[ Pobierz całość w formacie PDF ]
randkę, albo nie. Elena Valerio zaś... nie potrafił jej rozszyfrować.
- Twoja firma? To znaczy produkujesz filmy dla telewizji? -
spytała, zamykając fortepian.
- Nie tylko. Również dla kina. Prowadzę w Los Angeles firmę
producenckÄ….
Skinąwszy głową, przyłożyła rękę do czoła Jeremy'ego i
delikatnie odgarnęła mu włosy z twarzy.
Adam przełknął ślinę. Obraz kobiety ż dzieckiem wywoływał w
nim dziwne emocje.
- Daj - rzekł, podchodząc bliżej. Nie rozumiał, co się z nim
dzieje. - Zabiorę tego śpiocha, żeby ci nie gniótł sukni.
Starając się zignorować słodki korzenny zapach, jaki zdawało się
wydzielać jej ciało, przeniósł syna na kanapę. Chłopiec spał twardo;
53
RS
nawet nie drgnął. Ułożywszy go wygodnie, Adam ponownie zwrócił
siÄ™ do uroczej gospodyni.
- Przepięknie grasz. - Głos załamał mu się lekko ze wzruszenia.
- Dziękuję.
Nie zaczęła protestować; najwyrazniej znała swoją wartość.
Podobało mu się to; nie lubił fałszywej skromności. Obracał się w
środowisku twórców; jedni grzeszyli nadmierną pewnością siebie, inni
brakiem wiary w swoje umiejętności. Rzadko trafiały się osoby
autentycznie uzdolnione i pewne swojego talentu. Elena należy do
tych wyjątków.
Podszedłszy do okna, oparł się o fortepian.
- To twój główny talent? - spytał. Podniosła gwałtownie głowę.
- Właściwie tak. - Uśmiechnęła się rzewnie. -Niektórzy by
powiedzieli, że jedyny.
- Nie wierzę - oznajmił z głębokim przekonaniem.
Podejrzewał, że ma mnóstwo ukrytych talentów. Sprawiała
wrażenie osoby niezwykle kompetentnej i zaradnej.
- Grasz zawodowo? Na koncertach?
Uśmiechnęła się, zaskoczona, a jednocześnie uradowana
pytaniem. Większość ludzi z góry przyjmuje, że człowiek pozbawiony
wzroku, innymi słowy kaleka, nie może trudnić się zawodowo
czymkolwiek.
Zawahała się; korciło ją, by powiedzieć Adamowi o tym, że
dostała stypendium do szkoły muzycznej w Nowym Jorku. Ale nie
było sensu się chwalić. Zajęcia zaczynają się za kilka dni, a ona nie
54
RS
ma pieniędzy ani na przelot, ani na życie w Stanach. Fakt, że została
przyjęta, musi jej wystarczyć.
- Uczę muzyki - odparła, nie wdając się w szczegóły. - W ten
sposób zarabiam na życie.
Pokiwawszy głową, rozejrzał się dookoła. Musi skromnie
zarabiać, przemknęło mu przez myśl. Wszystko lśniło Czystością, ale
nosiło widoczne znaki długotrwałego używania. Ponownie skierował
oczy na postać przy fortepianie. Uświadomił sobie, że może się na nią
gapić bezkarnie; na ogół ludzie się peszą, odwracają wzrok, ale w tym
wypadku...
A jest na co patrzeć! Dziś miała na sobie sukienkę w kolorze
brzoskwini oraz wplecioną we włosy apaszkę koloru granatów. Przez
moment zastanawiał się, jak Elena odróżnia barwy i skąd wie, co do
czego pasuje. Dla kobiet to ważne, żeby elementy stroju
harmonizowały ze sobą. Może ma kogoś, kto jej pomaga, doradza...
Sukienka była dość luzna i miała głęboki dekolt odsłaniający
górną część piersi. Adamowi przebiegły po plecach ciarki. Powiódł
spojrzeniem po szyi Eleny, po obojczykach. Jej skóra wydawała się
miękka, delikatna. Korciło go, aby wyciągnąć rękę, pogładzić ją. Ale
wiedział, że nie może, bo Elena by go zabiła. Oczywiście w sensie
metaforycznym.
Na myśl o pieszczotach przypomniało mu się coś, nad czym
chwilę wcześniej dumał: czy jest z kimś związana?
- Mieszkasz sama? - spytał, lustrując uważnie pokój, ale nie
dostrzegł nic wskazującego na to, aby bywał tu mężczyzna.
55
RS
Elena kiwnęła głową.
- Z nikim nie jesteś związana? Uśmiechnęła się.
- Dlaczego pytasz?
- Bez powodu. Z ciekawości. Ta wyspa jest jakby stworzona dla
kochanków. Słońce, cudowna atmosfera, wspaniałe krajobrazy... Nie
szkoda, żeby się to wszystko marnowało?
Odrzuciła w tył głowę i wybuchnęła dzwięcznym śmiechem.
- Jak człowiek mieszka tu całe życie, to przyzwyczaja się do
otaczającego piękna. Na mnie te krajobrazy już nie robią wrażenia.
- Skoro tak twierdzisz... - Utkwił w niej spojrzenie. - No dobrze,
przyznaj się, jaki on jest? - Nie wierzył, aby taka kobieta żyła
samotnie.
- Kto? Mój kochanek? Mmm... - zamruczała cicho, jakby sama
myśl o nim wprawiła ją w stan błogości.
Adam zacisnął zęby. Niepotrzebnie spytał; nie chciał znać
żadnych szczegółów. Prawdę rzekłszy, miał nadzieję, że z ostatnim
facetem zerwała, a nikt nowy jeszcze nie pojawił się na horyzoncie.
- A więc mój kochanek ma silne ramiona - mówiła cichym,
zmysłowym głosem - słodki oddech i ciało greckiego boga. Zpiewa
jak anioł, ale wyłącznie dla mnie. - Westchnęła głęboko, jakby
obudziła się ze snu. - Przynajmniej tak go sobie wyobrażałam, kiedy
miałam czternaście lat.
Nie mógł wyjść ze zdumienia, że ogarnęła go wielka ulga.
- Czyli to nie jest nikt prawdziwy?
- Och, myślę, że ktoś taki na pewno gdzieś istnieje.
56
RS
Roześmiał się wesoło. Elena coraz bardziej mu się podobała,
lecz ten fakt coraz mocniej go niepokoił.
- Dziwna z ciebie kobieta. Przechyliła w bok głowę.
- Dziwna? To znaczy inna od tych, które znasz?
- Zdecydowanie inna.
- Znakomicie. Może uda mi się zburzyć twoje sztywne poglądy
na temat płci pięknej. Bo my, kobiety, różnimy się, wiesz? Nie
wyszłyśmy spod jednej sztancy.
- Zgraj coś - poprosił szeptem.
Uniosła wolno pokrywę i ułożywszy palce na klawiszach,
zagrała kilka taktów.
- A co byś chciał usłyszeć? - zapytała.
- Sama coÅ› wybierz.
Po chwili pełna żaru muzyka wypełniła pokój. Nie wiedział, co
to za utwór ani kto go skomponował, ale słuchał go z napięciem.
Dzwięki trafiały mu prosto do serca, rozpierały go, wywoływały
w nim cały wachlarz emocji. Z trudem oddychał. Nie spodziewał się
takiej reakcji. Nie spodziewał się też, że sam widok siedzącej przy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]