[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnie dotknęło. Rozległ się trzask i jeden wielki dąb upadł i wylądował na podjezdzie.
Ash w ludzkiej formie pociągnęła na swoje kolana martwe ciało brata. Płakała. Dee
przysunęła się do niej, robiła się coraz silniejsza i silniejsza. I wiedziałam, że jej zawodzenie
wkrótce dołączy to tego Ash.
Vaughn? Blake? Nie uciekną od tego. Wypadłam z salonu, dotykałam stopami ziemi,
ale ich nie czułam. Minęłam Matthew, który wbiegł do salonu. Jego zaskoczony szloch
rozdarł mi serce.
Daemon płonął jaśniej, niż kiedykolwiek widziałam. Czyste, skoncentrowane, białe
światło przeszyte czerwienią wypadło na podjazd w kierunku masy cieni. Jego światło
rozbłysło intensywnie, a ja szybko musiałam osłonić oczy. Pomyślałam o oficerach DOD,
którzy zmienili się w popiół... i znowu przyszła mi na myśl bomba atomowa.
Zwiatło było właśnie tak jasne.
Piorun wystrzelił z Daemona i uderzył w Residona, który okręcił się w powietrzu.
Zawieszony, zaczął migotać między ludzką a cienistą formą, a potem zamarł, jego górna
połowa ciała ludzka, a dolna tylko dymem.
I rozpad się na tysiąc odłamków z głośnym trzaskiem, który był jak burza.
Znieg rozpadał się jeszcze mocniej.
Kątem oka zobaczyłam Vaughna za moim samochodem  tam się tchórz chował. Z
bronią w ręce ruszył do expedition w tym samym momencie, co Blake skierował się do lasu.
Zanim się ruszyłam, Daemon wyciągnął promienistą rękę i expedition uniosło się w
powietrze, odkrywając Vaughna. Dach poddał się ze zgrzytem. Szkło prysnęło w każdym
kierunku, gdy metal pękł.
Zamarłam, oszołomiona taką mocą.
Daemon dogonił Blake'a i złapał go za gardło. Uderzenie serca pózniej miał chłopaka
przy dachu mojego samochodu, a w swojej ludzkiej formie wcale nie był mniej
przerażający.
 Nie masz pojęcia, jak bolesne to dla ciebie będzie  powiedział Daemon, jego oczy
jak orbity białego światła.  Za każdy siniak Kat, zwrócę ci dziesięciokrotnie.  Uniósł
Blake'a z mojego dachu. Stopy chłopaka zakołysały się w powietrzu.  I serio będę się przy
tym dobrze bawił.
Wtedy Vaughn wykonał swój ruch. Rzucił się do przodu z uniesioną bronią.
 Daemon!  pospieszyłam w ich stronę.
Vaughn pociÄ…gnÄ…Å‚ za spust. Raz. Drugi. Trzeci.
Daemon odwrócił głowę w jego stronę i uśmiechnął  dosłownie się uśmiechnął. A
kule... zatrzymały się centymetry od twarzy Daemona. Tak po prostu sobie zawisły, jakby
ktoÅ› nacisnÄ…Å‚ pauzÄ™.
 Naprawdę nie powinieneś był tego robić  warknął Daemon.
Twarz Vaughna zbladła ze zrozumienia.
 Nie... Nie!
Kule okręciły się i poszybowały z alarmującą prędkością. Uderzyły w pierś Vaughna i to
by było na tyle. Nie miał szansy na jakąkolwiek reakcję. Nogi ugięły się pod mężczyzną,
stał się tylko powłoką bez życia przy poskręcanym metalu expedition.
Szkarłatna czerwień rozpłynęła się po śniegu.
Blake się uwolnił, upadł przy zderzaku mojego samochodu, a potem podniósł się i
zaczął biec w stronę lasu. I był szybki.
Nie tak szybki jak Daemon i nie tak szybki jak ja. Uderzyły we mnie wiatr i śnieg, gdy
rzuciłam się w pogoń. Krew już nie płynęła szybciej we mnie. Tylko światło.
Złapałam Blake'a przy sośnie. Obrócił się, wysyłając w moją stronę kulę światła.
Uderzyła w moją pierś i zatoczyłam się do tyłu. Ból płynął w moim ciele, ale
wyprostowałam się... i ruszyłam przed siebie.
Rzucił kolejną kulą światła.
Uderzyła w moje ramię. Ciepła ciecz spłynęła po ręce, ale szłam dalej, nacierałam na
niego. Kolejna uderzyła mnie w nogę, ale zaraz się podniosłam.
Jego ręce się trzęsły.
 Przepraszam...  powiedział.  Katy, przepraszam. Nie miałem wyboru.
Zawsze mamy wybór. Ja sama dokonałam wielu złych. Przynajmniej potrafię się do tego
przyznać. Część mnie mu współczuła. Był produktem swojej rodziny, ale miał wybór. Tylko
dokonał złego.
Jak ja.
Jak ja...?
Piękne światło pojawiło się z tyłu, przesunęło się po mojej prawej. Daemon powrócił do
swojej prawdziwej formy. Co chcesz z nim zrobić?, zapytał spokojnie.
On... on zabił Adama. Na tę myśl moja moc zamigotała. Spojrzałam na ręce. Były
pokryte czerwienią. Coś się we mnie przełączyło. Wszystko mnie opuściło i o mało nie
upadłam. Nie mogłam już tak dalej.
 Zabił go. I zranił Dee.
Forma Daemona płonęła, jasna jak słońce, i przez chwilę pomyślałam, że to dla Blake'a,
ale potem przygasł i przybrał ludzką formę. Zmutowany czy nie, Daemon miał problem z
zabiciem drugiego człowieka, szczególnie po Vaughnie. Wiedziałam o tym. Ciągle cierpiał
po oficerach. Dodać do listy Blake'a, i może z tego nigdy nie wyjść. To będzie rana na całe
życie.
Wzięłam oddech i powiedziałam:
 Tylu dzisiaj umarło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl