[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kroniki. - Musimy uważać, żeby nie wybrać dnia, kiedy wylądowałabyś w samym środku
posiedzenia. Albo żebyś nie spotkała jednego z braci de Vil-liers. W tej sali poddawali się elapsji
wiele razy. Znowu oświeciła mnie pewna myśl.
- Czy mogłabym się spotkać z lady Tilney? Sam na sam? Najlepiej gdzieś po 1912 roku.
- Nie wiem, czy to mądre. - Lucas wertował foliał. - Nie chcemy jeszcze bardziej komplikować
spraw, które są już wystarczająco zagmatwane.
- Ale nie wolno nam też marnować tych niewielu szans, jakie mamy! - krzyknęłam, myśląc o tym,
na co uczuliła mnie Leslie. Mam wykorzystywać każdą okazję, a przede wszystkim robić jedno:
zadawać pytania, wszystkie, jakie przyjdą mi do głowy. -Kto wie, kiedy trafi się następna
sposobność. W skrzynce może też być coś innego i wtedy mogę w ogóle nie mieć już takiej szansy.
Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz?
- Dwunastego sierpnia 1948 roku, o dwunastej w południe -odrzekł Lucas, zatopiony w lekturze
Kronik. - Nigdy tego nie zapomnÄ™.
- No właśnie, i żebyś na pewno nie zapomniał, najlepiej ci to zapiszę - powiedziałam, zachwycona
własną genialnością.
W moim kołonotatniku naskrobałam:
Do lorda Lucasa Montrosa  ważne!!!
12 sierpnia 1948 roku, godzina 12.00 Pracownia
alchemiczna. ProszÄ™, przyjdz sam.
Gwendolyn Shepherd
Jednym ruchem wyrwałam kartkę i złożyłam ją na pół. Dziadek podniósł na chwilę głowę znad
foliału.
- Mógłbym cię wysłać do 1852 roku, 16 lutego o północy. Lady Tilney poddaje się tam elapsji, i to
z 25 grudnia 1929 roku, dziewiąta rano - mruknął. - Biedaczka, nawet Bożego Narodzenia nie może
spokojnie spędzić w domu. W każdym razie dali jej lampę naftową. Posłuchaj, co tu napisano:
 12.30, lady Tilney w dobrym humorze powraca z roku 1852, w świetle lampy naftowej
wyszydełkowała dwie świnki na targ dobroczynny w Zwięto Trzech Króli, który w tym roku
odbywa się pod hasłem wiejskiego życia". - Spojrzał na mnie. - Wyszydełkowała świnki? Czy to
możliwe? Istnieje niebezpieczeństwo, że przeżyje straszny szok, jeśli się nagle wynurzysz z nicości.
Naprawdę chcemy tak ryzykować?
- Jest przecież uzbrojona tylko w szydełko, a o ile dobrze pamiętam, szydełka są od góry
zaokrąglone. - Pochyliłam się nad chronografem. - A więc najpierw rok 1852, czyli muszę zacząć
od M, prawda? MDCCCLII. A luty według kalendarza celtyckiego to numer trzy, nie, cztery...
- Co ty wyprawiasz? Najpierw musimy opatrzyć twoją ranę i spokojnie jeszcze raz się nad tym
wszystkim zastanowić!
- Nie mamy na to czasu - odparłam. - Dzień... to jest ta dzwignia tutaj, prawda?
Lucas bojazliwie spojrzał mi przez ramię.
- Nie tak szybko. Wszystko musi się zgadzać co do milimetra, w przeciwnym razie... w przeciwnym
razie... - Znowu wyglądał tak, jakby miał za chwilę zwymiotować. -1 nigdy nie trzymaj tak
chronografu, bo zabierzesz go ze sobą w przeszłość. A wtedy nie mogłabyś już wrócić.
- Tak jak Lucy i Paul - wyszeptałam.
- Na wszelki wypadek wybierzemy przedział czasowy zaledwie trzech minut. Wez 12.30 i 12.33, na
pewno siedzi tam i spokojnie szydełkuje te swoje świnki. Jeśli będzie spała, to jej nie budz, bo
dostanie zawału serca...
- Ale czy to nie byłoby zapisane w Kronikach! - przerwałam mu. - Lady Tilney zrobiła na mnie
wrażenie bardzo silnej i opanowanej, na pewno nic jej się nie stanie.
Lucas przeniósł chronograf pod okno i postawił go za zasłoną.
- Możemy być pewni, że tu nie stoją żadne meble. Tak, tak, nie musisz przewracać oczami. Timothy
de Villiers raz tak nieszczęśliwie wylądował na stole, że złamał sobie nogę!
- A jeśli lady Tilney będzie stała dokładnie w tym miejscu i rozmarzona wpatrywała się w noc?
Och, teraz ty nie patrz tak na mnie, dziadku, to był tylko żart.
Popchnęłam go delikatnie na bok, uklękłam na podłodze przed chronografem i otworzyłam klapkę
tuż pod rubinem. Była akurat taka, że zmieścił się w niej mój palec.
- Poczekaj jeszcze. Twoja rana!
- Możemy ją równie dobrze opatrzyć za trzy minuty. Za chwilę znowu się zobaczymy - odrzekłam,
po czym wzięłam głęboki wdech i mocno nacisnęłam na igłę opuszką palca.
Poczułam dobrze znane mdłości i kiedy rozjarzyło się czerwone światło, a Lucas powiedział:  Aleja
chciałem jeszcze...", wszystko rozmyło mi się przed oczami.
Kroniki Strażników
18 grudnia 1745 roku
W czasie gdy armia jakobinów podobno stoi już u bram Derby i kieruje się w stronę Londynu,
przenieśliśmy się do nowej kwatery głównej i mamy nadzieję, że meldunki na temat 10
000francuskich żołnierzy, którzy przyłączyli się do młodego kandydata do tronu, Zlicznego Księcia
Karolka, się nie potwierdzą i że będziemy mogli w spokoju świętować w mieście Boże Narodzenie.
Trudno sobie wyobrazić pomieszczenia dla nas, Strażników, bardziej odpowiednie niż te szacowne
domy w Tempie, bo przecież templariusze także byli strażnikami wielkich tajemnic. Potężny kościół
Tempie znajduje się w zasięgu wzroku, a jego katakumby są połączone z naszymi. Oficjalnie
będziemy stąd kierować interesami, ale będą tu mogli
też zamieszkiwać adepci, nowicjusze i goście z zewnątrz, oraz oczywiście służba. Poza tym
stworzymy kilka laboratoriów do celów alchemicznych. Cieszymy się, że lord Alastair swymi
oszczerstwami nie zdołał zakłócić dobrych stosunków hrabiego z księciem Walii (zob. raport z 2
grudnia) i że dzięki protekcji Jego Wysokości mogliśmy nabyć ten zespół budynków. Dziś w Smoczej
Sali odbędzie się uroczyste przekazanie tajnych akt hrabiego członkom Kręgu Wewnętrznego.
Raport: sir 01iver Newton, Krąg Wewnętrzny
Rozdział 4
Potrzebowałam kilku sekund, żeby przyzwyczaić się do innego światła. Pomieszczenie rozjaśniała
tylko lampa naftowa stojąca na stole. W jej ciepłym, nikłym blasku dojrzałam przyjazną martwą
naturę: koszyk, kilka kłębków różowej wełny, dzbanek w filcowym pokrowcu i filiżankę w
różyczki.
Lady Tilney siedziała na krześle, szydełkując, a na mój widok opuściła ręce na podołek. Była
wyraznie starsza niż podczas naszego ostatniego spotkania; rude włosy z pasmami siwizny miała
spięte w skromną fryzurę z trwałą ondulacją. Mimo to zdołała zachować ową majestatyczną,
nieprzystępną postawę, jaka wyróżniała także moją babkę. I nawet nie krzyknęła, gdy się
pojawiłam, nie mówiąc już o ruszaniu na mnie z wystawionym bojowo szydełkiem.
- Wesołych świąt - powiedziała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl