[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciwnie, wydawał się jeszcze sympatyczniejszy. Wsunął ręce w kieszenie i obserwował
morze w poszukiwaniu pozostałych motorówek.
- Ostatnio miała trudny okres - zauważył. - Zaopiekuj się nią, a ja poczekam tutaj,
dobrze?
Ellie potaknęła z uśmiechem. Mark także się uśmiechnął i cmoknąwszy ją po oj-
cowsku w czubek nosa, ruszył wzdłuż nabrzeża. Pocałunek ten przypieczętował wraże-
nie, jakie towarzyszyło jej od przyjazdu na Karaiby. Mimo iż nadal pracowała dla Marka,
etykiety  pracodawcy" i  pracownicy" zdawały się topić w palących promieniach słońca,
obnażając mężczyznę i kobietę, którzy bardzo się sobie podobali.
ROZDZIAA DZIEWITY
Kiedy Ellie dotarła do samochodu Kat, dyskretnie zastukała w szybę, zakładając,
że dziewczyna być może się przebiera.
- To ty, Ellie?
- Tak. Wszystko w porzÄ…dku?
- Częściowo. Możesz wejść - odparła Kat zmęczonym tonem.
Ellie uchyliła drzwi. Dziewczyna przypominała raczej wymokłego kota niż sek-
sownego kociaka. Uśmiechnęła się ze znużeniem.
- Nie mogę rozwiązać tego supła...
- Poczekaj, pomogę ci. - Męcząc się z upartym supłem na wiązaniu stanika od ko-
stiumu, spostrzegła zaczerwienioną skórę na ramionach. - Mimo balsamu spaliłaś się na
słońcu.
- No ładnie. A przecież jutro czeka mnie to samo.
Ellie rozwiązała tasiemki i wycofała się na zewnątrz, żeby Kat mogła się przebrać.
- Reżyser każe mi pewnie nurkować z rekinami albo coś w tym rodzaju - rzekła
Kat ze znużonym uśmiechem.
- Jestem pewna, że Mark się sprzeciwi.
R
L
T
- Mark jest super, prawda?
Ellie wolała zmilczeć z obawy, żeby się nie zdradzić. Bąknęła coś niewyraznie, ale
gdy Kat otworzyła drzwi, by ją wpuścić, na jej twarzy błąkał się porozumiewawczy
uśmiech. Ellie zajęła się starannym zapinaniem pasów.
- Nie martw się, umiem dochować tajemnicy - zapewniła dziewczyna.
Mimo woli wzrok Ellie powędrował do ochroniarza za kierownicą.
- Nim też nie musisz się przejmować. Zna wszystkie moje tajemnice i nigdy ich nie
wyda. Prawda, Rufus?
Rufus nawet nie drgnął ani się nie odezwał. Ellie jęknęła w duchu. Czy każdy czyta
w niej jak w otwartej księdze?
- Ufam Markowi bezgranicznie - oznajmiła Kat. - Niektórzy menedżerowie wyko-
rzystują młody talent do szczętu, a potem się go pozbywają i zabierają za następny. Mark
jest inny, naprawdę się mną opiekuje. Właśnie się rozstałam z chłopakiem - dodała po
chwili milczenia. - Myślałam, że był doskonały. Mówią, że miłość jest ślepa, co?
Ellie delikatnie ścisnęła ją za rękę. Kat pociągnęła nosem.
- Ciężko mi, bo codziennie widzę jego zdjęcia w gazetach. Z dziewczyną na plaży,
z inną w nocnym klubie. Na premierze, rozumiesz? - Po jej policzku spłynęła łza. Kat
zapatrzyła się w dżunglę za oknem. - Czasem chciałabym uciec, schować się i jakoś z
tym uporać. A kiedy wydaje mi się, że jestem sama, trach! Znów jakiś obiektyw wystaje
z krzaków. Już widzę te tytuły:  Kat opłakuje rozstanie".
Ellie była bliska płaczu. Mark miał rację. Kat była świetną dziewczyną i jak na tak
młodą osobę, miała naprawdę niełatwe życie.
- Mój mąż zawsze mi radził... - zaczęła ochryple.
- Jesteś mężatką! - Kat podskoczyła i wpatrzyła się w nią z uwagą.
- Byłam - odrzekła Ellie. - To długa historia. Sam zawsze mi powtarzał, że trzeba
korzystać z życia. Mam naturę żółwia, najlepiej się czuję w ciepłej bezpiecznej skorupie.
Ale zaczynam rozumieć, że ciepło i bezpieczeństwo mogą być straszliwie nudne i sa-
motne. Czasem trzeba mieć odwagę, żeby żyć, nieważne, co się stanie. - Spojrzała Kat
prosto w oczy. - Wyczuwam w tobie siłę. Poradzisz sobie z tym rozstaniem.
R
L
T
Obie kobiety objęły się, na ile pozwoliły im pasy bezpieczeństwa, a potem Kat za-
patrzyła się w okno.
- Co się stało... jak to było, że... Czy wzięliście rozwód?
- Nie, mój mąż zmarł. - Ellie starała się to powiedzieć bez emocji.
Kat spojrzała na nią ze zgrozą. Podświadomie zakryła usta dłonią, choć słowa już
się z nich wymknęły.
- A ja tu marudzę o facecie, który nie zasłużył na moje łzy...
- W porządku. - Uśmiech Ellie był tylko odrobinę sztuczny.
- Jak to się stało?
- Mój mąż i córka zginęli w wypadku kilka lat temu. - Ellie zerknęła na zegarek. -
Za tydzień miną cztery lata.
- Och, Ellie! - wykrztusiła Kat ze łzami w oczach.
- Nie, tylko nie zaczynaj! - Ellie przycisnęła dłonie do oczu. - No proszę, już za
pózno - dodała przez łzy.
- Czy Mark o tym wie? - zapytała Kat.
- O mojej rodzinie? Tak - odrzekła Ellie.
- Nie, mam na myśli następny piątek - wyjaśniła dziewczyna.
Ellie potrząsnęła głową. Auto zajechało przed hotel i obie kobiety wysiadły. Kat z
zapałem przekonywała Ellie, że powinna powiedzieć Markowi o smutnej rocznicy, do-
póki ochroniarz nie pociągnął jej za sobą, by sprawnie przeprowadzić przez tłumek ho-
telowych gości.
Ellie podążyła za nimi. Przeszli przez lobby i znalezli się w ogrodach, gdzie Kat
skierowała się do swego klimatyzowanego bungalowu z obszernym tarasem. Z oddali
przekazała jeszcze bezgłośnym ruchem warg:
- Powiedz mu!
Niby co właściwie ma mu powiedzieć? Na przykład o tym, jak w pierwszą roczni-
cę dostała okropnego ataku paniki? W tym roku zaś czuje się inaczej, i to ze względu na
niego? Miała mu tyle do powiedzenia, że lepiej chyba wybrać milczenie.
Ciągnęło ją do żółtych parasoli nad basenem. Najwyższa pora zaznajomić się z
zimnym egzotycznym koktajlem z kolorową parasolką. Pomaszerowała do baru i zamó-
R
L
T
wiła trunek. Pociągnęła przez grubą słomkę łyk lodowatego płynu, śledząc nieuważnie
opalone ciała, zażywające kąpieli.
Kat ma rację. Mark jest wspaniałym przyjacielem, lojalnym i opiekuńczym. Przed-
tem zle go oceniła, teraz zaś poznała go lepiej. Miała wrażenie, że przypomina jej to
kłopoty z widzeniem, których doznała po wypadku. Przez pewien czas zauważała tylko
połowę przedmiotów w polu widzenia. Co dziwne, w ogóle nie zdawała sobie sprawy, że
coś jest nie tak. Czytanie sprawiało jej trudność, widziała bowiem jedynie połowę każ-
dego zdania na stronie. Pielęgniarki pomogły jej odzyskać sprawność mózgu w tym
względzie.
Dlaczego jednak chciała widzieć tylko połowę cech Marka? I to tę negatywną?
Wyrobiła sobie o nim opinię, jeszcze zanim go poznała. Teraz za to postrzegała w pełni
jego osobowość. A także uczucia, jakie do niego żywiła. Przyszły jej na myśl spędzone z
nim chwile. Wszystko wskazywało na to, że jest w nim nieprzytomnie zakochana. Jak
mogła tego nie dostrzec?
Jak w ogóle do tego doszło? Przecież Mark w niczym nie przypominał Sama. Czy
można się zakochać w kimś zupełnie różnym? W kimś, kto prowadzi całkowicie od-
mienne życie niż ona? Czy ich związek ma w ogóle jakieś szanse? Wcześniejsza rozmo-
wa z Kat zmieniła nieco jej postrzeganie osób sławnych i bogatych. Kat na przykład była
zaskakująco normalna. Przypominała setki innych siedemnastolatek, które płaczą w po-
duszkę, bo zakochały się w nieodpowiednim chłopaku.
Być może wcale nie jest to niemożliwe. Może jej związek z Markiem ma przy-
szłość. Każdy potrzebuje miłości, bogaty i biedny, sławny i nieznany.
Wirowało jej w głowie. Za dużo rumu z sokiem ananasowym na pusty żołądek.
Nie pora dalej rozważać taki ważki problem. Potrzebowała jasnej głowy - i chłodnego
prysznica. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl