[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Temps?
- No có\... - Zawahała się.
- Nie musisz mówić.
- To \adna tajemnica. Po śmierci Jacka musiałam na jakiś
czas zrezygnować ze stałej pracy, a kolejne rachunki czekały
na zapłacenie.
- Nie mieliście ubezpieczenia na \ycie? - spytał delikatnym
tonem.
- Gdy ma się dwadzieścia pięć lat, nie myśli się o takich
sprawach. PieniÄ…dze potrzebne sÄ… na co innego. Jak najszybciej
wróciłam do pracy i zamieszkałam z ciotką Jacka, \eby
obni\yć koszty. Jednak by spłacić długi, musiałam brać
dodatkowe zlecenia.
- Polubiłaś taki system pracy?
- Podobały mi się ciągłe zmiany, nowi ludzie i nie
złe wynagrodzenie. Gdy Robert zaproponował mi stanowisko
kierowniczki biura, wszystkie długi miałam ju\ uregulowane.
Zrezygnowałam z poprzedniej pracy i robót zleconych, \eby
więcej czasu spędzać z Klarą.
- To był jej pomysł czy twój?
- Wspólny. Była bardzo załamana po śmierci Jacka. Oparła
się o pień, delektując się cappuccino. Dzięki za lunch. W ten
sposób mo\esz mnie przepraszać, kiedy tylko zechcesz.
- Wiesz, Macey, chodziło mi nie tylko o przeprosiny.
Pomyślałem, \e moglibyśmy zająć się twoją wczorajszą
propozycjÄ….
A więc czekała ją rozmowa o sześciu kandydatkach...
Có\, wiedziała, \e i tak tego nie uniknie.
- Znalazłeś chwilę, \eby spojrzeć na listę?
- Tak. Dlaczego właśnie te, a nie inne?
Macey odsunęła się nieco od Dereka i oparła o drzewo.
- Zastanawiałam się, czy w końcu do tego dojdzie -
powiedziała bardziej do siebie ni\ do niego.
- Do czego?
- Do prawdziwej powa\nej rozmowy, która ostatecznie
podsumuje ten eksperyment.
- Nie rozumiem...
- Derek, ta lista powinna cię albo zdziwić, albo za skoczyć,
ale nigdy zadowolić.
- Dlaczego?
- Bo brakuje na niej jednego nazwiska. Miałeś kiedyś tak
du\y kłopot z wyborem, \e musiałeś rzucać monetą?
- Jasne. Pewnie ka\demu zdarzyło się coś takiego.
- I postąpiłeś tak, jak wskazała moneta, czy rzucałeś po raz
drugi i trzeci?
- Co jedno z drugim ma wspólnego? Wyciągnął kartkę z
nazwiskami.
- Derek, jeśli nie ma tam osoby, o którą naprawdę
chciałbyś mnie spytać... a podejrzewam, \e tak właśnie jest... to
właśnie ona powinna zostać twoją \oną, a nie \adna z tych
sześciu.
Wzruszył ramionami.
- Chcesz powiedzieć, \e ta kartka to tylko taka
psychologiczna zabawa?
- Nie! - oburzyła się. - Nie bawię się z tobą w takie
sztuczki, gram w otwarte karty. Dlatego dobrze zastanów się
nad moimi słowami. Jeśli mam rację, wreszcie się dowiesz,
kogo tak naprawdÄ™ chcesz.
Zapadła długa cisza.
- Wiesz, kto to jest? - spytała w końcu Macey.
- Nie... - Pokręcił głową. - Nie myślałem o \adnej
konkretnej osobie.
Nie bardzo mu wierzyła. Jeśli mówił prawdę, to dlaczego
tak długo zwlekał z odpowiedzią?
Poło\ył kartkę na kocu i postukał w nią palcem.
- Zastanawiałem się, co w tej szóstce jest takiego
specjalnego. Czym te kobiety wyró\niły się według ciebie?
- Chcesz wiedzieć, za co powinieneś je podziwiać?
Dziękuję za zaufanie, ale to ty masz \yć z jedną z nich...
- Chciałbym wiedzieć, czym się kierowałaś, tworząc tę listę.
- Najwa\niejsze było, \eby nie wyró\niały się niczym
specjalnym.
- Macey, przyznajÄ™, \e teraz ciÄ™ nie rozumiem.
- To prawda, \e te, które skreśliłam z listy, rzeczy
wiście wyró\niały się, lecz nie w sensie pozytywnym.
- Na przykład?
- Jedna z nich niemal przewróciła Klarę przy wejściu do
Arcadii".
- Na pewno przypadkiem.
- Pewnie tak, ale mogła zatrzymać się, przeprosić i
sprawdzić, czy Klarze nic się nie stało. Jednak ona miała to w
nosie.
- Która to była?
Macey podała mu nazwisko. Derek zaskoczony uniósł
brwi.
- Zawsze zachowywała się uprzejmie.
- Przestanie udawać przy tobie, gdy o\enisz się z inną. Jeśli
o\enisz się z nią, te\ przestanie jej zale\eć na dobrych
manierach. - Odstawiła kubek. Naprawdę muszę ju\ wracać
do pracy. Jeszcze tylko pomogę ci sprzątnąć.
- Poradzę sobie. To mój ulubiony sposób robienia
porządków: wszystko do kosza. Zachowam tylko koc -
stwierdził z uśmiechem.
- Jeszcze raz dziękuję. - Czuła się niezręcznie, zostawiając
go samego. - Daj mi znać, jak potoczą się sprawy.
- Jasne.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, napiszesz mi list
polecający? - za\artowała. - Marzę o tym, by zostać
zawodowÄ… swatkÄ….
Roześmiał się, a Macey ze spuszczoną głową ruszyła w
stronę Peterson Temps. Poniewa\ wiatr wiał coraz silniej, po
wyjściu z zacisznego zakątka poczuła chłód. Ciekawe, czy
rzeczywiście da znać, co się dzieje? - pomyślała, choć
właściwie wolałaby nie otrzymywać wiadomości o jego ślubie.
ROZDZIAA SZÓSTY
Gdy wróciła do domu, niosąc dwie torby warzyw, zastała
Klarę w kuchni. Siedziała przy stoliku i patrzyła na biały,
porcelanowy talerz.
- Zaczęłaś się odchudzać? - spytała Macey pogodnym
tonem. - Jeśli tak, to zrób sobie dzień przerwy. Mam
wszystko, \eby przygotować pyszny obiad.
Klara nie uniosła głowy.
- Mo\na to przechować do jutra.
Macey zatrzymała się w pół kroku.
- Dlaczego?
Klara wzruszyła ramionami.
- Ktoś dzwonił do ciebie, i to kilka razy, więc pewnie
będziesz chciała wyjść.
Macey odstawiła torby.
- Kto?
- Mę\czyzna. Dość młody, sądząc po głosie. Klara wzięła
linijkę i marker i wzdłu\ krawędzi talerza zaczęła stawiać
kropki w regularnych odstępach.
- Nie przedstawił się?
- Pytałam, ale był bardzo tajemniczy. Podał tylko swój
numer.
Derek, pomyślała i serce zabiło jej szybciej. Wolał nie
tłumaczyć się Klarze, dlaczego syn Enid chce rozmawiać z jej
bratanicÄ….
Minęły dwa dni od pikniku w parku i dotąd nie dał znaku
\ycia. Jeśli dokonał wyboru, nie mógł przecie\ powiedzieć do
Klary: Proszę przekazać, \e dzwonił Derek McConnell.
Zdecydowałem się na Rebekę". Zresztą mógł wymienić
dowolne imię. Jednak nic nie wskazywało na to, \e ju\ zdą\ył
podjąć decyzję. W ciągu czterdziestu ośmiu godzin, gdyby
nawet wziął sobie wolne w firmie, nie był w stanie poznać
dostatecznie dobrze całej szóstki kandydatek. Co prawda dla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]