[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za to nie lubiÄ™. Jestem
46
samotny, samotny jak palec i mam tylko Deborę. No i potwora, który we mnie mieszka i rzadko kiedy wychodzi,
żeby się pobawić. A kiedy już wychodzi, bawi się nie ze mną, tylko z kimś innym.
Dlatego dbam o siostrę, jak tylko umiem. Nie, nie jest to chyba miłość, ale naprawdę mi na niej zależy.
No i teraz siedziała tam, kochana siostrzyczka, z wielce nieszczęśliwą miną. Moja rodzina. Patrzyła na mnie, nie
wiedząc, co powiedzieć, chociaż miała to na czubku języka, na samym czubku, pierwszy raz w życiu.
- Cóż, szczerze mówiąc...
- A jednak! Widziałam! Wiedziałam, że coś masz.
- Nie przerywaj mi, kiedy jestem w transie. Stracę kontakt ze światem duchowym.
- No? WyduÅ› to z siebie.
Chodzi o to cięcie. Na lewej nodze.
O cięcie?
LaGuerta myśli, że ktoś mu przerwał, przeszkodził. %7łe zabójca zdenerwował się i nie dokończył dzieła.
Deb kiwnęła głową.
- Kazała mi wczoraj przepytać dziwki, czy czegoś nie widziały. Któraś musiała.
- No nie, i ty też? Pomyśl, siostrzyczko. Gdyby ktoś mu przerwał, gdyby facet się wystraszył...
- Worki wypaliła. - Musiał poświęcić dużo czasu na owijanie poćwiartowanych części ciała, na pakowanie
ich do worków. - Była zaskoczona. Cholera. Po tym, jak ktoś go nakrył?
Nagrodziłem ją oklaskami i promiennym uśmiechem.
- Brawo, panno Marple.
- W takim razie to nie trzyma siÄ™ kupy.
- Au contmire. Skoro morderca ma dużo czasu, lecz nie kończy rytuału - a pamiętaj, że rytuał to niemal
wszystko -jaki wypływa z tego wniosek?
- Na miłość boską - warknęła. - Dlaczego nie możesz po prostu powiedzieć?
47
- Nie byłoby wtedy żadnej zabawy. Prawda? Głośno wypuściła powietrze.
- Niech cię szlag. No, dobrze. Jeśli mu nie przerwano i jeśli mimo to nie dokończył roboty... Cholera. Całe to
owijanie i pakowanie było ważniejsze niż ćwiartowanie.
Było mi jej żal.
- Nie, siostrzyczko. To piąta ofiara, dokładnie taka sama jak poprzednie. Cztery lewe nogi przecięte z
chirurgiczną precyzją. A noga numeru piątego... Wzruszyłem ramionami i uniosłem brew.
- Kurczę, Dex. Skąd mam wiedzieć? Może potrzebne mu były tylko cztery. Może... Nie wiem. Przysięgam na
Boga, że nie wiem. No?
Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową. Dla mnie było to takie jas-
ne...
Przestał czerpać przyjemność z tego, co robi, Deb. Zabrakło mu dreszczyku. Coś mu nie pasuje. Coś nie
działa. Najbardziej nieodzowny element magii, ten, który sprawia, że rytuał jest tak doskonały, rozmył się nagle
i znikł.
- I ja miałabym na to wpaść?
- Ktoś powinien, nie sądzisz? Coraz cieńszą strużką wyciekła z niego cała inspiracja, dlatego szuka jej, lecz nie
znajduje.
Debora zmarszczyła brwi.
- To znaczy, że przestał. %7łe już nie zabije. Roześmiałem się.
- O mój Boże, nie, siostrzyczko.Wprost przeciwnie. Co byś zrobiła, gdybyś była księdzem i szczerze wierzyła w
Boga, lecz nie mogła znalezć odpowiedniego sposobu na jego wielbienie?
- Próbowałabym dalej - odparła Deb. - Do skutku. -Wytrzeszczyła oczy.- Chryste.Tak myślisz? %7łe on znowu
kogoÅ› zabije?
- To tylko przeczucie - odrzekłem skromnie. - Mogę się mylić. -Ale byłem pewny, że się nie mylę.
Powinniśmy coś wymyślić i schwytać go, kiedy znowu zaatakuje. A nie szukać nieistniejących świadków.
Debora wstała i ruszyła do drzwi. Zadzwonię pózniej. Pa! I już jej nie było.
48
Pomacałem papierową torebkę. Była pusta. Dokładnie tak samo jak ja: czyściutkie, nieco sztywne opakowanie i
nic w środku.
Złożyłem ją na pół i wrzuciłem do kosza przy biurku. Tego ranka miałem trochę pracy, poważnej policyjnej
roboty. Musiałem napisać oficjalny raport, przebrać zdjęcia, zewidencjonować dowody rzeczowe. Rutyna,
podwójne zabójstwo, sprawa, która prawdopodobnie nigdy nie trafi do sądu, ale jeśli już coś robię, lubię robić to
w sposób dobrze zorganizowany.
Poza tym to zabójstwo było naprawdę ciekawe. Analiza śladów nastręczyła mi bardzo wielu trudności; na
podstawie rozbryzgów krwi z tętnic dwóch ofiar które poruszały się, wielokrotnie zmieniając pozycję - oraz
na podstawie wzoru, w jaki ułożyły się fragmenty ich pociętych piłą łańcuchową ciał, prawie nie sposób było
określić miejsca, gdzie zostały zamordowane. %7łeby zbadać cały pokój, zużyłem aż dwie butelki luminolu,
środka, który wykrywa mikroskopijne nawet ślady krwi i szokuje ceną dwunastu dolarów za buteleczkę.
%7łeby ustalić główne kąty rozbryzgów, posłużyłem się sznurkiem, techniką tak starą, że niemal alchemiczną.
Wzór, w jaki się ułożyły, był wyrazisty i przerażający. Jaskrawe, drapieżne, porozrzucane ślady krwi widniały
na wszystkich ścianach, na meblach, na telewizorze, na ręcznikach, prześcieradłach i na zasłonach -
zadziwiający, obłąkany wprost horror tryskającej wszędzie krwi. Można by pomyśleć, że ludzie słyszeli coś
nawet tu, w Miami. Facet szlachtuje żywcem dwoje ludzi w eleganckim apartamencie hotelowym, a sąsiedzi po
prostu podkręcają dzwięk w telewizorze.
Powiecie, że mnie ponosi, że wasz pilny, pracowity, pedantyczny Dexter przesadza, ale lubię być dokładny i
wiedzieć, gdzie schowała się krew. Powody zawodowe są absolutnie jasne, lecz dla mnie nie tak ważne jak te
osobiste. Dlaczego? Może któregoś dnia pomoże mi to zrozumieć więzienny psychiatra.
Tak czy inaczej, zanim dotarliśmy na miejsce zbrodni, poćwiartowane ciała były już bardzo zimne, dlatego
prawdopodobnie nigdy nie znajdziemy faceta w robionych na miarę mokasynach rozmiaru siedem i pół.
Praworęcznego i otyłego, o wspaniałym bekhendzie.
4 Demony dobrego Dextera
49
Mimo to pracowałem wytrwale i odwaliłem kawał solidnej roboty. Nie robię tego, żeby złapać tych złych. Niby
dlaczego miałbym tego chcieć? Nie, robię to, żeby uporządkować chaos. Dać nauczkę tym paskudnym,
krwawym plamom i spokojnie odejść. Chwytaniem przestępców niech zajmują się inni; nie mam nic przeciwko
temu, ale to nieistotne.
Jeśli kiedykolwiek będę na tyle nieostrożny, że mnie złapią, powiedzą pewnie, że jestem wyrafinowanym
potworem, chorym, zboczonym demonem, bo nawet nie człowiekiem, i pewnie posadzą mnie na krześle
elektrycznym, gdzie zadowolony i zadufany w sobie umrę w pięknej, neonowej poświacie. Jeśli natomiast
kiedykolwiek schwytają tego w mokasynach rozmiaru siedem i pół, stwierdzą, że to zły człowiek, który zbłądził
z winy społeczeństwa, po czym wsadzą go na dziesięć lat do więzienia, a potem wypuszczą, obdarowawszy go
przedtem pieniędzmi, za które kupi sobie garnitur i nową pilę łańcuchową.
Z każdym dniem pracy coraz lepiej rozumiem Harry'ego.
6
Piątkowy wieczór. Wieczór randek. I możecie mi wierzyć lub nie, ale jest to również wieczór randek dla
Dextera. To dziwne, ale kogoś sobie znalazłem. %7łe niby co? Dzielny, acz duchowo dobity Dex-ter z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]