[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ro¿ytnych murów. Za Swi¹tyni¹ nagÅ‚y wznios stoku górskiego pozosta-
waÅ‚ w cieniu i wywoÅ‚ywaÅ‚ uczucie trwogi. PotarÅ‚ dÅ‚oñ o dÅ‚oñ, walcz¹c
z chÅ‚odem i udaÅ‚ siê w stronê Swi¹tyni.
MySlał o tym, co ostatnio przeczytał o Delfach i próbował wy-
obraziæ sobie, jak by to byÅ‚o odwiedziæ Swiête miejsce u szczytu jego
chwaÅ‚y. Rwi¹tynia zostaÅ‚a wzniesiona w czwartym wieku przed Chry-
stusem, po tym, jak poprzedni¹ zniszczyÅ‚o trzêsienie ziemi. Przez na-
stêpne stulecia ustaliÅ‚a siê specjalna formuÅ‚a. Pielgrzymi pragn¹cy znaæ
swoj¹ przyszÅ‚oSæ musieli wpierw zÅ‚o¿yæ w ofierze owcê lub kozê i do-
piero wtedy, kiedy odczyt z wnêtrznoSci zwierzêcia byÅ‚ pomySlny, byli
wpuszczani do Swi¹tyni. Gdy osoba byÅ‚a bogata, to wnêtrznoSci bez
w¹tpienia miaÅ‚y ukÅ‚ad pomySlny wywnioskowaÅ‚ Indy.
Po przejSciu przez portal widzieli najpierw Sciany z napisami
typu: Poznaj siebie czy Niczego za wiele . Za portalem znajdo-
waÅ‚y siê pos¹gi Posejdona, Apollina i Mojr. Inne skarby to pos¹g
Homera i ¿elazne krzesÅ‚o, na którym siedziaÅ‚ Pindar, gdy przyjechaÅ‚
do Delf Spiewaæ ody na czeSæ Apollina.
Poni¿ej powierzchni ziemi znajdowaÅ‚y siê główne kaplice Swi¹-
tyni. Wielka, zÅ‚ota statua Apollina strzegÅ‚a wejScia do wewnêtrzne-
go sanktuarium nazywanego adytonem. W sanktuarium tym znajdo-
waÅ‚ siê grób Dionizosa i trójnóg, na którym siadaÅ‚a Pytia i wdychaÅ‚a
tajemnicze gazy, wznosz¹ce siê przypuszczalnie z rozpadliny w zie-
mi. Tam równie¿ le¿aÅ‚ omfalos, czarny, sto¿kowaty kamieñ, który
byÅ‚ uwa¿any za pêpek Swiata i zawsze znajdowaÅ‚ siê w pobli¿u Py-
tii, gdy ta przemawiała.
%'
Ale to wszystko przepadÅ‚o, zaginêÅ‚o, zostaÅ‚o ukradzione lub
zniszczone mySlaÅ‚, mijaj¹c Rwiêt¹ Drogê. ZatrzymaÅ‚ siê w miej-
scu, w którym lina blokowaÅ‚a wejScie do Swi¹tyni. Dopóki nie bê-
dzie wiadomo czegoS wiêcej o oparach, nikomu nie wolno byÅ‚o wcho-
dziæ gÅ‚êbiej.
Zanim lina zostaÅ‚a rozci¹gniêta, Dorian dokÅ‚adnie zmierzyÅ‚a
szczelinê. W najszerszym miejscu miaÅ‚a okoÅ‚o dziewiêciu stóp i by-
ła długa na trzydzieSci stóp. Ziemia na brzegach rozpadliny była
wybrzuszona, a szparê otaczaÅ‚ waÅ‚ piachu i kamieni. Jednak¿e po-
dejSæ mo¿na tam byÅ‚o tylko od strony najbli¿szej wejScia do Swi¹ty-
ni. Z drugiej strony dostêpu broniÅ‚ gÅ‚êboki rów.
Cienka niæ dymu pojawiÅ‚a siê nad waÅ‚em. Indy spojrzaÅ‚ na zega-
rek. Dwudziesta trzydzieSci dziewiêæ. Cztery godziny i dwadzieScia
trzy minuty od ostatniej emisji. DokÅ‚adnie na czas. W ci¹gu kilku
sekund opary zgêstniaÅ‚y i zakÅ‚êbiÅ‚y siê nad szczelin¹.
Co by siê staÅ‚o, gdyby spróbowaÅ‚ wdychaæ gazy? Najprawdopo-
dobniej byÅ‚a to po prostu woda zamieniona przez rozgrzan¹ ziemiê
w parê. Cholera, miaÅ‚ ju¿ doSæ obserwowania tych oparów. Spróbuje
gazu i udowodni, ¿e jest nieszkodliwy. Je¿eli chocia¿ trochê zakrêci
mu siê w gÅ‚owie, mo¿e po prostu cofn¹æ siê i odetchn¹æ Swie¿ym
powietrzem.
ObejrzaÅ‚ siê do tyÅ‚u i przeÅ‚o¿yÅ‚ nogê przez linê. Powietrze nad
szczelin¹ miaÅ‚o teraz fioletow¹ barwê. Jego serce zaczêÅ‚o biæ szyb-
ciej, gdy przekÅ‚adaÅ‚ drug¹ nogê. Mo¿e to bÅ‚¹d. Mo¿e to jest truj¹cy
gaz.
Skoñcz z tym wreszcie. Zrób to.
Jones, co ty tam robisz?
OpuSciÅ‚ nogê, staj¹c okrakiem nad lin¹ i spojrzaÅ‚ za siebie na
Dorian wynurzaj¹c¹ siê z cienia chaty. Ksiê¿yc oSwietlaÅ‚ poÅ‚owê jej
twarzy. Z zakÅ‚opotaniem powróciÅ‚ przed linê.
Znów siê zaczêÅ‚o. DokÅ‚adnie o czasie.
To widzê zbli¿yÅ‚a siê do niego. Ale nie odpowiedziaÅ‚eS na
moje pytanie. Co zamierzaÅ‚eS zrobiæ?
PróbowaÅ‚ znalexæ jak¹S wymówkê.
ChciaÅ‚em siê przyjrzeæ z bliska.
MySlaÅ‚am, ¿e wyraziÅ‚am siê jasno, zabraniaj¹c tobie czy ko-
mukolwiek wchodziæ tam, gdy opary siê unosz¹.
Mo¿e to krew bogów.
Teraz widziaÅ‚ jej twarz dokÅ‚adnie; nie byÅ‚a rozbawiona. W ¿y-
Å‚ach bogów pÅ‚yn¹Å‚ specjalny eteryczny pÅ‚yn.
&
Nie czas na ¿arty burknêÅ‚a. Archeologia wymaga racjonal-
nego mySlenia i powolnej pracy.
Je¿eli chcesz mówiæ racjonalnie, w porz¹dku. O gazach nie do-
wiemy siê nic, dopóki ktoS tam nie wejdzie i nie bêdzie nimi oddychaÅ‚.
A ty chcesz byæ t¹ osob¹, jak przypuszczam?
Jestem gotów spróbowaæ.
Nie odpowiedziała stanowczo. W ten sposób tego nie zro-
bimy w tym momencie opary zaczêÅ‚y sÅ‚abn¹æ, opadÅ‚y i zniknêÅ‚y.
Dorian sprawdziÅ‚a godzinê. Gdzie jest notes? Nie zapisujesz czasu?
ZostawiÅ‚em w chacie, a czas zapamiêtujê powiedziaÅ‚ jej, o któ-
rej godzinie gazy siê uniosÅ‚y.
Dorian pokrêciÅ‚a gÅ‚ow¹.
Jones, jeSli chcesz zostaæ archeologiem, musisz nauczyæ siê
cierpliwoSci. Epoka łowców skarbów, archeologów-poszukiwaczy
przygód ju¿ minêÅ‚a. Archeologia to powolna, staranna praca. Stu-
diujemy najdrobniejsze szczegóły, fragmenty, szcz¹tki, odpryski cza-
sów. W ten sposób powiêkszamy nasz¹ znajomoSæ przeszÅ‚oSci.
Rozumiem to, ale w tym wypadku musimy spojrzeæ z geolo-
gicznego punktu widzenia. Im dÅ‚u¿ej czekamy, tym wiêksze jest ry-
zyko straty tablicy w wyniku kolejnego wstrz¹su.
Jestem tego Swiadoma jej gÅ‚os staÅ‚ siê zimny i oschÅ‚y. Jutro
rano zamierzam przywi¹zaæ kozê w pobli¿u szczeliny. Zobaczymy
jej reakcjê.
Kozê? zaSmiaÅ‚ siê. £adnie siê Å‚¹czy w legendzie o wy-
roczni delfickiej koza jako pierwsza wdychaÅ‚a zapach gnij¹cego cia-
Å‚a Pytona i oszalaÅ‚a. Póxniej pasterze odkryli rozpadlinê i wielu z nich,
odurzonych gazami, wpadło do szczeliny.
MySlaÅ‚am, ¿e to ci siê spodoba.
Indy jednak nie przestaÅ‚ jej prowokowaæ. No to co, ¿e zezÅ‚oSci
siê na niego. Lepsze to, ni¿ byæ ignorowanym. Odk¹d tu przybyli,
staÅ‚a siê zimna. Nie tylko przestaÅ‚a byæ jego kochank¹, ale równie¿
prawie go nie zauwa¿aÅ‚a. ZastanawiaÅ‚ siê, czy jest jakiS inny mê¿-
czyzna, mo¿e ktoS z wioski. W koñcu pracowaÅ‚a tu przez kilka lat,
nim wyjechaÅ‚a do Pary¿a.
Zapewne masz nadziejê, ¿e te gazy s¹ prawdziwe, ¿e wprowa-
dzaj¹ ludzi w trans i powoduj¹ widzenie przyszÅ‚oSci.
Jones, jesteS bezczelny i nie doceniasz mnie. Nie wysuwam
¿adnych przypuszczeñ. Niczego nie chcê udowodniæ.
A jeSli koza nie bêdzie reagowaæ?
Wtedy zajmiemy siê najwa¿niejszym.
6 Indiana Jones& &
To znaczy?
ZadecydowaÅ‚am, ¿e to ty powinieneS zejSæ do szczeliny. Oczy-
wiScie nie musisz tego robiæ, jeSli nie chcesz. Decyzja nale¿y do
ciebie. Ja ci tylko stwarzam mo¿liwoSæ.
Zrobiê to powiedziaÅ‚ bez chwili wahania. Im szybciej, tym
lepiej.
Dobrze. Cieszê siê, ¿e to sÅ‚yszê spojrzaÅ‚a mu prosto w oczy,
jakby chciaÅ‚a przejrzeæ go na wylot. Przepraszam, jeSli ignorowa-
Å‚am ciê, ale byÅ‚am bardzo zajêta dodaÅ‚a cieplejszym gÅ‚osem.
To zrozumiaÅ‚e. Tak mi siê wydaje. Du¿o masz przyjaciół w wio-
sce?
Dlaczego pytasz?
Wzruszył ramionami.
PowiedziaÅ‚aS, ¿e byÅ‚aS zajêta.
Zajêta prac¹, nie kontaktami z ludxmi. JeSli nie zauwa¿yÅ‚eS, to
powiem ci, ¿e wiêkszoSæ mieszkañców wioski trzyma siê z dala od
ludzi pracuj¹cych w ruinach.
Dlaczego?
To jest swego rodzaju tradycja i pochodzi z czasów, kiedy wio-
ska zostaÅ‚a przeniesiona, aby umo¿liwiæ nam, archeologom, prowa-
dzenie wykopalisk.
USmiechnêÅ‚a siê i ju¿ miaÅ‚a coS powiedzieæ, gdy Indy zbli¿yÅ‚ siê
i chciaÅ‚ wzi¹æ j¹ za rêkê. GwaÅ‚townie cofnêÅ‚a siê i zwróciÅ‚a do niego
oficjalnym głosem:
Mo¿esz iSæ ju¿ na kolacjê. Moussaka jest dziS wySmienita. Do
rana ja bêdê obserwowaæ.
Wci¹¿ zimna pomySlaÅ‚. Chocia¿ ostrzegaÅ‚a, ¿e bêdzie siê tak
zachowywaæ, to mimo wszystko bolaÅ‚o. PatrzyÅ‚ jak wycofaÅ‚a siê do
chaty. Ju¿ miaÅ‚ odejSæ, ale zdecydowaÅ‚ siê pozostaæ. WiedziaÅ‚, ¿e to
jeszcze nie koniec. Nie czekaÅ‚ dÅ‚u¿ej ni¿ kilka sekund.
Jones krzyknêÅ‚a. Sk¹d ten dym tutaj?
Gdy wyszÅ‚a na zewn¹trz, on podszedÅ‚ do chaty i opowiedziaÅ‚
jej, co siê staÅ‚o.
SkinêÅ‚a gÅ‚ow¹, rêce oparÅ‚a na biodrach i obeszÅ‚a chatê wokoÅ‚o.
Potem zbli¿yÅ‚a siê do niego.
PowinieneS pozwoliæ jej siê spaliæ wyszeptaÅ‚a. NachyliÅ‚a siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]