[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lady Agatha mogła jeszcze z tych ubrań korzystać. Chyba że - zerknął do
197
notatek - lady Agacie nagle wyrośnie biust, a ona zmaleje o prawie dzie­
sięć centymetrów.
W sali rozległy się chichoty. Jednak Grace nie dała się tak łatwo zbyć.
- Sir Elliocie, powiedziałam, że nie popełniono przestępstwa przeciw
komukolwiek, kto był w Little Bidewell. Mówiąc ściśle, sir, lady Agatha
nie mogłaby pannie Potts zarzucić niczego, ponieważ jej tu nie ma. Skoro
nie jest obywatelką naszego miasta, nie nasz interes, byśmy to robili w jej
imieniu. Poza tym - prychnęła głośno - gdyby lady Agatha zrobiła to, do
czego wynajęli ją Bigglesworthowie, to wcale by nie było tej rozprawy,
nie?
Na te słowa chichoty przerodziły się w wybuchy śmiechu. Ktoś z tyłu
sali zawołał: „Pokaż im, Grace!", na co gospodyni poczerwieniała i roz­
promieniła się z zadowolenia.
- Nie chciałbym być pani oponentem w sądzie, pani Poole - powiedział
Elliot.
- Marne na to szanse, dopóki kobiety nie mogą głosować - odparowała
Grace.
- No nie! - zawołał posterunkowy Burns. - Skończ z tymi bzdurami
sufrażystek, bo będę cię musiał aresztować za zakłócanie porządku.
- A bo to pierwszy raz? - wymamrotała Grace, wywołując kolejny wy­
buch śmiechu.
Letty rozglądała się dookoła oszołomiona i zdziwiona. Gdzie jest ich
wrogość? Cała rozprawa zaczynała przypominać widowisko rozrywkowe.
Powinni żądać, by zapłaciła za swoje oszustwa.
Zmarszczyła brwi, nie wiedziała, co myśleć. W środku niej rosło jakieś
ciepło, któremu nie ufała, którego się obawiała. Ludzie nie wybaczają tak
łatwo. Przez cztery dni próbowała się przyzwyczaić do myśli o więzieniu,
o zimnej, zawilgoconej celi, o szarym stroju, o życiu bez muzyki i śmie­
chu. I bez Elliota.
- Proszę o ciszę! - zawołał Elliot. - Pani Grace Poole ma rację. Czy
ktoś z tu obecnych chciałby wystąpić w imieniu lady Agathy i złożyć skar­
gę na Letty Potts?
Eglantyna Bigglesworth odchrząknęła i powoli wstała. Z jej strony był
to akt ogromnej odwagi, jako że była osobą bardzo nieśmiałą. Śmiech na
sali ucichł i wszyscy czekali na to, co powie.
- Wydaje mi się, że to właśnie panna Potts wystąpiła w imieniu lady
Agathy. - Parę osób w zamyśleniu pokiwało głowami. - Lady Agatha zo­
stawiła nas, jak zauważyła pani Poole i jak barwnie określiłaby to panna
Potts, na lodzie. Panna Potts, jak by to pewnie powiedział pułkownik Van-
ce, stanęła na szańcu. - Letty uniosła kąciki ust w uśmiechu. Kochana
198
- Ktoś chciałby coś dodać?
Pułkownik Vance wybrał akurat ten moment, by się obudzić. Laska z je­
go kolan z hukiem spadła na podłogę. Poderwał głowę, zamrugał oczami
i rozejrzał się dookoła nachmurzony. Zobaczywszy obok siebie córkę,
krzyknął:
- Co się dzieje?! Co zrobią z tą dziewczyną, która była kiedyś lady
Agathą?
- Nic, ojcze - odpowiedziała głośno Elizabeth. - Wciąż się zastana­
wiają.
- Nad czym się zastanawiają, na litość boską?
- Czy jest kryminalistką! - odkrzyknęła Elizabeth.
- Oczywiście, że nie jest. Dała mi przecież deser truskawkowy, praw­
da? Który kryminalista podarowałby człowiekowi słodycze? - spytał z ta­
kim oburzeniem, że wszyscy, łącznie z Letty, nie mogli się powstrzymać
od uśmiechu.
Byli najżyczliwszymi, najbardziej wspaniałomyślnymi ludźmi na świe­
cie, ale nie mogła pozwolić, by jej tak łatwo przebaczyli. Zasługiwała na
karę. Może nawet jej potrzebowała. Odchrząknęła, ale zanim zdążyła coś
powiedzieć, odezwał się Atticus March.
- Dobrze powiedziane, pułkowniku. - Wstał z wysiłkiem. - Elliocie,
czy mogę mówić? - Elliot przytaknął, uważnie obserwując ojca. - Wydaje
mi się, że mamy tu dwie kwestie - powiedział Atticus. - Pierwsza, doty­
cząca domniemanego przestępstwa, które miała popełnić panna Potts i za
które Elliot ma obowiązek ewentualnie ją skazać, chyba już się wyjaśniła.
Nikt nie chce wnieść oskarżenia, a w świetle wysiłków panny Potts na
199
kobieta, przy takim pomieszaniu przenośni nigdy nie napisałaby dobrej
sztuki. - Wykonała za lady Agathę całą pracę i nie dostała za nią pienię­
dzy. Bez względu na to, czy czeka ją proces, czy nie, powinniśmy być jej
wdzięczni.
Letty głośno westchnęła. Siedząca za nią Dorothy Himplerump także
westchnęła. Grace i Meny triumfowały. Anton wydął policzki i rzekł:
- Dobra robota, Eggie.
Angela wstała i wzięła ciotkę pod rękę.
- Ja zawdzięczam pannie Potts znacznie więcej - powiedziała. Doro­
thy Himplerump za plecami Letty nerwowo się poruszyła. - Stała się mo­
ją przyjaciółką. Udzielała mi bezcennych rad. I jeśli pan, sir Elliocie, oskar­
ży ją o jakieś wykroczenie, osobiście dopilnuję, by bronił jej najlepszy
adwokat w Anglii.
Elliot uniósł brew, przyglądał się dziewczynie przez chwilę, a potem
odwrócił wzrok.
rzecz panny Angeli pojawia się pytanie, czy w ogóle byłoby to etyczne.
Myślę, że wszyscy tu obecni zgodzą się, że nie.
W tłumie rozległ się powszechny pomruk zgody. Jedynie Catherine Bun-
ting zachowała milczenie.
Letty patrzyła prosto przed siebie, oszołomiona ich wielkodusznością.
- Druga kwestia jest delikatniejsza, ponieważ może wywołać skandal.
- Głosy gwałtownie ucichły. - Za nieco ponad miesiąc do Little Bidewell
zjedzie mnóstwo londyńczyków. Pobędą tu krótko, a potem wyjadą. Za­
biorą ze sobą Angelę, naszą córkę, bratanicę i przyjaciółkę. - Angela skrom­
nie spuściła wzrok. - Z pewnością każdy z nas pragnie jej szczęścia. -
Wszyscy przytaknęli, uśmiechając się czule do ślicznej, miłej dziewczyny.
Nawet Kip Himplerump okazywał sympatię. - Dobrze wiemy, że jeżeli ci
goście usłyszą cokolwiek o przeszłości kobiety, która przygotowała wese­
le Angeli, jeśli się dowiedzą, kim jest i skąd pochodzi, ta uroczystość ślubna [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl