[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyjrzała się z namysłem miłemu, ale pozbawionemu wyrazu otoczeniu. To
pokój hotelowy, nie kokon. Nawet jeśli zabarykaduje drzwi, nie będzie
bezpieczna.
Ostatni jej pobyt na Manhattanie wiązał się ze zdradą Siergieja. Teraz była
starsza i mądrzejsza. Nic takiego więcej się nie zdarzy. Lepiej coś robić, zamiast
siedzieć i czekać, a\ świat się zawali.
Ubrała się szybko, umalowała i wyszła z hotelu. Panował lipcowy upał, ale
szła szybko, czerpiąc pociechę z anonimowości nowojorskich tłumów.
Odnalazła budynek wydawnictwa i weszła do środka. Na ósmym piętrze
recepcjonistka skierowała ją do sali konferencyjnej.
68
Drzwi były zamknięte, ale ze środka słychać było podniesione głosy.
Rozpoznała głos Flynna i Marscela. Z ręką na klamce, przez moment walczyła z
pragnieniem ucieczki, ale z determinacją otworzyła drzwi. Nie była ju\ małą,
przestraszonÄ… dziewczynkÄ….
W sali konferencyjnej rzucał się w oczy projekt okładki wielkości plakatu:
Klucz", autor: Woodrow Locke. Mollie wpatrywała się w projekt, a piętnaście
zgromadzonych osób wpatrywało się w nią.
Claudine wstała, podeszła do Mollie i szepnęła, ściskając ją:
- Miałaś rację, \e nie chciałaś przyjść. Będzie rozróba.
- Cześć, Mollie - zabrzmiał glos Marscela. - Niezłe zgromadzenie, co?
Stary Woody ciągle potrafi ich zwabić.
- Tak - odpowiedziała sucho. Wskazała na projekt okładki. - Ale jeśli
jesteście tu po to, by rozmawiać o ksią\ce, która zapewne nie istnieje, to
spotkanie jest pozbawione sensu.
- Dokładnie to samo im powiedziałem - mruknął Flynn, podając Mollie
krzesło. -Mo\e usiądziesz?
- Wolę postać. Nie zostanę tu długo. - Jej spojrzenie zatrzymało się na
człowieku, który wydawał się znajomy. - Profesor Edleman.
- Jestem zaszczycony, \e pani mnie pamięta.
Ostatni raz widziała go le\ącego na podłodze po bójce z Flynnem.
- Pamiętam. Co pan tu robi?
- Jestem ekspertem w sprawach twórczości pani ojca. Jeśli Klucz" istnieje,
będę potrzebny, by wydać opinię o jego autentyczności.
- Witam panią. - Za\ywna kobieta przedstawiła się jako starszy redaktor. -
Bardzo nam wszystkim miło panią poznać.
Marscel zachichotał.
- Jak stadu wilków, które spotyka jagnię.
- Mo\esz mówić jaśniej, Marscel? - spytała Mollie.
69
- Zapewne umknęło to twojej uwagi, ale to poszukiwanie skarbu interesuje
wiele osób. Nawet jeśli nic nie znajdziecie. Odrzuciłem ju\ dwie prośby o
historię twojego \ycia. A ten tam facet - wskazał bardzo młodego mę\czyznę
siedzącego przy końcu stołu - chciałby nakręcić o tobie film.
- O mnie? - Mollie była przera\ona. Od lat nękali ją naukowcy i
dziennikarze, ale zawsze chodziło im o jej ojca.
- Mamy nadzieję wydać Klucz" - wyjaśniła redaktorka - ale jeśli
poszukiwania spełzną na niczym, historia pani \ycia mo\e być fascynująca. -
Wskazała dwóch mę\czyzn w podobnych garniturach. - Ci panowie są z działu
marketingu i uwa\ają, \e pani biografia mo\e okazać się bestsellerem. A Flynn
Carlson mógłby ją napisać.
- Nie sądzę - wtrącił się Edleman. - Jest zbyt zaanga\owany.
- Profesorze Edleman, bardzo proszę - napomniała go redaktorka. - Jeszcze
nie podjęliśmy \adnych decyzji.
- Biograf musi mieć dystans - kontynuował Edleman - a Flynn najwyrazniej
wpadł po uszy. On nie...
- Przepraszam - przerwała mu Mollie, - Profesorze Edleman, czy\by
proponował pan napisanie mojej biografii?
- Owszem. To zresztÄ… dla pani komplement.
- Nie wyraziłam zgody na nic takiego.
Zauwa\yła, \e twarz Edlemana rozjaśnia powoli obleśny uśmieszek, i
przypomniała sobie, \e napisał ju\ kilka nie autoryzowanych biografii, łącznie z
biografią jej ojca. Najwyrazniej nie przejmował się zbytnio zgodą osoby
opisywanej. Mollie wyprostowała się.
- Profesorze Edleman, jeśli napisze pan cokolwiek na mój temat, opublikuje
choćby jeden akapit, mój prawnik - tu obecny John Marscel - poda pana do sądu
za oszczerstwo i prześladowanie. A ja osobiście postaram się, \eby był to koniec
pana kariery.
70
- No tak, znaczy się - redaktorka odchrząknęła. - A zatem, mo\e wolałaby
pani, \eby Flynn...
- Na nic takiego się nie zgodziłem - uciął Flynn ostro. - Podpisałem umowę
wyłącznie na biografię Woodrowa Locke'a.
- On chce więcej forsy - wtrącił jeden z ludzi od marketingu.
Flynn odwrócił się gwałtownie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]