[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jego pokerowy przeciwnik taki był pewien swoich kart, że postawił w
grze cały dom. Will miał tylko parę dwójek. Nie miał nadziei na drugą
parę i wydawało się, że straci wszystko, tymczasem trafiła mu się ta druga
para.
Maddie uśmiechnęła się.
- Druga Szansa". Piękna historia - przyznała. - Miło znać historię
przodków. Masz głębokie korzenie. Jesteś chyba bardzo związany z tym
miejscem.
- Kiedy coś się nie układa na ranczu, przypominam sobie, jakie miało
poczÄ…tki, i odzyskujÄ™ energiÄ™.
- Wspaniałe.
52
Charterte Sands
- Nie w tym wspaniałego.
- Co masz na myśli?
Trey potrząsnął głową. Nie chciał za dużo powiedzieć, ale też nie pragnął
niezasłużonych komplementów. Nie uważał, by w historii jego rodu było
coś szlachetnego. Właściwie nienawidził spuścizny odziedziczonej po
przodkach, bo przeszkadzała mu w nawiązywaniu bliskich kontaktów z
kobietami. Gdyby Maddie wiedziała, ile razy zamierzał pozbyć się rancza
i związanych z nim problemów, żeby bez obciążeń zacząć gdzie indziej
nowe życie! Gdyby wiedziała, jak bardzo pragnął stać się sohdniejszym,
ustabilizowanym człowiekiem! Miał dość bałaganiarskiego życia, które
zawdzięczał złym rodzinnym genom. Ani ojciec, ani dziadek nie
stanowili dobrego przykładu. %7ładen nie przypominał Willa Walkera z
jego siłą woli i umiejętnością prowadzenia ustabilizowanego życia.
-Nic, nic.
-Ale...
Głośne szczekanie dobiegające ze stodoły przerwało rozmowę. Maddie
zaczęła nasłuchiwać.
- To chyba Maggie albo Toby - spróbowała rozpoznać, który to pies.
- Coś je zaniepokoiło - uznał Trey. - Lepiej sprawdzę.
- Pójdę z tobą.
Ruszyli ku stodole. Trey rozglądał się uważnie. Maddie od razu przypadła
do Toby'ego, którego niedawno potrącił samochód.
Druga szansa
53
- Och, rozerwał sobie szwy, krwawi.
- Mogę w czymś pomóc?
- Zostań z nim. Przyniosę wszystko, co potrzebne do opatrunku. - Wstała,
lecz Trey chwycił ją za rękę. - Uważaj. W pobliżu może grasować kojot.
Pewnie dostał się do stodoły, a nie wiem, czy zdążył uciec.
- Będę ostrożna.
Odprowadził ją wzrokiem. Uspokoił się, gdy wróciła z instrumentami
niezbędnymi do zabiegu.
- Już dobrze, Toby - zwróciła się do psa. - Chyba jednak nie wrócisz jutro
do domu.
Godzinę pózniej zmęczona stanęła przed drzwiami swojej sypialni.
Wspólnie z Treyem opatrzyli rannego psa. Trey przytrzymywał zwierzę,
a ona zakładała szwy. Nie odeszła, póki pies się nie uspokoił i nie zasnął.
- Takie jest ryzyko trzymania twoich pacjentów w stodole - zauważył. -
Wokół kręcą się dzikie zwierzęta.
- Myślę, że Toby szybko wydobrzeje. Lepiej, że mam stodołę, niż
gdybym niczego nie miała.
- To prawda, ale może powinniśmy zmienić nazwę rancza z Drugiej
Szansy" na OstatniÄ… SzansÄ™".
- Nawet o tym nie myśl. Historia twojej posiadłości jest wzruszająca. -
Wzięła go pod ramię.
Jej delikatne dotknięcie przejęło go dreszczem. Cały czas miała na sobie
szlafrok. W stodole byli zbyt zajęci, by zwracać na to uwagę, lecz teraz na
widok kształtnych piersi Maddie opiętych cienkim materiałem zasychało
mu
54
Charlene Sands
w ustach. Wiedział, że miała piżamę w biało-niebieskie obłoczki, która
doskonale podkreślała krągłość bioder.
- Jestem ci bardzo wdzięczna, że mogę pracować w tej stodole. Wiem, że
ta sytuacja nie jest zbyt wygodna, ale bardzo sobie ceniÄ™ wszystko, co dla
mnie zrobiłeś. Także dzisiejszą pomoc.
Trey nie był pewien, kto więcej dzisiaj zyskał. Dła niego wieczór zaczął
się dopiero wtedy, gdy Maddie weszła do salonu. Wówczas wszystko się
zmieniło, przestał odczuwać samotność. Właściwie nie pamiętał, kiedy
było mu równie przyjemnie.
- Cieszę się, że mogłem pomóc.
- Dziękuję - odrzekła, patrząc mu prosto w oczy.
Nie mógł oderwać od niej wzroku. Była taka słodka i ciepła. Pomyślał, że
chciałby być dla niej kimś więcej niż tylko partnerem w łóżku. Zapragnął
zostać jej przyjacielem.
Pochylił się i delikatnie pocałował ją w usta.
- Dobranoc, Maddie.
- Dobranoc Trey - odszepnęła, opierając główę o drzwi. Odwrócił się i
szybko odszedł, by nie patrzeć na jej
zdziwiony uśmiech. Uciekł wbrew własnemu instynktowi nawołującemu
do powrotu.
- Niech ciÄ™ diabli, wujku Monty.
Trey zaklął tak głośno, że Maddie o mało nie wypuściła z rąk porannej
kawy. Siedziała w kuchni, czytając gazetę
Druga szansa
55
i próbując się obudzić po krótkiej nocy. Nie żałowała, że położyła się tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]