[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaproponował Gabriel.
 Nie, lepiej śpijmy!  zaprotestowała.
Gabe cię\ko westchnął, ale pokiwał potakująco głową i mruknął:
 Niech ci będzie. Dobranoc, Kassie!
 Dobranoc!  szepnęła Kassandra i mocno zacisnęła powieki.
Słyszała, jak Gabriel kładzie się po swojej stronie łó\ka, jak przewraca się
przez jakiś czas z boku na bok na posłaniu, jak w końcu, zasypiając, oddycha
coraz spokojniej i głębiej.
Sama nie spała dość długo tej nocy. Le\ała w ciemności i ciszy,
zastanawiajÄ…c siÄ™, jakie ma wobec niej intencje fikcyjny narzeczony i co
naprawdę na jej temat myśli.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Kiedy Gabriel Cayne obudził się nazajutrz rano po dobrze przespanej
nocy, pomyślał sobie nieoczekiwanie, \e byłoby całkiem miło budzić się
codziennie obok kobiety takiej właśnie, jak Kassandra.
Takiej czyli jakiej?  zaczął się zastanawiać.  Jaka właściwie jest
Kassandra O Hara?
Atrakcyjna?
Piekielnie, choć ekstrawaganccy kreatorzy współczesnej mody
zarzuciliby jej być mo\e nadmiar kobiecych krągłości, przy równoczesnym
niedoborze wzrostu.
Inteligentna?
Bezsprzecznie, inaczej nie utrzymałaby się na studiach, pracując i
wychowując małe dziecko.
Odwa\na?
Trudno w to wątpić, skoro zdecydowała się na samotne macierzyństwo.
Spontaniczna?
Z całą pewnością, skoro nie wahała się zgłaszać na policji, \e
współwłaściciel budynku, w którym wynajmuje mieszkanie, urządza po nocach
hałaśliwe przyjęcia i zakłóca spokój lokatorom.
Taka właśnie jest Kassandra O Hara: kobieca, mądra, samodzielna,
naturalna.
Taka, czyli... zupełnie inna ni\ dziewczyny, z którymi do tej pory miałem
do czynienia!  skonstatował Gabe ze zdziwieniem.
Prezentowały się jak modelki z okładek ilustrowanych magazynów, ale
nawet w przybli\eniu nie elektryzowały mnie tak jak ona! Poza tym były
pretensjonalne, rozpieszczone i w gruncie rzeczy ograniczone, a przy bli\szym
poznaniu nieuchronnie rozczarowywały.
Tymczasem Kassandra...
Kassandra zaciekawia, imponuje, wzbudza sympatiÄ™, podnieca!
 Do Ucha, i to jeszcze jak!  mruknął Gabe, uśmiechając się do
własnych myśli, zdecydowanie frywolnych w tym momencie.
Po czym, obawiając się, \e Kassandra mo\e podniecić go za bardzo i
mimowolnie, nawet przez sen, sprowokować do jakiegoś nieobyczajnego,
niegodnego d\entelmena wyskoku, pośpiesznie dzwignął się ze wspólnego
posłania, pobiegł do łazienki i wskoczył pod chłodny prysznic.
 Kassie, pora wstawać!  zawołał razno i wesolutko, kiedy umyty,
ogolony, ubrany i nadal radośnie uśmiechnięty wrócił po kilkunastu minutach do
sypialni.
Rozespana Kassandra niezbyt chętnie otworzyła oczy.
Przypomniawszy sobie swoje wieczorne rozmyślania, męczące, irytujące i
niestety bezowocne, szybko z powrotem przymknęła powieki.
Miała chęć znowu usnąć, poniewa\ we śnie  cokolwiek nieprzyzwoitym,
trzeba przyznać  mę\czyzna, który właśnie zachęcał ją do wstawania, czyli
Gabriel Cayne, robił coś zupełnie innego: starał się zaciągnąć ją do łó\ka.
Uwodził ją, nieco oględniej rzecz ujmując. Uwodził ją sympatycznie i...
skutecznie!
 Chcę jeszcze spać  mruknęła, dodając ju\ w myślach, \e we śnie
wszystko było zdecydowanie prostsze i bardziej oczywiste ni\ na jawie.
 Kassie, wstawaj!  nie dawał za wygraną.  Powinniśmy ju\ zejść na
śniadanie. Babcia Emma nie toleruje spóznień na wspólne posiłki!
Wzmianka o apodyktycznej seniorce rodu Cayne ów wystarczyła, by
skłonić Kassandrę do natychmiastowego zerwania się na równe nogi,
błyskawicznego wykonania porannej toalety i zameldowania po kilku zaledwie
minutach:
 Jestem gotowa.
 Wspaniale!  ucieszył się Gabe, który właśnie kończył ścielić łó\ko.
Z atencją podał Kassandrze ramię, prowadząc ją na dół po schodach, a w
drzwiach pokoju jadalnego szarmancko przepuścił ją przodem.
Kassandra przekroczyła próg i...
Stanęła w pół kroku jak wryta!
Stwierdziła bowiem ze zdziwieniem i przera\eniem, \e przy nakrytym do
śniadania stole, obok Emmy, Loretty i Sama Cayne ów oraz ulokowanej w
wysokim dziecięcym krzesełku Candy, zasiada równie\ Ginger O Hara!
 Mama?  wykrztusiła.
 We własnej osobie  odpowiedziała Ginger.
 Niespodzianka!  wykrzyknęły niemal równocześnie babcia Emma i
Loretta, głusząc kąśliwy z lekka ton, jakim zwróciła się do córki pani O Hara.
 Kiedy przyleciałaś do Georgii?
 Dzisiaj rano.
 A ojciec?
 Został w Pensylwanii, pod opieką twojego brata i bratowej. Jest
niedysponowany, przecie\ wiesz  pani O Hara znacząco zaakcentowała to
ostatnie słowo.  Biedaczysko! Na same święta nabawił się tego... no...
 ...bronchitu?
 Właśnie!
 Jak tata siÄ™ teraz czuje?
 Dość dobrze, dzięki Bogu! Całkiem dobrze. Na oko nikt by nie poznał...
 Czasem choroba przebiega bezobjawowo  przerwała matce Kassandra.
 Co zalecił lekarz?
 Kazał ojcu siedzieć w domu i pod \adnym pozorem nigdzie się w święta
nie ruszać. Dlatego przyleciałam sama tu, do Atlanty.
 Nie lepiej było zostać z tatą?
Pani O Hara przecząco pokręciła głową.
 O nie, córeczko!  stwierdziła z głębokim przekonaniem.  Po
wczorajszym telefonie od starszej pani Cayne doszłam do wniosku, \e
koniecznie muszę być teraz przy tobie i \e muszę z tobą natychmiast pogadać,
oczywiście nie przez telefon i najlepiej w cztery oczy.
 My ju\ właściwie skończyliśmy śniadanie  odezwała się na to babcia
Emma  więc mo\ecie tu zostać i spokojnie sobie porozmawiać. Loretta?
 Ju\ się posiliłam.
 Sam?
 Właśnie zjadłem.  Gabe?
 Zjem trochę pózniej.
 Chodzmy więc!  zarządziła starsza pani. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl