[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czegoÅ› jeszcze o twojej rodzinie.
Wilburn W. Webster pokiwał głową.
- Tak, tak. Stary Lawless miał sporo dzieci - stwierdził.
- Rozpierzchły się po świecie. Tutaj w okolicy została tylko Laurel Lee, która
wyszła za Billa Lancastera. Wybudowali dom na bagnach, a ten im się zapadł pod
ziemię. - Stary zrobił przerwę, żeby sprawdzić, jakie wrażenie to zrobiło na
słuchaczach.
Jasmine nie ukrywała swego zaskoczenia.
- To niesamowite!
- Druga córka Lawlessa wyszła za Cartera i wyjechali daleko stąd, aż na
wybrzeże, gdzie robią pigułki z dorsza. A pozostali Lawlessowie mieszkają w stanie
Arkansas, kilku w Teksasie, no i jak się okazało, w Nowym Jorku.
- Skąd te informacje? - spytał Lyon, w nadziei że stary nie powie nic o jego
ojcu. Ani też o wuju, u którego spędził trzy koszmarne lata.
- No, taki mój zawód.
- Zawód? Jaki zawód?
- Mierniczy i oficjalny rzeczoznawca urzędu skarbowego - wyjaśnił stary. -
Maggie to moja kuzynka. Miała dać mi znać, jak Lawlessowie zaczną tu zjeżdżać.
Mam tu mały problem z tymi gruntami.
Lyon pomyślał, że jeśli ten facet uczestniczy w jakimś spisku, to wyjątkowo
dobrze się zakamuflował. Poza tym podobna mistyfikacja nie miałaby sensu. Zaczął
już wierzyć w to, że Wilburn W. Webster jest rzeczywiście mierniczym z urzędu
skarbowego.
- 73 -
S
R
- Chodzi o podział? - spytał. - Wydawało mi się, że jestem jedynym
spadkobiercÄ….
- Indyk też myślał - zaśmiał się stary. - Ale nie, nie chodzi o podział. Wręcz
przeciwnie. Chodzi o scalenie tych gruntów i przyłączenie do ścisłego rezerwatu.
Grupa miejscowych ekologów na to naciska. I mają silne poparcie w miasteczku.
- A dom? - spytał Lyon.
- Można go przerobić na leśniczówkę albo schronisko - odparł stary. - I
ogrzewać elektrycznością, a nie drewnem, jak do tej pory.
- A jakie jest pańskie zadanie? - wtrąciła się Jasmine.
- Tropienie Lawlessów, Carterów, Lancasterów i różnych innych
spadkobierców starego - wyjaśnił Webster.
- Nie sądzisz, że to naprawdę ciekawe? - zwróciła się do Lyona.
Lyon wcale tak nie sądził. Tego mu tylko brakowało! Jechał tu z nastawieniem,
że znajdzie ciszę i spokój, a nie kolejnych członków rodziny i na dodatek wścibskiego
mierniczego.
- Myślałem, że jestem jedynym spadkobiercą Lawlessa - powtórzył Lyon. - Tak
mnie poinformowano.
Wilburn W. Webster tylko wzruszył ramionami.
- A licho wie, ilu was będzie - stwierdził. - Może jesteś jedyny, a może nie.
Przed tobą zgłosił się facet z Nowego Jorku, ale nie pofatygował się tu osobiście. A
musi przecież podpisać dokumenty. Na razie grzebię się w waszej historii rodzinnej i
rozsyłam listy.
Lyon był pełen współczucia. Wyobrażał sobie swoją rodzinę jak coś w rodzaju
kłębowiska żmij. Wystarczyło, że przypomniał sobie wuja, który na szczęście zmarł i
to dobrych dziesięć lat temu.
Jasmine aż zaklaskała w ręce.
- Wspaniale! Wielkie spotkanie rodzinne!
Lyon nie przejawiał takiego entuzjazmu. Miał jednak nadzieję, że do niczego
takiego nie dojdzie.
- Jak nazywa się ten facet z Nowego Jorku? - spytał. Stary podrapał się w
głowę.
- 74 -
S
R
- H. L. Lawless - odparł. - To zdaje się jakaś ważna figura. Lyon wzruszył
ramionami. Nigdy o nikim takim nie słyszał.
- No, powinniśmy się zbierać - powiedział. - Inaczej utkniemy tu na dobre.
Stary pokiwał głową.
- Możecie się doczepić do mojej łódki - zaproponował. - Pociągnę was w górę
strumienia, a potem to już będziecie mieć blisko. Maggie mówiła, że dała ci klucze.
Czy to prawda, chłopcze?
Lyon skinął głową. Wścibstwo Maggie zaczęło go już denerwować.
- Oczywiście ten facet z Nowego Jorku chce też mieć ten dom - ciągnął
Wilburn W. Webster. - Przede wszystkim dom. To chytrus. Wie, że to będzie
najważniejszy argument przetargowy. Od razu odpowiedział na list i był
zainteresowany wszystkim, co się dzieje ze spadkiem. Od ciebie, chłopcze, nie było
żadnej odpowiedzi przez dłuższy czas.
I nie byłoby, gdyby nie zmusiła go do niej sytuacja. Tak się złożyło, że Lyon
szukał jakiegoś zacisznego kąta. Skąd mógł wiedzieć, że niedługo zaczną się tu kłębić
Lawlessowie?
Nie zależało mu na spadku. Najchętniej oddałby całą ziemię ekologom. Ale,
oczywiście, po tym, jak upora się z własnymi problemami. Niewiele jednak
wskazywało na to, że mu się to uda.
Prędzej zabiją go jak kaczkę w tym odziedziczonym domu.
Oczywiście Jasmine przyjęła z wdzięcznością propozycję starego. Dla niej
oznaczało to, że nie będzie musiała wiosłować. Ręce jej, co prawda, wydobrzały, ale
wcale nie miała ochoty na nowe bąble.
- Podholuje nas pan, naprawdÄ™?!
Stary pokiwał głową.
Lyon nie miał wyboru. Nie wątpił w to, że stary jest tym, za kogo się
rzeczywiście podaje. Zresztą po dotarciu do domu będą się mogli trochę ogarnąć i
ruszyć dalej. Nie wątpił już, że kobieta z urzędu skarbowego miała rację. Dom wcale
nie musiał być ruderą. No cóż, czasami warto obejrzeć rodzinne gniazdo.
- 75 -
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Wilburn W. Webster doholował ich nieco dalej, niż początkowo zamierzał się
zatrzymać Lyon.
- Zostawię was przy kanale melioracyjnym, który kazał wykopać stary Lawless
- powiedział. - Nie ma go na żadnej mapie, ale stary chciał w ten sposób osuszyć
tereny wokół domu.
- Dzięki - powiedział Lyon.
W ten sposób mogli znacznie skrócić swoją drogę. I nie będą, oczywiście,
musieli zawracać po zapasy.
- Dotrzemy tam w porze obiadowej? - zaniepokoiła się Jasmine, której żołądek
coraz bardziej dawał znać o sobie.
Stary zaproponował, że podzieli się z nimi swoim lunchem, przygotowanym
przez żonę. Szynką z groszkiem i kanapkami. Odmówili.
- Mogę wam coś przywiezć jutro rano, jak będę w okolicy. Może jakieś
jedzenie, co?
Widząc błagalne spojrzenie Jasmine, Lyon skinął głową.
- Może być - zgodził się. - Wszystko jedno, co.
Stary skinął głową, a następnie znowu zapuścił silnik. Aódz zaczęła się powoli
oddalać. Po chwili zniknęła za zakrętem.
- Szynka z groszkiem! - jęknęła Jasmine.
- Jak chcesz, mogę ci dać teraz krakersa - powiedział. Podziękowała. Lyon
siedział zasępiony.
- Co ja tu robiÄ™? - mruknÄ…Å‚ do siebie.
Nawet Sam Madden, jedyny człowiek, któremu naprawdę ufał, nie wiedział,
dokąd jedzie. Wspomniał mu tylko coś o Północnej Karolinie. Jednak równie dobrze
mógł być gdzie indziej na Wschodnim Wybrzeżu.
Jednak teraz o miejscu jego pobytu wiedzieli zarówno Maggie z urzędu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]