.
- Obawiam się, Euan, że potrzeba będzie czegoś więcej niż ciasto, żeby ogrzać
serce akurat tej młodej damy. Ona najwidoczniej myśli, że ją więzimy. Chyba nas
serdecznie nienawidzi.
Mnie, sprecyzował w duchu. To mnie tak nienawidzi.
- Bzdura - orzekł Euan z przekonaniem. - %7ładna kobieta nie oprze się
mężczyznie, który przychodzi z ciastem na talerzu.
- Wyjdzie na to, że w żałosny sposób usiłuję sobie zaskarbić jej łaski -
powiedział Niall.
- Czy ty zawsze musisz dzielić włos na czworo? - zdenerwował się Euan. - Na
miłość boską, przecież to tylko kawałek ciasta - zakończył, popychając brata w stronę
kanapy.
Niall ledwie zdołał uniknąć zderzenia z czwórką roztańczonych dzierżawców,
którzy tylko roześmiali się, ubawieni tą kolizją, i zeszli mu z drogi. Czuł się jak
skończony głupiec, kiedy ominąwszy resztę tancerzy, szedł między stołami za-
stawionymi mnóstwem smakołyków, takich jak łosoś krajany w cieniuteńkie
plasterki, wędliny, pieczone gęsi i bażanty, zapiekane kartofle i brukselka z topionym
masłem, rozmaite ciasta i słodycze, no i oczywiście pudding, a wszystko to podane na
drogocennych srebrach Henry'ego Donnegala i nieodparcie apetyczne. Oszołomione
[ Pobierz całość w formacie PDF ]