[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No dobrze, to może gra planszowa? - drażniła go. - Widziałam chyba jakieś tam na półce. - Uniosła
rękę i koc znowu zsunął się o parę centymetrów.
- Raczej nie.
Celowo opuściła koc jeszcze niżej i Garrett z pełnym napięcia oczekiwaniem wpatrywał się w ten
widok.
- Hmm... - Zerknęła na niego, oblizała wargi i całkiem odsłoniła piersi. - To może pójdziemy do
kuchni i zrobimy sobie coÅ› do jedzenia?
Nie odpowiedział. Wyciągnął rękę i ujął jej pierś. Drażnił kciukiem twardniejący sutek i napawał się
tym widokiem. Uśmiechnął się z satysfakcją, gdy przymknęła oczy i westchnęła.
- Nie mam ochoty najedzenie - powiedział chrapliwie, zdumiony tym, że wzbiera w nim potrzeba jesz-
cze silniejsza niż dotychczas. - Mam ochotę na coś zupełnie innego.
150
Uniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. Owinęła ramię wokół jego szyi, przyciągnęła jego usta
do swoich i powiedziała szeptem:
- Pokaż mi.
ROZDZIAA DWUNASTY
Kyra z coraz większą łatwością poddawała się niewiarygodnym emocjom, jakie budziła w niej w jego
bliskość.
W czasie krótkiej drzemki jej umysł wypełniały sny i wspomnienia jego dotyku, ciepła jego oddechu
na jej twarzy. Chciała obudzić się, znalezć go obok siebie i przenieść te sny na jawę.
Przytulił ją mocno i Kyra usłyszała przy uchu równe bicie jego serca. Przez cienki materiał koszuli
czuła ciepło bijące od jego skóry. Jego dłonie poruszały się po jej ciele, wywołując rozkoszne dre-
szcze.
Wygięła się ku niemu, zdumiona silnym pragnieniem, które ją wypełniało.
Nie miała pojęcia, jakim cudem wciąż nie miała go dość. %7ładen mężczyzna nie sprawił, by czuła się
tak spełniona. Nikt nie potrafił doprowadzić jej do śmiechu, wściekłości i jednocześnie nie wzbudzić
w niej takiej czułości. Zawsze, nawet w największym uniesieniu, zachowywała pewien dystans, jakaś
część jej duszy pozostawała ukryta i nie ulegała emocjom, które wypełniały ciało.
152
Może to właśnie kwestia kontroli, myślała leniwie, gdy Garrett ją pieścił. Przykład matki był dla niej
wystarczającą przestrogą do czego może doprowadzić poddanie się sile namiętności. Dlatego nigdy
nie miała zamiaru iść tą samą drogą.
Dopóki nie spotkała Garretta Wolffa, nie miała najmniejszych problemów z zachowaniem emocjo-
nalnego dystansu.
Leżała na plecionym dywaniku przed kominkiem i uśmiechała się wewnętrznie na myśl, że w
sąsiednim pokoju jest wygodne łóżko, do którego nigdy nie dotarli. Ale po co komu łóżko?
Odrzucając niepokojące myśli, z cichym jękiem wygięła się pod jego dłońmi, jak rozpieszczona kot-
ka, grzejąca się w słonecznych promieniach.
Zaczął rozpinać koszulę i niemal zaparło jej dech.
Przez tę krótką chwilę, kiedy nie czuła na sobie jego dłoni, w jej mózgu pojawiło się coraz więcej
pytań bez odpowiedzi.
Skąd się to wzięło? To obezwładniające przyciąganie, ta żarliwa namiętność, nad którą nie potrafili
zapanować?
Przez wszystkie lata wspólnej pracy tylko burczeli na siebie i usiłowali robić wszystko co możliwe,
żeby nie zostać sam na sam w jednym pokoju.
Czy dlatego, że w jakiś sposób przeczuwali, do czego może dojść między nimi, gdy nie będą ich
krępowały sztywne biznesowe zasady?
I co zrobią teraz, jak już wrócą do normalnego świata? Normalnego życia?
153
Pochylił się nad nią, objęła gp więc i zapomniała
0 wszystkim.
Tym razem ich pieszczoty były łagodne, delikatne. Ich ciała we wzajemnym oczekiwaniu na siebie
poruszały się w tym naturalnym rytmie, jakby byli ze sobą od lat i doskonale znali swoje potrzeby.
Przyjmowała od niego to, co jej ofiarował i dawała mu wszystko, czego pragnął.
Z każdą pieszczotą coraz głębiej zapadał w jej serce, umysł, w jej duszę. Wiedziała, że tak się dzieje
i nie mogła już tego powstrzymać. Zresztą, nie była nawet pewna, czy chce.
Przeżyła swoje życie, nie szukając miłości i starannie unikając sytuacji, które mogłyby do niej pro-
wadzić. A teraz, nieoczekiwanie, spotkało ją uczucie tak silne, że stała się wobec niego zupełnie
bezradna.
Kiedy jej ciało wygięło się, wybuchając siłą namiętności, Garrett pocałował ją, a ona czuła, że jej
serce ulatuje gdzieś wysoko. On sam, z zamkniętymi oczami i urywanym oddechem, wypowiadał jej
imię a Kyra czuła, że porywa ją jego siła. Przytuliła się do niego ciasno i tym razem, zanim przed jej
oczami rozbłysły gwiazdy, widziała tylko jego twarz.
Dużo, dużo pózniej, podał jej ubranie i z uśmiechem powiedział:
- Jeśli się nie ubierzemy, właściciel chatki, kimkolwiek jest, po powrocie znajdzie tu tylko dwa nagie,
martwe ciała.
- To nie najgorszy sposób na odejście - zauwa-
154
żyła, zapinając stanik. Założyła bluzkę i spojrzała na niego. - Co się stało w chatce, pozostaje tutaj,
prawda? Zerknął na nią znad guzików swojej koszuli.
- Jasne.
- Więc powiedz mi jeszcze jedną rzecz.
Miał właśnie włożyć spodnie, ale słysząc jej ton, usiadł.
- Co takiego?
- Czemu teraz?
- Co masz na myśli? Westchnęła.
- Dobrze wiesz, Garrett - mruknęła, sięgając po swoje spodnie.
- No, dobrze, wiem - poddał się. - Ale nie znam odpowiedzi.
- Niedobrze - pokręciła głową. - Bo ja też nie. Wstała, dopięła spodnie, a potem znów usiadła
przy kominku.
- Zawsze musi być jakaś odpowiedz? - spytał.
- Zwykle tak - odparła, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego dużo trudniej jest rozmawiać, niż
kochać się.
- Może to sprzyjające okoliczności... - zasugerował niepewnie.
- Proszę cię! - ucięła i niemal się zaśmiała, gdy zobaczyła, jak jego błękitne oczy zwężają się szybko.
Dotychczas na widok tego kamiennego wyrazu twarzy wpadała w furię. Teraz, o litości, wydawało jej
się to urocze. - i nie rób takiej miny wkurzonego szefa. Nie kupuję jej. Nie teraz i nie tutaj.
155
Patrzył na nią chmurnie jeszcze przez chwilę, ale w końcu pokręcił głową.
- Co to jest mina wkurzonego szefa? - spytał zdziwiony.
- Znamy taką. Małe oczka i zmarszczone czoło. Odruchowo uniósł dłoń do czoła, żeby sprawdzić,
czy ma racjÄ™.
- Ja nie robię min - bronił się.
- Owszem, robisz. Ale teraz nie o to mi chodzi... -1 zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, zaatakowała
z pełną siłą: - Uważasz więc, że wszystko to... - zakreśliła ręką krąg obejmujący całe pomieszczenie -
i to, co działo się w nim przez ostatnie kilka godzin, wydarzyło się, ponieważ zostaliśmy tu razem
uwięzieni, tak?
- Anie?
- Czyli gdybyś wylądował tu z Carol, zdarzyłoby się to samo?
Wzdrygnął się przerażony na samą myśl o takiej możliwości i pokręcił głową.
- No, dobrze, a co z Terry, asystentką Hendersona? - nie ustępowała.
- Nie. I nie rozumiem, do czego zmierzasz. Nie widzÄ™ zwiÄ…zku.
- Związek jest taki, że to nie powinno się zdarzyć ani ze mną, ani z kimkolwiek innym.
- Dzięki, miło mi to słyszeć - rzucił ironicznie.
- Mnie też - powiedziała.
Wyglądał na równie zagubionego i zmieszanego, jak ona. I nie było to dziwne. %7ładne z nich nie
wybierało się w podróż, mając nadzieję, że odkryją to, co
156
stało się z nimi, i że to coś może być naprawdę silne. Oboje nie mieli pojęcia, jak sobie z tym poradzić.
Patrzył na nią przez chwilę, a potem szczęki mu nagle stężały, a oczy rozszerzył strach.
- Co się stało? - spytała zaniepokojona.
- Nie wierzę! - wymruczał. - Po prostu nie wierzę!
Wstał i długimi krokami przemierzał pomieszczenie, mamrocząc pod nosem jakieś słowa, których nie
mogła zrozumieć.
- Mógłbyś się zatrzymać i powiedzieć wreszcie, o co chodzi? - spytała, czując, że i ją ogarnia coraz
większe zdenerwowanie.
Zatrzymał się, a gdy na nią spojrzał, dostrzegła w jego oczach przerażenie i wściekłość. I poczucie
winy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]