[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mają z Gideonem nic wspólnego.  Książka jest świet-
na  zapewniła i celowo zmieniła temat.  A co
powinnam dać Davidowi?
 Proste  odparł z uśmiechem.  Wczoraj wieczo-
ZWITECZNE SPOTKANIE 57
rem z nim rozmawiałem; on też jej nie czytał, a miałby
wielkÄ… ochotÄ™.
To mogła zrozumieć znacznie łatwiej... Chociaż
czy nie będzie się to wydawało niegrzeczne, jeśli im
kupi to samo?
Gideon zerknÄ…Å‚ na niÄ… spod oka.
 Zapewniam cię, że obaj będziemy zachwyceni.
 Doskonale  zgodziła się szybko.
Doszła do wniosku, że biorąc pod uwagę matrymo-
nialne zamiary Crys, bezosobowy podarunek to naj-
lepsze wyjście z sytuacji. Trudno było o nich zapom-
nieć  tym bardziej że kiedy odjeżdżali, przyjaciółka
odprowadziła ich na podjazd i bacznie obserwowała.
ROZDZIAA PITY
 Gotowe  oznajmił Gideon z satysfakcją, kiedy
wielki pająk wyleciał za okno.
 Dziękuję  odpowiedziała Molly ze skrępowa-
niem.
Odwiedziny mężczyzny w jej sypialni drugi raz
w ciągu dwudziestu czterech godzin zupełnie wytrąci-
ły ją z równowagi.
Wspólna wyprawa do miasta przebiegła zupełnie
inaczej, niż to sobie wyobrażała. Sądziła, że Gideon
zostawi ją i zajmie się własnymi sprawami, więc
będzie mogła samotnie przejść się po miasteczku. On
tymczasem wydawał się całkiem zadowolony z okazji,
żeby pospacerować w jej towarzystwie. Nawet kiedy
weszła do księgarni po książki, po prostu zaczekał
przed wejściem, a potem podjął wspólną przechadzkę.
Ogromnie zbiło ją to z tropu  oględnie mówiąc.
Wszyscy wokół promienieli świątecznym nastrojem;
w niczym nie przypominało to szaleńczej krzątaniny
i pośpiechu, jaki Molly zostawiła za sobą w Londynie.
Zdawało się, że każdy ma czas, by przystanąć na
krótką pogawędkę ze znajomymi, chociaż większość
uginała się pod ciężarem pięknie opakowanych pa-
czek. Domy udekorowane różnobarwnymi światełka-
mi dopełniały radosnego obrazu.
ZWITECZNE SPOTKANIE 59
W otoczeniu takiej życzliwości i dobrej woli trudno
było się dąsać  nawet Gideon zdawał się odprężony,
chociaż wciąż zachowywał się z rezerwą. Jego za-
chowanie rozbudziło w niej nadzieję, że święta nie
okażą się tak przykre, jak się obawiała.
 Ciekawe, gdzie się wszyscy podziali?  spytała,
marszczÄ…c brwi.
Marzyła, by jak najszybciej pozbyć się gościa ze
swojego pokoju, lecz zarazem nie chciała, by go ktoś
zobaczył. Parę chwil wcześniej wrócili z miasteczka;
po drodze kupili obiecaną gazetę i odebrali mięso od
rzeznika.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
 Może pojechali gdzieś na lunch i uznali, że my
zrobimy to samo.
Jasne, już widziała siebie i Gideona zasiadających
do wspólnego posiłku: bez wątpienia skończyłoby się
to dla obojga poważną niestrawnością. Chociaż biorąc
pod uwagę zapał Crys jako swatki, Molly nie zdziwiła-
by się wcale, gdyby przyjaciółka zostawiła ich samych
dla ugruntowania znajomości.
 Może  skrzywiła się.  W takim razie...
 Cześć wam!  W drzwiach sypialni stanął David.
 Pamiętacie może, czy chorowaliście na wietrzną
ospÄ™?
 Słucham?  spytał Gideon zaskoczony
Drugi mężczyzna oparł się swobodnie o framugę.
 Zdaje się, że mały Peter marudził z powodu
wysypki na buzi i klatce piersiowej. Lekarka właśnie
go bada, żeby stwierdzić, czy to nie ospa wietrzna
 wyjaśnił.
60 CAROLE MORTIMER
 Biedactwo  westchnęła Molly ze współczu-
ciem.  Pójdę do Crys...
David powstrzymał ją gestem.
 Nie, jeśli nigdy nie chorowałaś  ostrzegł.
 Chorowałam  uspokoiła go.  Moja mama twier-
dzi, że zanim skończyłam rok, przeszłam wszystkie
choroby dziecięce  dodała ponuro.
 Czemu mnie to nie dziwi?  mruknÄ…Å‚ Gideon.
Spojrzała na niego urażona.
 A ty miałeś ospę wietrzną?
Westchnął ciężko.
 Tak się składa, że nie  przyznał niechętnie.
 Niedobrze  skrzywił się David.  Jeśli to rzeczy-
wiście wiatrówka, to Peter zarażał najbardziej od
chrzcin  wyjaśnił, kiedy Gideon pytająco uniósł brwi.
Molly opanowała uśmiech. %7łal jej było małego
Petera, ale myśl o aroganckim Gideonie Webberze
złożonym niemocą w łóżku i pokrytym okropnymi
cętkami mogłaby rozbawić każdego.
 Może powinieneś wyjechać?  zaproponowała
lekkim tonem.
 Obawiam się, że to nie wchodzi w grę  wtrącił się
David.  Ponieważ wszyscy mieliśmy kontakt z małym,
musimy tu zostać co najmniej pięć dni, by sprawdzić,
czy któreś z nas nie zachoruje. Tak powiedziała lekarka.
Pięć dni? Molly liczyła, że już za dwa dni uwolni się
od towarzystwa Gideona! WidzÄ…c jednak jego ironicz-
ny grymas, starannie ukryła przerażenie.
 Sprawdzę, co tam u nich  oznajmiła energicz-
nie, odwracajÄ…c siÄ™ plecami do Gideona i jego wszyst-
kowiedzących spojrzeń.
ZWITECZNE SPOTKANIE 61
Biedny Peter wyglądał na bardzo nieszczęśliwego,
kiedy weszła do jego pokoju parę chwil pózniej. Blada,
wystraszona Crys trzymała go na rękach.
 Jak się czuje?  zapytała Sama, z niepokojem
patrzÄ…cego na synka.
 Popularnie nazywa siÄ™ to pokrzywkÄ…  odpowie-
działa zamiast niego młoda pani doktor.  Trochę
swędzi, ale na szczęście nie towarzyszy jej gorączka
ani inne przykre objawy  dodała uspokajająco.  Bie-
dny maluch ma po prostu dość wszystkiego; tak,
Peterze?  Pogłaskała go pocieszająco.  I to jeszcze
w pierwsze święta w życiu!
Peter  mimo zaczerwienionych policzków i nie-
szczęśliwej miny  rzeczywiście wyglądał lepiej niż
jego rodzice, stwierdziła Molly.
 To doskonała nowina  uśmiechnęła się uspoko-
jona.
 Prawda?  odpowiedziała z uśmiechem lekarka,
wyraznie zadowolona, że może porozmawiać z kimś
poza przerażonymi rodzicami.  Jestem pewna, że
wysypka szybko zejdzie i mały wkrótce odzyska hu-
mor. Gdyby jednak zaczął marudzić, proszę mnie
wezwać bez najmniejszych oporów. Mam dyżur przez
całe święta  dodała smutno.
 Współczuję  westchnęła Molly, odprowadzając
ją do wyjścia.
Kiedy mijały salon, światełka na choince błysnęły
wesoło. Lekarka wzruszyła ramionami.
 Nie miałam wyjścia; moi wspólnicy mają rodzi-
ny i chcieliby spędzić trochę czasu w domu.
Wyglądała na trzydzieści parę lat i była bardzo
62 CAROLE MORTIMER
Å‚adna  rzeczowa blondynka o niebieskich oczach;
zdawało się niesprawiedliwe, że spędzi święta sama. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl