[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomogła odzyskać Lottę, tak? - mruknęła opryskliwie. Skąd ta
nagła złość? Czyżby miała do niego pretensję, bo zachował się
rozsądnie i znowu ją zaskoczył? Zamiast gardłować o prawach i
obowiązkach mężczyzny po prostu uznał jej racje, obracając
niezręczną sytuację w żart.
- Obrażasz siebie i mnie, plotąc takie bzdury - odparł z ponurą
miną, jakby udzieliła mu się jej irytacja. - Pomijając sprawy
rodzinne, opiekuję się tobą całkiem bezinteresownie, bo
obowiązuje mnie stare duńskie prawo gościnności: - Uśmiechnął
się przekornie. - Zresztą jesteś warta znacznie więcej niż ta
porcja łososia, chociaż ten był znakomity. To prawdziwy
przysmak, ale mam świadomość, że choćbym karmił cię
codziennie takimi specjałami, nie dasz się namówić do
postępowania wbrew swojej woli.
- Cieszę się, że to rozumiesz - odparła, śmiało patrząc mu w
oczy. - Nie chcę, żeby powstały między nami jakieś
niedomówienia.
- Ach tak? Ciekawy wniosek, zwłaszcza że sama je mnożysz,
min skat - odparł cicho, z naciskiem wymawiając duński zwrot.
Minę miał gniewną. - %7łyłem z Lotta Pettersen, ale to już
przeszłość. Rozstanie było długie i bolesne. Od sześciu miesięcy
nic nas już nie łączy.
- Od niej słyszałam inną historię! - Powinna ugryzć się w
język, ale było za pózno; uwaga padła.
- Wierzysz jej, nie mnie? - Uśmiechnął się i popatrzył w oczy
tak, że krew zaczęła szybciej krążyć w jej żyłach.
RS
67
- Opowiedziała mi wszystko o waszym związku, ty natomiast
jesteś bardzo oszczędny w słowach - odcięła się natychmiast. -
ZresztÄ…, co mnie to obchodzi?
- Nie mogę się bronić? Osądziłaś podejrzanego mimo braku
dowodów?
- Lotta jasno i wyraznie dała mi do zrozumienia, jak się
sprawy mają - zaczęła chłodnym, opanowanym tonem. -
Opowiedziała mi o waszych rozstaniach i powrotach. Skoro
takie rozgrywki ciÄ™ podniecajÄ…, baw siÄ™ do woli, ale mnie w to
nie mieszaj. Chcesz, żeby była o ciebie zazdrosna? Na pewno
znajdziesz mnóstwo kobiet gotowych pomóc ci w tej intrydze.
- Masz całkowitą rację. - W jego głosie usłyszała niski,
wibrujący ton. Nonszalancko wzruszył ramionami. -
Zastanawiające, czemu wybrałem ciebie, prawda? Dlaczego
miałbym udawać, że wpadła mi w oko starsza siostra
dziewczyny, która naraziła moją rodzinę na duże przykrości? -
Wstał, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że nie oczekuje
odpowiedzi.
Gina czuła się upokorzona, jakby niespodziewanie dostała w
twarz, ale starała się tego nie okazywać. Pospiesznie dopiła
kawÄ™.
- Kom! - rzucił po duńsku, stanął za krzesłem i odsunął je,
pomagając Ginie wstać. - Chyba nie chcesz się spóznić na pokaz
sztucznych ogni.
Pięć minut pózniej wybiła północ i na tle wieczornego nieba,
które przypominało kurtynę z granatowego aksamitu, pojawiły
się dziesiątki barwnych, świetlistych wzorów. Zabrzmiał świst i
huk rozrywających się ładunków. Zachwycona Gina raz po raz
wstrzymywała oddech, oglądając wspaniałe widowisko. Ten
pokaz był naprawdę wyjątkowy. Tak samo sądzili inni
widzowie, którzy z zapartym tchem zadzierali głowy.
Gdy rozległ się głośny huk i niebo przesłonił deszcz złotych
iskier opadający w dół z głośnym szelestem, wystraszona
cofnęła się odruchowo, szukając schronienia w objęciach
RS
68
Rune'a. Przylgnął do niej całym ciałem i otoczył ramionami.
Mocna dłoń dotknęła jej biodra.
Pokaz skończył się piętnaście minut po północy.
- Pora iść. - Gina usłyszała tuż przy uchu czuły szept.
Zakłopotana bliskością Rune'a wysunęła się z jego objęć.
- To już koniec? - dopytywała się rozczarowana.
- Co za dużo, to niezdrowo - odparł mentorskim tonem, jakby
miał do czynienia z kapryśną dziewczynką. - Przypommj sobie,
jak skończył właściciel latającego kufra z bajki Andersena. Nie
zachował ostrożności, odpalając fajerwerki z magicznego
wehikułu, i stracił życiową szansę. Jeśli chcesz, przyjdziemy tu
pojutrze. Takie widowiska odbywają się co drugi dzień, zawsze
o północy.
- Nie wiem, czy znajdę czas - odparła.
- Dlaczego? Przecież masz urlop.
Zapadło kłopotliwe milczenie. Gina szukała gorączkowo
argumentów przeciwko kolejnemu spotkaniu. Rune na
podstawie kilku uwag i własnych uprzedzeń uznał ją za flirciarę,
która chętnie zawiera nowe znajomości i udaje niewiniątko,
żeby omotać mężczyznę i podporządkować go sobie. Z
pewnością nie był o niej najlepszego zdania, skoro tak łatwo
uwierzył, że poderwała w kawiarni angielskiego studenta. Bez
skrupułów okłamał też recepcjonistkę, twierdząc, że są
kochankami.
W pewnym sensie sama była sobie winna. Czemu oddała mu
pocałunek w nocnym klubie? Powinna zaprotestować i oburzyć
się, zrobić awanturę lub spoliczkować natręta, ale się na to nie
zdobyła.
Przyszło jej do głowy, że na dobrą sprawę przestała mu być
potrzebna. Nie odniosła żadnych sukcesów w tropieniu
zakochanej pary, a tymczasem Rune dysponował kontaktami i
możliwościami finansowymi, o których mogła tylko marzyć.
Niedługo będzie miał wszystkie potrzebne informacje. W takim
RS
69
razie czemu chciał, żeby się nadal spotykali? Odpowiedz była
oczywista: chodziło o Lottę, mimo że twierdził, że jest inaczej.
Kiedy po rozmowie z nią oświadczyła, że przejrzała jego grę,
usłyszała w odpowiedzi, że takie rozumowanie pozbawione jest
wewnętrznej logiki. Zdawała sobie sprawę, że nadal ją zwodzi.
Wprawdzie nie brakowało dziewczyn, które chętnie by się z nim
związały - choćby na krótko, ale po co miałby zawracać głowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]