[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jakiż ja byłem głupi! To jego widziałem w Kazimierzu. Wczoraj na ulicy poznałem go również. Tylko
jak to było w parku? Widocznie spostrzegł, że za nim biegnę, tamci dwoje na niego czekali. Mógł się scho-
wać za drzewa, baskijski beret założył na głowę ten drugi. Zagrali komedię... ale po co?! Straszliwe podej-
rzenie mało mnie nie zbiło z nóg. To nie przypadek, że Cyryl jest w Polsce, to nie przypadek, że się przede
mną ukrywa. Jutro z samego rana pojadę do Pałacu Mostowskich, muszę zobaczyć się z Białowiejskim. Mo-
że mi powiedzą wreszcie, jakim torem toczy się śledztwo, może mi powiedzą, czy Goldman znal Szwedkę.
 Mógłby mi pan pokrótce opowiedzieć, czego chciał ten Cyryl?  spytałem jeszcze obserwującego
mnie bacznie profesora.
 Pytał o Hankę. Kiedy wraca. Był zresztą chwilę, zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, taki kultural-
ny, dobrze wychowany, czy ty go znasz, chłopcze?  zaniepokoił się nagle Rut.
 Znam. To bardzo... niebezpieczny człowiek.
 No, to chwała Bogu  przeraził się stary  to całe szczęście, że nie zastał Hanki. Dobrze, że dotąd
nie wróciła. A co mam mu powiedzieć, gdyby jeszcze raz przyszedł?
 Nic! %7łe nic nie wiecie o Hance, bo nie pisze, zresztą zgodnie z prawdą. Tylko proszę nie mówić o
mnie, że tu byłem, że mnie znacie... To bardzo ważne, profesorze  błagałem.  Ale gdyby przyszedł, na-
tychmiast po jego wyjściu proszę do mnie zatelefonować  mówiłem gorączkowo, zapisując Rutowi swój
numer.
 Nie idz, chłopcze, może dziś do domu  powiedział z serdeczną troską profesor.  Nie najlepiej wy-
glądasz... Nie mam co prawda osobnego lokum, bo po śmierci Mani oddałem jej pokój. Antosia śpi w służ-
bówce, a ja za tym parawanem. Na co mnie, staremu, taki metraż... Ale mam składane łóżko na antresoli.
Podziękowałem gorąco, stanowczo się jednak wymówiłem.
 Mam parę kroków na Górnośląską. I dziękuję za wszystko... Jestem bardzo szczęśliwy, że was odna-
lazłem, czuję się tak, jakbym nareszcie i ja miał rodzinę.
Obaj ze starym byliśmy szczerze wzruszeni, wracałem póznym wieczorem z sercem ciężkim jak ołów,
jeszcze potem długo w nocy łaziłem z Sewerkiem po ociemniałych ulicach.
Jeśli to on, to dlaczego... dlaczego? Przecież muszą być jakieś motywy! A że znał Jagielską, tego byłem
niemal pewny, kiedyś opowiadał mi, że zna połowę ludzi z telewizji.
Nie wracaj, madonno  modliłem się w duchu do Hanki.  Siedz jak najdłużej, gdziekolwiek jesteś.
Dopóki się to nie wyjaśni...
Po powrocie do domu z trudem zapadłem w pełen koszmarów sen.
ROZDZIAA VII
Chyba bardzo rychło zbudziło mnie łomotanie do drzwi. Wyrwany z pierwszego, głębokiego snu stoczy-
łem się z tapczanu. Przerażony Sewerek ujadał wściekle. Ledwo uporałem się z zamkiem, do pokoju wtar-
gnęła Zyta. Gdybym nie był taki śpiący, pewnie przeraziłbym się jej wyglądu... Zmiertelnie blada, z rozwia-
nym kokiem, z płonącymi oczyma.
 Co ty wyprawiasz, Zyta, budzisz cały dom o świcie  wymamrotałem, drepcząc z powrotem na tap-
czan.
 Jaki świt, do cholery, godzina jedenasta!  wrzasnęła zdzierając ze mnie kołdrę.  Wstawaj, Sewe-
ryn! Pawła aresztowali!
Trzeba było chwili, aby to do mnie dotarło.
 Co ty pleciesz  powiedziałem niechętnie.
 Dzisiaj rano, byłam już w szpitalu, zadzwoniła Krysia, powiedziała, że Pawła wzięli...
 Zadzwoniła z Kazimierza?
 Nie, z domu, od nas!
 To skąd ona, do diabła, wiedziała, co się stało w Kazimierzu?
 W jakim Kazimierzu! Sawa, ja oszaleję, rób coś, jedz do nich, jesteś jego przyjacielem, znasz tych z
Pałacu Mostowskich, sam opowiadałeś o jakimś kapitanie...
 Spokojnie. Zyta  z trudem uwolniłem się z jej rąk. Wyglądała jak Walkiria w ataku furii.  Spo-
kojnie, Zyta, nigdzie nie pojadę, dopóki mi wszystkiego nie opowiesz po kolei.
Siadła ciężko na tapczanie, przezornie przeniosłem się na fotel.
 Chcesz kawy?  spytałem.
 Nie...  dławiły ją łzy.
 Słuchaj, moja droga, albo teraz zaczniesz babskie histerie i ja umywam ręce. albo spokojnie mi
opowiesz, co się stało naprawdę.
Dałem jej papierosa, zaciągnęła się głęboko.
 Byłaś w Kazimierzu w sobotę i niedzielę?  zacząłem.
 Byłam, pojechałam z dziećmi, bo ty w ostatniej chwili... Pawła nie zastaliśmy w chałupie, pokazał się
około pierwszej.
 Wiesz, gdzie był?
 Nie wiem, chodziłam po Kazimierzu, szukałam. Jak wróciłam koło pierwszej, siedział już w domu.
Potem całe popołudnie czekaliśmy na ciebie. Aha, słuchaj. Sawa, była u nas jakaś dziewczyna, śliczna
dziewczyna, pytała o ciebie  ożywiła się na chwilę.  Nie domyślasz się, kto to?
Kinga, porucznik Borzęcka...
 Może i domyślam się, ale to nieważne, mów dalej.
 Potem, w niedzielę rano, Paweł dzwonił do ciebie, nikt nie odbierał telefonu. Był niespokojny, o ósmej
rano ciebie już nie było w domu...  powiedziała z pretensją w głosie.
 Wyszedłem na spacer  odpowiedziałem uspokajająco.
 Tak też tłumaczyłam Pawłowi, ale całą niedzielę mieliśmy popsutą przez ciebie  dodała gorzko.
 No wybacz, moja droga, byłaś z mężem i dziećmi...
 Tak, ale nasz nastrój udzielił się i dzieciom, siedziały markotne, Paweł nie chciał się z nimi bawić. Po
południu zabrałam się z nimi z powrotem. W ostatniej chwili Paweł zdecydował się jechać z nami do War-
szawy. Wieczorem znów do ciebie dzwonił, już po przyjezdzie.
 Nie było mnie w domu  powiedziałem wymijająco, zły, że tak się tłumaczę.
 Nie musisz się wściekać.  Wydawała się już spokojna.  Mam opowiadać dalej?
Kiwnąłem głową.
 Dzisiaj rano podwiozłam Marka do szkoły i pojechałam do szpitala, Paweł jeszcze leżał w łóżku, jak
wyjeżdżałam, a potem... zadzwoniła Krysia.
 Kto to jest ta Krysia, do cholery?
 Krysia to nasza pomoc domowa, najnowsza, jeszcze jej nie znasz  tłumaczyła cierpliwie.
 No i...
 Zadzwoniła... taka rozhisteryzowana. Przyszło ich dwóch... Coś Pawłowi pokazywali, pewnie legity-
macje.
 Zabrali go?  zapytałem niedowierzająco.  Mieli nakaz aresztowania?
 Nie wiem, Krysia mówiła, że chcieli rozmawiać w domu, ale Paweł powiedział, że wolałby w jakimś
innym miejscu, tak przynajmniej twierdzi Krysia.
 A skąd wobec tego wiesz, czy nie siedzą gdzieś w kawiarni na przykład?
 Nie, bo Paweł wychodząc powiedział do Krysi:  Jakby pani dzwoniła, to powiedz, że jestem na mili-
cji".
Zatelefonowałem przy Zycie do kapitana Białowiejskiego.
 Kapitan Białowiejski jest bardzo zajęty  usłyszałem.
 Proszę powiedzieć, że dzwoni Kryński, Kryński chce z nim mówić  powtórzyłem niecierpliwie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl