[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ją w ramiona i zacznie całować, w głębi duszy słyszał jej głos mówiący te dwa
słowa kocham cię i całe pożądanie nagle znikało.
Jake skrzywił się i przyspieszył kroku. Na końcu korytarza drzwi do jego
sypialni a teraz sypialni Casey były szeroko otwarte. Zajrzał do mrocznego
pokoju i wyszeptał jej imię. Cisza. Co się dzieje? W tej chwili dostrzegł smugę
światła pod drzwiami do łazienki. Podszedł tam ostrożnie.
Zza zamkniętych drzwi słyszał jej głos, mruczący coś pod nosem, i od
razu poczuł ulgę. Zapukał delikatnie.
Jake?
Tak. To ja. Wszystko w porzÄ…dku?
Jasne odparła i pociągnęła nosem. Na różowo. Coś w jej głosie go
zaniepokoiło. Musiał się dowiedzieć, o co chodzi.
Casey? Otwórz.
Idz sobie, Jake.
Akurat. Tym bardziej musiał się dowiedzieć. Rzucił kapelusz na łóżko i z
grozną miną stanął przed zamkniętymi drzwiami.
Casey, nie odejdę, dopóki nie powiesz mi, o co chodzi. Casey zaśmiała
się. Ale był to śmiech zduszony i pełen bólu.
Casey, do jasnej cholery...
Odejdz...
Otworzysz te drzwi, czy mam je wyjąć z zawiasów? Znów ten sam
bolesny śmiech.
Prościej będzie nacisnąć klamkę powiedziała w końcu. Wcale nie są
zamknięte.
Jake natychmiast otworzył drzwi. Zwiatło oślepiło go i dopiero po chwili
ujrzał siedzącą na brzegu wanny Casey. W ręku trzymała biały plastikowy
pręcik.
Casey?
Biały, nie. Różowy, tak.
Co mówisz?
Biały, nie. Różowy, tak.
Nie patrzyła na niego. Jak zaczarowana wpatrywała się w ten cholerny
pręcik.
Jak myślisz, dlaczego jest różowy?
Co jest różowe?
Jake rozejrzał się po łazience. Szukał jakiejś podpowiedzi, bo Casey
najwyrazniej nie kwapiła się do wyjaśnień. Musiał poradzić sobie sam. Od dnia
ślubu nie był w tej łazience. Kiedy ona zdążyła zasadzić kwiatki w stojącej na
oknie terakotowej skrzynce?
Jake pokręcił głową i kontynuował inspekcję. Zaskoczył go widok
kobiecych kosmetyków na półeczkach, na których do tej pory stała tylko tubka z
pastą do zębów i płyn po goleniu. Wtedy na brzegu umywalki zauważył jakąś
instrukcję. Sięgnął po nią i w tej samej chwili odezwała się Casey.
Różowy to chyba znaczy, że urodzi się dziewczynka. Jake
znieruchomiał, a potem spojrzał na jej pochyloną głowę.
Nie mówiła dalej do siebie. Różowy po prostu oznacza ciążę. To
może być równie dobrze chłopiec.
Dziewczynka? Chłopiec? Jake owi zaschło w ustach, a jego mózg na
moment przestał pracować. Czy ona rzeczywiście powiedziała to, co usłyszał?
Nie, oczywiście, że nie. Przecież to było tylko raz. Szanse są znikome.
Casey uniosła głowę i spojrzała na niego oczami pełnymi łez.
Natychmiast zapomniał o statystyce. Już wiedział. Na pewno.
Gratulacje, Jake. Jesteśmy w ciąży.
Casey wciągnęła powietrze, palce mocno zacisnęła na plastikowym
pręciku i skuliła ramiona. Była gotowa na wszystko.
W ciąży.
Minęło kilka chwil. Zaledwie dwa lub trzy uderzenia serca. A jednak
przez ten moment zobaczył w jej oczach wszystko. Zdziwienie. Radość. Strach.
Niepewność. Zdecydowanie.
Przyklęknął przed nią i aż się wzdrygnął, czując poprzez materiał dżinsów
zimne kafelki. Przez głowę przemknęła mu myśl, że koniecznie musi położyć tu
wykładzinę. Nie chce przecież, żeby Casey się przeziębiła albo, co gorsza,
pośliznęła.
Wyjął jej z ręki plastikowy pręcik zabarwiony na intensywnie różowy
kolor. Natychmiast ujął jej lodowate dłonie.
Niczego nie żałuję, Jake szepnęła przez łzy. Wiem, że nie chcesz
tego dziecka, ale ja tak. I będę je kochała za nas oboje.
Mylisz się, Casey. To nasze dziecko. To my będziemy mieli dziecko.
Jake przysiadł na brzegu wanny i objął ją ramieniem. To najwspanialszy
prezent gwiazdkowy, jaki kiedykolwiek dostałem. I choć wszystko zaczęło się
nie tak, teraz staliśmy się rodziną.
ROZDZIAA ÓSMY
Dziecko.
Zaledwie przed trzema tygodniami był zadowolonym z życia kawalerem.
Teraz jest mężem kobiety, której nie widział od lat, i wkrótce zostanie ojcem.
Jake wzniósł oczy do nieba. Ten tam w górze ma osobliwe poczucie humoru.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]