[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prawdziwy mężczyzna.
Zrobiło jej się gorąco. Serce tłukło się o jej żebra. Instynkt podpowiadał: uciekaj!
Nie mogła jednak nawet ruszyć palcem. Jej umysł wypełniła seria szokujących, erotycz-
nych obrazów. Wreszcie udało jej się odwrócić głowę. Okazało się, że to był błąd. Dwie
ściany przestronnej łazienki były lustrzane, przez co ujrzała jego zwielokrotnione odbi-
cie, atakujÄ…ce jÄ… ze wszystkich stron.
Przymknęła powieki i zacisnęła kurczowo palce na okrywającym ją materiale.
- Proszę dać mi pięć minut na ubranie się - powiedziała cichym głosem.
- Posiadasz jakieÅ› ubrania?
- Oczywiście, że tak! Suszą się na... - Zdębiała.
Ubrania, które wisiały na kaloryferze, zniknęły bez śladu!
- Urojona garderoba. Ciekawy przypadek.
Evie warknęła pod nosem.
- Dlaczego nie wierzy pan w ani jedno moje słowo? Niepotrzebnie strzępię sobie
język - rzuciła z pretensją.
- Mylisz się - odrzekł poważnym tonem. - Zgaduję, że twoje ubrania zabrał Carlos.
Prawda?
- SkÄ…d pan wie?
- Namówił cię na spędzenie nocy w apartamencie. Nie sądzę, żeby zrobił to z do-
broci serca.
Evie poczuła niewysłowioną ulgę.
- Nie wiedziałam, że mi pan uwierzył!
- Z początku nie wierzyłem. Teraz wszystko układa się w sensowną, ohydną ca-
łość. - Zaklął po włosku i zacisnął zęby.
R
L
T
- Nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. I niech tak zostanie. Chcę się
tylko stąd wreszcie wydostać - jęknęła błagalnie. - Jeśli przyniósłby mi pan jakieś ubra-
nia, mogłabym zostawić pana w spokoju.
- Nigdzie stąd nie pójdziesz.
- Skoro został pan wmanipulowany w tę niezręczną sytuację - zaczęła, starannie
dobierając słowa - to chyba byłoby najlepiej, gdybym jak najszybciej się stąd oddaliła.
UkryjÄ™ siÄ™ gdzieÅ›, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Z jego ust wydobył się gromki, gorzki śmiech.
- Naprawdę jesteś taka naiwna? - zapytał cynicznym tonem. - Prasa wytropi cię na
końcu świata.
Evie potrząsnęła głową.
- Ale po co? Jestem nikim.
- Być może byłaś nikim, zanim postanowiłaś położyć się nago na moim łóżku. W
wyniku tego incydentu stałaś się osobą, w pewnym sensie, ważną i cenną.
- Przecież nic takiego nie robiliśmy!
- Przykro mi, ale robiliśmy - zaoponował.
- To pana wina! To pan mnie pocałował. Szczerze mówiąc, nie mam zielonego po-
jęcia, dlaczego pan to zrobił.
Znowu poczuła w ciele dziwne ciepło, wspominając tamtą chwilę. Ten erotyczny
ładunek zawarty w jednym krótkim pocałunku...
- Po pierwsze, daruj już sobie tego  pana". Ta niefortunna sytuacja w pewien spo-
sób, dość nietypowy i niezamierzony, zbliżyła nas do siebie. Mów mi Rio. - Posłał jej
zdawkowy uśmiech. Nie odwzajemniła go. - Po drugie, sprowokowałaś mnie do poca-
łunku. Byłaś naga.
Evie rzuciła mu gniewne spojrzenie. Ten arogant ma czelność zwalać winę na
mnie? - pomyślała oburzona.
- To znaczy, że rzucasz się na każdą nagą kobietę, którą zobaczysz?
- Zazwyczaj kobieta rozbiera się dopiero po tym, jak ją pocałuję - wyjaśnił sardo-
nicznym tonem. - Taka jest naturalna kolejność zdarzeń. Wprawdzie niektóre kobiety
R
L
T
wykazują się sporą inwencją, usiłując zwrócić na siebie moją uwagę, lecz dotychczas
żadna nie rozłożyła się naga na moim łóżku. To pewien ewenement.
- Chyba już ustaliliśmy, że zostałam wrobiona! - zawołała poirytowana. - Gdybym
wiedziała, że przyjedziesz w środku nocy, nie przeszłoby mi przez myśl, żeby położyć
się na twoim łóżku. To chyba jasne jak słońce!
- Wcale nie. Ta fotografia jest warta fortunÄ™.
- Może i tak, ale ja nie dostanę złamanego grosza! - odwarknęła, ruszając w kie-
runku drzwi. Narzuta sunęła za nią po podłodze niczym tren sukni ślubnej.
- DokÄ…d siÄ™ wybierasz?
- Wychodzę. Mam dość tej rozmowy. Zadzwonię do pracującej tu koleżanki. Po-
proszę ją, żeby przyniosła mój uniform, a potem schowam się gdzieś, gdzie nawet prasa
mnie nie znajdzie.
- Ucieczka nigdy nie jest dobrym rozwiÄ…zaniem.
- Oszczędz sobie wygłaszania kazań - burknęła. - Jeśli jednak masz jakiś lepszy
pomysł, jak wybrnąć z tej sytuacji, to proszę bardzo, chętnie o nim posłucham. Dla ciebie
to proste. Otaczasz się ochroniarzami, jezdzisz limuzynami, mieszkasz w pilnie strzeżo-
nych apartamentach i willach. Wystarczy, że zamkniesz się w jednym ze swoich pałaców
i przeczekasz, aż burza medialna ucichnie. Ze mną będzie inaczej. Codziennie będę mu-
siała żyć z konsekwencjami tego, co się wydarzy. Ludzie będą się ze mnie śmiali. Pewnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl