[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Westchnęła. Wyciągnęła dłoń i jej wierzchem dotknęła policzka Zygi. Ten gest był przeznaczony dla
niej samej. Jej miał sprawić przyjemność.
Jestem wykończony westchnął.
Sięgnęła za plecy po sportową torbę. Dobyła paczkę papierowych chus-tek i plastykową butelkę
wody kolońskiej.
37
Opuściła boczną szybę. Huk szybkiej jazdy wtargnął do wozu wraz z podmuchem zimna.
Co robisz? powiedział z irytacją Zyga.
Zapach jałowy i samczy nie był już podniecający. Wytarła uda wodą ko-lońską. Przemyła dłonie.
Szyję za uszami. Myśli nabierały rzeczowej wyrazistości. Często tak właśnie było, iż rozkosz
oswobadzała ją ze stanu zależ-
ności. Nie była już zdominowana przez swą kobiecość. Czuła się odprężo-na. Nie tylko w sensie
seksualnym. Również i psychicznie, po tej udanej eskapadzie, której przecież trochę się obawiała.
Wszystko mogło się zdarzyć lecz nie zdarzyło się nic. Jakby los specjalnie im sprzyjał. I jeszcze to
erotyczne, tak dobrze wkomponowane intermezzo.
Zaproponowała wodę kolońską Zydze. Odmówił nerwowym ruchem głowy.
W poliuretanowym opatrunku wiozła ikony, Nikołę i Madonnę Peribleptos: twarz nieludzka, piękna i
jakby szydercza. Niewrażliwa na radość i cierpienie, wzloty i upadki, rozkosze i grzechy ludzkości.
Bizancjum, po-myślała. Droga ikon z opactwa Athos, przez cały półwysep, aż tu. Na zawsze
anonimowość twórcy, mnicha w stanie łaski, modlitewnej kontemplacji, który tworzył postacie
ludzkie wyzbyte człowieczeństwa aż w jego prze-
świadczeniu do granic boskości. Na pewno modlił się, nim brał pędzel do ręki. Wiara wiodła jego
natchnienie. Uprawiał swą sztukę w mistycznym stanie, jakby powiedział profesor. Cóż to były za
czasy: można było tworzyć arcydzieła! Człowiek był mały. Zlepy jak szczenię. Wiara. Nadzieja.
Miłość. Wszystko to jeszcze istniało naprawdę.
W drastycznym kontraście ujrzała samą siebie, nachyloną nad deską kreślarską. Sztuka? Uśmiechnęła
się pogardliwie. Dziś wszyscy malujemy myśląc tak czy owak o honorariach. To jest mistycyzm
naszego procesu twórczego. Ile dostaniemy? No i może jeszcze ten niepokój, co powie o nas krytyk,
zaprzyjazniony lub wrogi. DziÅ› sztuka powstaje z jednego tylko rodzaju spekulacji. Nie chodzi o to,
żeby dać. Chodzi o to, żeby wziąć.
38
%7łeby zdobyć jak najwięcej. %7łeby zarobić. Ugruntować, swą pozycję.
Zwrócić na siebie uwagę. %7ładnej pokory. %7łądnej wiary. %7ładnej w istocie nadziei. I chyba żadnej
miłości. Miłość niebiańska. Miłość ziemska. Dawno wyrosła z zainteresowań rewelacjami
seksuologów. Raziły ją wszelkie na ten temat dywagacje. Nie znosiła rozmów o miłości fizycznej.
Nie lubiła wspominać i swego zaskoczenia: to tylko tyle? Nic więcej? A potem, już na Akademii,
poddając się obowiązującej modzie na cool love znów zawód.
Tylko taki przyjemny spazm? Nic więcej? Akceptowała tę przyjemnostkę, błahą i na pewno nie wartą
patetycznej mitologii. Miała kochanków. Niektórych lubiła. Do innych czuła pózniej ciężką, przykrą
antypatię. Ale unie-sienia, porywu, momentu zachwytu i zatracenia się nie przeżywała.
Jakie to nieoczekiwane, że ten małomówny chłopak tak ją zniewolił.
Przyczyna była tylko w niej samej. Widocznie jako kobieta dojrzałam dopiero teraz. Dobrze jest, jak
jest.
Uśmiechnęła się do wspomnienia: Miny koleżanek i koleżków, gdy powiadomiła ich bez
zapraszania na ślub, bez żadnej tam uczty weselnej czy choćby lampki wina że pobierają się z Zygą,
z tym bokserem. Byli zaskoczeni ci wrogowie konwenansu, zgorszeni, jakby popełniała mezalians.
Małżeństwo z bokserem? Więc to jest to, co ty lubisz? Mięśnie?
Kochanek lady Chatterlay powiedział Jacek, szczególnie jakoś wzburzony. Zwycięstwo
czystego doboru naturalnego?
Zwycięstwo rozsądku powiedziała Irena.
A czy wiesz, co to jest encefalopatia bokserska? spytał zdradliwie przyjaciel-intelektualista. Była
to znów rozmowa na noże, próba zadania Irenie możliwie najboleśniejszego ciosu. Nie słyszałaś o
encefalopatii? To taka miła dolegliwość. Każdy bokser to zna. Czasem encefalopatia jest
ugarnirowana padaczką. Czasem utratą pamięci. Każdy lekarz sportowy może na ten temat rozwodzić
się całymi godzinami. O czym nie opowiada-ją! Ho, ho! Bo lekarze w ogóle są przeciwnikami boksu.
Z wyjątkiem, oczywiście, lekarzy klubowych, żerujących na boksie. Zatem obniżenie 39
sprawności intelektualnej. Zaburzenia pomięci. Każdy cios w głowę, rozumiesz? Radzę zasięgnąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]