[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że nie wolno jej opuścić tego pomieszczenia.
Jeden z monitorów zapiszczał ostrzegawczo, dając w ten sposób znać, że
ciśnienie krwi pacjenta spadło poniżej normy.
- Zatrzymanie akcji serca! - powiedział któryś z członków zespołu.
- Nie! - zawołał Ben z rozpaczą, a potem spojrzał wymownie na swych
kolegów i rozpoczęła się następna walka o życie.
Przypominała ona wydarzenia z poprzedniego dnia, kiedy Ben toczył bój
o przywrócenie do życia młodej kobiety po stracie jej maleńkiej córeczki.
Jednakże tym razem, kiedy otworzyli klatkę piersiową pacjenta, dostrzegli
poważne uszkodzenia spowodowane przez złamane żebra. Abby wiedziała z
doświadczenia, że przebite serce wykrwawia się do klatki piersiowej przy
każdym ucisku, który muszą wykonywać lekarze, by zachować prawidłowe
krążenie.
- Mam ją - powiedział Ben, pospiesznie blokując ranę. - Proszę
zawiadomić salę operacyjną, że zaraz tam będziemy.
- 113 -
S
R
Abby stała na korytarzu, opierając się o ścianę i rozmyślając o
wydarzeniach, które zaszły w ciągu kilku ostatnich godzin.
- Na litość boską, moje dziecko, co ty tutaj robisz? - zawołała siostra
przełożona, podchodząc do niej energicznym krokiem. Kiedy spojrzała na jej
twarz, natychmiast wprowadziła ją do swego gabinetu. - Wyglądasz tak, jakby
tylko szklanka whisky była w stanie przywrócić ci rumieńce. Niestety, mogę za-
proponować ci jedynie herbatę lub kawę.
- Proszę o herbatę - bąknęła Abby z roztargnieniem, pochłonięta tym, co
dzieje się w tej chwili na górze, w sali operacyjnej.
- Oni są do siebie podobni jak dwie krople wody - oznajmiła Celia,
siadając przy niej z kubkiem w ręku.
Jej pozornie niewinna uwaga wystarczyła, by z ust Abby popłynął potok
słów.
- %7ładen z nich nie miał pojęcia o istnieniu brata. Dowiedzieli się o tym
dopiero przed kilkoma tygodniami. Ich matka oddala Bena do adopcji... -
Urwała i uśmiechnęła się blado.
- To wprost nie do wiary. Obaj mają takie imiona, od których
zdrobnieniem jest Ben. A teraz, zanim zdążyli się poznać... - Gwałtownie
pokręciła głową, nie chcąc nawet myśleć o tym, jak ciężkim ciosem dla Bena
byłaby śmierć brata.
- Cii, kochanie, nawet o tym nie myśl - powiedziała Celia uspokajającym
tonem. - Nie martw się na zapas. W końcu stanie się to, co nieuniknione.
- Obyś miała rację, siostro - powiedział Ben, stając w drzwiach. - Jak
dotÄ…d jego organizm dzielnie siÄ™ broni.
- Więc żyje? - zawołała Abby, zrywając się krzesła tak gwałtownie, że
omal nie straciła równowagi.
- Jest nadal na stole operacyjnym - odparł Ben, pospiesznie do niej
podchodzÄ…c i przyciÄ…gajÄ…c jÄ… do siebie. - Teraz zajmujÄ… siÄ™ nim ortopedzi.
Muszą połączyć śrubami kości nogi i unieruchomić ją na wyciągu, żeby ustawić
- 114 -
S
R
złamane końce. Jego żebra przypominają nieco rozrzuconą układankę, natomiast
kardiolodzy są zadowoleni z wyników swojej pracy.
- No cóż, w takim razie najwyższy czas, żebyście wrócili do domu -
oznajmiła Celia. - I tak niebawem znów was tutaj zobaczę. Właściwie uważam,
że byłby to świetny pomysł, gdybyście oboje wzięli jutro wolny dzień.
Abby była do tego stopnia wyczerpana, że kiedy wrócili do domu, z
trudem weszła na górę. Ben został przez chwilę na dole, chcąc sprawdzić
prowizorycznie naprawione drzwi frontowe. W sypialni Abby przez kilka minut
stała obok łóżka, próbując przypomnieć sobie, co ma zrobić.
- No, rusz się, śpiochu - zbeształ ją żartobliwie Ben, zabierając się do
rozpinania jej bluzki.
Nie zwróciła nawet uwagi na to, że stoi przed nim zupełnie naga, dopóki
nie dostrzegła w jego oczach błysku pożądania. Ben pospiesznie włożył jej
przez głowę koszulę nocną.
- Może pójdziesz do łazienki - zasugerował, gestem ręki wskazując jej
właściwy kierunek.
Gdy stamtąd wyszła, pomógł jej ułożyć się pod kołdrą, nie okazując przy
tym ani odrobiny zniecierpliwienia.
- Ty też się połóż - szepnęła, przytrzymując go za rękę. Wiedziała, że
pragnie poczuć jego bliskość.
- Kiedy tylko się rozbiorę - obiecał.
Choć miała zamknięte oczy, doskonale wiedziała, że powiedział to z
uśmiechem.
Gdy obudziła się w środku ciemnej nocy, uświadomiła sobie, że Ben
nadal ją obejmuje. Czując jego napięte mięśnie, doszła do wniosku, że on
również nie śpi.
- Ben? - wyszeptała.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić - odrzekł cicho.
Jego głos przyjemnie zabrzmiał w otaczającej ich nocnej ciszy.
- 115 -
S
R
- Przykro mi, że tak szybko zasnęłam. Po prostu powieki same mi
opadały.
Milczał przez chwilę, zanim ponownie się odezwał.
- Za każdym razem, kiedy zamknę oczy, widzę jego obraz. Po raz
pierwszy stanąłem twarzą w twarz z własnym bratem i skończyło się na tym, że
musiałem go ratować.
Wprawdzie Abby nie widziała miny Bena, ale słyszała w jego głosie
mieszaninę lęku i rozpaczy.
- Może chciałbyś zadzwonić na intensywną terapię i spytać o jego stan? -
zasugerowała cicho.
Skoro ona, mimo krzywdy, jaką wyrządził jej ten człowiek, chciała znać
odpowiedz na to pytanie, mogła się domyślić, jak bardzo pragnie tego Ben.
Zapalił światło i wykręcił numer szpitala. Podczas rozmowy Abby
uważnie obserwowała jego twarz, a gdy dostrzegła na niej wyraz ulgi, wiedziała,
że wiadomości są pomyślne.
- Chyba wyjdzie z tego - powiedział Ben, wślizgując się z powrotem na
swe dawne miejsce, a potem objął ją tak automatycznie, jakby ta czynność
weszła mu już w krew.
Abby lubiła na niego patrzeć, lubiła czuć pod kołdrą dotyk jego ciała,
kiedy przylegali do siebie tak, jakby stanowili dwie połowy jednej całości.
- Wiesz, zupełnie inaczej wyobrażałem sobie dzisiejszy wieczór -
powiedział z zadumą.
- Ja również - odrzekła z uśmiechem, zadowolona z tego, że nie słyszy już
w jego głosie napięcia. - A jak chciałeś go spędzić?
- No cóż, chciałem kupić coś gotowego do jedzenia, żeby zaoszczędzić
nam obojgu gotowania, a potem chciałem namówić cię, żebyśmy poszli
wcześnie spać, bo należy się nam przyzwoity wypoczynek.
- 116 -
S
R
Słysząc tę prozaiczną odpowiedz, Abby poczuła lekki skurcz serca. Nie
tego oczekiwała, ale w głębi duszy musiała przyznać mu rację. Od pewnego
czasu byli istotnie bardzo niewyspani.
- Przecież Celia załatwiła nam wolny dzień - przypomniała mu, mając
nadzieję, że w jej głosie nie zabrzmi nutka zawodu. - Przynajmniej będziemy
mogli się wyspać.
- To prawda - przyznał lekko zmienionym głosem, który skłonił ją do
spojrzenia na niego. - Choć właściwie miałem nadzieję, że... porozmawiamy.
Zauważyła, że lekko zacisnął usta, a kiedy ich spojrzenia się spotkały,
dostrzegła w jego oczach taki sam wyraz determinacji, jaki widywała już
wcześniej - z tą różnicą, że tym razem nie starał się go ukryć, z rozmysłem
wytrzymując jej wzrok przez kilka długich sekund.
- O czym chciałeś... porozmawiać? - wyjąkała, zdając sobie sprawę ze
swej reakcji na wzbierającą w Benie namiętność.
- Nie... pamiętam - wybąkał z roztargnieniem. Abby zaczerwieniła się,
czując jego wzrok na swych nabrzmiałych z pożądania piersiach. - W tej chwili
mogę myśleć tylko o tym, że zwariuję, leżąc obok ciebie.
Odetchnęła głęboko, by dodać sobie odwagi. Przecież od samego
początku instynkt podpowiadał jej, że może mu ufać. Wiedziała, że Ben jej nie
skrzywdzi.
- Czy mogę ci w jakiś sposób pomóc? - spytała szeptem, czując, że jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]