[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tkwić w tym momencie i nie zaprzątać sobie głowy przyszłością. Nawet jeśli Edik nie ma ka mnie
śmierć. Wszystko ma swój koniec. Nic nie trwa wiecznie.
- Lepiej już idz - powiedział Grant. - Bo jak mnie bardziej przestraszysz, to cię nie puszczę.
Zawahałam się.
- To takie oczywiste?
- Nie ukryjesz swojej duszy, Maxine. Nie przede mną. - W jego spojrzeniu pojawiło się napięcie.
- Idz. Zadzwoń,
jakbyś potrzebowała pomocy. Niech chłopcy trzymają się blisko ciebie.Blisko albo śmierć. %7ładnej
alternatywy. Nie w moim przypadku. Ani w ich.
Małe rączki wyłoniły się z cienia obok moich kolan i zaczęły grzebać przy radiu. Chłopcy znalezli
stację z muzyką z Brakowało mi mustanga. Liczyłam na to, że nadal stoi bezpiecznie pod
uniwersytetem, a dżip miał dobry silnik.
Uderzali mnie końcami ogonów w obojczyki. Jechałam szybko.lat osiemdziesiątych. Rozległo się
zawodzenie Whitesnake, a potem dudnienie AC/DC. Dek z Malem podrygiwali.
Z jednej strony jarzył się neon z czerwonymi chińW dziesięć minut dotarłam do chińskiej dzielnicy
i znalazłam adres, który podał mi Grant. Mały ceglany budynek. serwująca dania z makaronem. Po
drugiej stronie dudniła muzyką wypożyczalnia filmów, oklejona pożółkłyskimi literami na
zaparowanej witrynie - to zatłoczona knajpka mi ze starości plakatami filmowymi z całego świata.
Biuro Badelta mieściło się na drugim piętrze wąskiej, ceglanej plomby. Drzwi na dole były
zamknięte. Przez pózniej drzwi otworzyły się od środka. Weszłam. Dek i Mai nadal nucili mi do
uszu Is This Love.szklany panel zobaczyłam skrzynki pocztowe. Zerknęłam na Aaza. Uśmiechnął się
i zniknął w ciemnościach. Chwilę Na schodach nie spotkałam nikogo. Poza stłumionymi dzwiękami
dochodzÄ…cymi z restauracji obok budynek wy
-dawał się cichy i opustoszały. Na pierwszym piętrze minęłam małą kancelarię prawniczą, na
drugim znalazłam dwie pary drzwi z napisami:  P. Chen, księgowość i Mabel Lee, zioła lecznicze".
Na końcu korytarza, najdalej od schodów, znajdowały się zniszczone, drewniane drzwi. A na nich
tabliczka:  Brian Badelt, prywatny detektyw".Zawahałam się. Nadstawiłam uszu. Rozejrzałam się w
poszukiwaniu kamer. Sprawdziłam kąty słabo oświet
Zgromadzili się przy mnie jak stado wilków. Brakowało tylko Aaza. Po chwili otworzyły się drzwi
Badelta i pokazała lonego korytarza i sufit. Chyba bezpiecznie. Największy cień rzucałam ja sama.
Chłopcy opanowali korytarz. się w nich roześmiana od ucha do ucha twarz małego demona.Biuro
było nieduże. Jedno pomieszczenie z poje
-dynczym oknem. Dla sekretarki nie starczyłoby miejsca.biurZmierdziało papierosami. %7ładnych
roślin doniczkowych, żadnych obrazków na ścianach. Jedna szafka na akta, na błahostki. Może nie
miał pieniędzy na zbędne rzeczy? Przypomniałam sobie jednak jego zdjęcie. Niezły twarko, trzy
krzesła - dwa przed biurkiem, a jedno za - telefon i faks. Prostota. Człowiek czynu, niezwracający
uwagi -dziel. Uznałam, że to wnętrze po prostu odzwierciedla jego osobowość.
- Gliniarze już tu byli - oznajmił Zee, obwąchując podłogę. - Wszędzie.na biurku Badelta leżały
porozrzucane papiery. A on robił wrażenie kogoś, kto lubi porządek i jest zbyt pedantyczNietrudno
się domyślić. Gdy ktoś zostaje zastrzelony, najpierw sprawdza się jego dom i miejsce pracy. Poza
tym ny, by tolerować bałagan. Obeszłam biurko i usiadłam na krześle. Przysłuchiwałam się
poszukiwaniom chłopców. Próbowałam sobie wyobrazić, że jestem Badeltem, siedzę tu i rozglądam
się po włościach. %7łe patrzę na swoje na
-zwisko.
- Zee, zajrzyj do szafki na akta - poleciłam.
22
obejrzałam biurko. W pierwszej szufladzie znalazłam metalowe pudełko. Nie było zamknięte na
klucz. Otworzyłam Strzelił pazurami do Rawa i razem zabrali się do przeczesywania szuflad.
Włożyłam rękawiczki, nachyliłam się i
je. W środku pełno pocisków. Ani śladu pistoletu.
W szufladzie niżej leżało oprawione w ramkę zdjęcie Badelta. Stał obok niskiej Chinki w średnim
wieku, która
obejmowała go w pasie i uśmiechała się tak promiennie, że nawet kamień by zmiękł. Powalaj ąco
piękna, absolutnie
wyglądał na uszczęśliwionego. Nie szczerzył zębów w szerokim uśmiechu, ale oczy miał zmrużone
i ciepłe. Było mu z niezwykła. Większość kobiet o takiej urodzie żyje tylko w filmach i na stronach
kolorowych magazynów. Badelt
zdjęcie w szufladzie, najprawdopodobniej nie znaczył nic dobrego.tym do twarzy. Bez wątpienia
bardziej niż ze śmiercią. Ciekawe, czy to jego żona? Jeśli tak, to fakt, że trzymał ich Usłyszałam, że
chłopcy szepczą coś między sobą nad szatką z aktami. Odłożyłam zdjęcie z powrotem do pustej
wczorajszą datą. Po chwili wahania rozłożyłam ją i zaczęłam przeglądać. Na zewnątrz zerwał się
wiatr i zatrząsł szuflady Zaczęłam przekładać papiery na biurku. Na dnie natknęłam się na coś, co
przykuło moją uwagę. Gazeta /. oknem za moimi plecami. Dek i Mai przestali śpiewać.
Odwróciłam się, wyjrzałam, ale nic podejrzanego nie zobaczyłam. Zee i reszta nadal przekopywali
się przez akia. Zajęłam się gazetą.
Tak jak powiedział Suwanai - lokalny chiński szmatławiec. Często je widywałam, zwłaszcza gdy
przychodziliśmy
cienka gazetka z lokalnymi wiadomościami, dotu z Grantem na obiad lub kolację. Gazeta miała
wersję chińskojęzyczną, ale przede mną leżała angielska edycja. To niesieniami z polityki i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl