[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na dystans, przed nią będzie umiał się otworzyć bez ograniczeń. I przez jakiś
czas wierzyła, \e tak jest. Ale kiedy minęło upojenie miodowym miesiącem,
zaczęła podejrzewać, \e została oszukana.
Nawet kiedy byli ze sobą najbli\ej, kiedy czuła, \e traci własną
osobowość i niezale\ność, dręczyła ją obawa, \e jakaś część Christophera
Dodsona Banksa jest dla niej niedostępna. Niezale\nie od tego, ile mu dawała.
Tak bardzo starała się stać taką, jaką jej zdaniem, chciałby ją widzieć. Ale to
nigdy nie wystarczało. Coś w nim pozostawało zawsze poza jej zasięgiem.
Wcale nie śledziłam twojej kariery! stwierdziła. To była prawda.
Niestety, oczywisty ciąg dalszy, \e nic ją nie obchodziło, co się z nim działo po
ich rozstaniu, nie był ju\ taki prawdziwy.
Po dziesięciu latach i rozwodzie? odciął się bez wahania. Na pewno
nie.
ROZDZIAA CZWARTY
Oczywiście Lucy rozpoznała te słowa jako swoje własne. Jej złość
wzrosła do poziomu niebezpiecznego. Wstała od stołu.
To był błąd oznajmiła, sięgając po torebkę. Wychodzę stąd.
Szczęśliwego Nowego Roku. Niech ci się dobrze wiedzie.
Nie! Chris przechylił się przez stół i chwycił ją za nadgarstek.
Próbowała się wyrwać. Jego uścisk był tak mocny, \e pewnie pozostaną
po nim siniaki. Smukła sylwetka i eleganckie maniery Chrisa sprawiały, \e
łatwo było nie docenić jego siły fizycznej. Lucy przypomniał się nagle dzień, w
którym jej bracia podstępem zmusili go, by pomógł im w rozładowaniu
cię\arówki. Chris doskonale dotrzymał im kroku i prawie się nie spocił. Vinnie,
Joey i Mikey nie kryli zaskoczenia.
Puść mnie! za\ądała, odpychając wspomnienie od siebie.
Przepraszam.
Lucy zamarła, słysząc ton jego głosu. Tego samego tonu u\ył, gdy starał
się ją namówić na tego drinka. Był pełen gwałtownego uczucia, ale jednocześnie
świadczył o podatności na ciosy.
A\ do dzisiaj nie słyszała, by Chris w ten sposób mówił. Nawet w
chwilach miłosnej ekstazy, kiedy wykrzykiwał ochrypłymi, prawie
niezrozumiałymi sylabami, jak bardzo jej potrzebuje. Szczerze mówiąc
wierzyła, \e w ogóle nie potrafi mówić w ten sposób. Albo nie chce. W ka\dym
razie nie w zasięgu jej słuchu.
Mo\e mówił w ten sposób do kobiety, w której ramionach znalazła go
dziesięć dni przed pierwszą rocznicą ich ślubu. Lucy nie wiedziała i nigdy o to
nie pytała. Mówiła sobie, \e to nie ma znaczenia. Zdrada była zdradą, a
wszystkie gdyby , mo\e i ale oraz pokrętne wyjaśnienia nie miały tu nic
do rzeczy. Jej ojciec, bracia, wujowie i kuzyni poparli jÄ…, walczÄ…c o honor
rodziny Falco z zapałem mogącym sugerować, \e są świe\ymi emigrantami ze
słynącej vendettami Sycylii, a nie Amerykanami w drugim i trzecim pokoleniu,
w dodatku z korzeniami w Lombardii, w północnych Włoszech. Ale teraz...
Za co przepraszasz? zapytała, z trudem powstrzymując dr\enie głosu.
śałowała, \e nie mogła zrobić tego samego z sercem. Zastanawiała się, czy
Chris czuje, jak szybko bije jej puls.
Zacisnął usta. Piwno-szare oczy były pełne uczuć.
Mo\esz poświęcić dzień lub dwa na wysłuchanie mnie? Lucy
westchnęła. Jej kolana zrobiły się jak z galarety.
Chris...
Mogę w czymś pomóc?
Słowa te wypowiedział kelner, elegancko odziany młodzieniec z
kucykiem i ze złotym kolczykiem w uchu. Zachowywał się wyjątkowo
grzecznie, jednak coś w jego postawie sugerowało, \e podszedł do ich stolika,
gdy\ wyczuł potencjalne kłopoty.
Lucy poczuła, jak Chris puszcza jej nadgarstek. Opadła z powrotem na
swoje krzesło, rzucając kelnerowi przelotny uśmiech.
Nie, dziękujemy.
Drugi kieliszek wina?
Nie, nie trzeba.
Jeszcze jednÄ… szkockÄ…?
Nie, dziękuję.
Chcielibyśmy zapłacić powiedziała po chwili Lucy. Młodzieniec
zawahał się, spoglądając to na jeden, to na drugi koniec stołu. W końcu
oznajmił:
Tak jest, proszÄ™ pani.
Chyba zachowaliśmy się trochę zbyt ostentacyjnie zauwa\ył Chris z
nerwowym śmiechem, kiedy kelner odszedł od stolika. Lucy poczuła, \e się
rumieni.
Chyba tak potwierdziła, rozmasowując nadgarstek i odwracając
wzrok.
Minęło kilka sekund.
A jeśli chodzi o płacenie...
Spojrzała na byłego mę\a. Nie po raz pierwszy tego wieczora zauwa\yła,
\e upływ czasu prawie go nie tknął. Kilka nowych zmarszczek w kącikach oczu.
Leciutkie pogłębienie linii wokół ust. Mo\e kilka srebrnych nitek na skroniach.
Ale poza tym Chris wyglądał tak samo jak wtedy, kiedy po raz pierwszy go
zobaczyła.
Umówiliśmy się na jednego drinka zauwa\yła. Pięknie ukształtowane
usta Chrisa skrzywiły się nieco.
To prawda. Bez \adnych zobowiązań.
Spuściła oczy i zaczęła znów bawić się kieliszkiem. Wcią\ istniał między
nimi fizyczny pociąg. Nie było to ju\ tamto nieokiełznane po\ądanie, które
kiedyś o mało jej nie zniszczyło, ale w ka\dym razie było to więcej, ni\ poczuła
do kogokolwiek od ich rozwodu.
Nie, \eby jakoś specjalnie się pilnowała przez ostatnie dziesięć lat. Była
normalnÄ…, zdrowÄ… kobietÄ… z normalnymi, zdrowy»mi potrzebami. UmawiaÅ‚a siÄ™
z ró\nymi ludzmi. Z kilkoma atrakcyjnymi kawalerami poszła do łó\ka. Nawet
rozwa\ała mo\liwość zamieszkania z jednym z nich. Ale kiedy przychodziło do
powa\nych deklaracji, wycofywała się. Czegoś jej brakowało.
Oczywiście, w jej mał\eństwie te\ czegoś brakowało. Zwłaszcza pod
koniec. I kto wie? Mo\e na początku te\. Ta myśl i wiele innych zaczęły jej
chodzić po głowie, gdy straciła pewność co do tego, co naprawdę stało się
między nią a Chrisem.
Przepraszam powtórzył cicho Chris, znowu łowiąc jej spojrzenie.
Tak?
Za tę gadkę o dziesięciu latach i rozwodzie. To było zupełnie
niepotrzebne.
Zaśmiała się niepewnie.
Ja to powiedziałam pierwsza.
Tak. Ale ty masz prawo.
Prawo?
U\ywać sobie na mnie. Nawet strzelać.
Tak... myślisz? Serce Lucy zabiło gwałtownie.
A ty nie?
Oczywiście, \e tak myślała! Złamał przysięgę mał\eńską i zniszczył
marzenia o szczęśliwym \yciu. A jednak...
To było dawno temu, Chris.
Przeszłość jest zamknięta i nale\y zostawić ją w spokoju? Lucy oblizała
wargi, dręczona mnóstwem sprzecznych uczuć.
W końcu westchnęła.
Nie dzisiaj.
Były mą\ obserwował ją w milczeniu przez kilka chwil, a potem skinął
głową, najwyrazniej zgadzając się na jej prośbę.
Dobrze.
Kelner wrócił z rachunkiem. Lucy wzięła torebkę, wyjęła z niej kartę
kredytową i podała mu.
Wracam za moment obiecał młodzieniec.
Czy przedtem mówiłeś powa\nie? zapytała Lucy. O tej propozycji
pracy dla fundacji?
Jak najbardziej.
A co na to twoi rodzice? To było niebezpieczne pytanie. Stwierdzenie,
\e jej pewność w noc poślubną, i\ uda się jakoś uporać z teściami o błękitnej
krwi, okazała się pomyłką, byłoby olbrzymim niedopowiedzeniem. Ale i tak
była ciekawa.
Chris wziął szklankę z rozwodnioną szkocką, upił du\y łyk i z brzękiem
postawił ją na stole.
Nie mam zielonego pojęcia.
Nie powiedziałeś im?
A kiedy ty powiedziałaś swojej rodzinie, \e zamierzasz pracować dla
Gulliver s Travels?
Lucy zarumieniła się na wspomnienie tamtej sytuacji. Zrozumiała te\, \e
[ Pobierz całość w formacie PDF ]