[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zupełnie poprawnie w listach do mnie, stawały się kompletnymi zagadkami, gdy
pisała je do mego ojca.
Nie! Nie mogła niczego nauczyć młodej generacji Cranford, chyba że
chcieliby nauczyć się od niej i naśladować jej cierpliwość i pokorę, jej słodycz i
spokojną rezygnację z tego wszystkiego, czego nie była w stanie robić! Myślałam
nad tym tak długo, aż przyszła Marta z twarzą napuchniętą od łez i poprosiła nas
na obiad.
Panna Matty miała kilka osobliwych upodobań, które Marta skłonna była
traktować jako kaprysy, niegodne jej uwagi, uważając je pewnie za dziecinne
zachcianki, z których starsza pani, licząca pięćdziesiąt osiem lat, powinna starać
się wyleczyć. Ale tego dnia zastosowała się jak najściślej do życzeń panny Matty.
Kromki chleba odpowiadały jej ideałowi kromek chleba  to znaczy były takie,
jakie lubiła jej matka; zasłonę zaciągnęła Marta tak, że zakrywała ślepą ścianę
ceglanej stajni sąsiada, a jednocześnie ukazywała wszystkie młodziutkie listki
topoli, rozkwitające wiosenną pięknością. Marta przemawiała do panny Matty
tonem, jaki ta dobra, ale szorstka w mowie służąca rezerwowała dla dzieci; nigdy
nie słyszałam, aby tak łagodnie zwracała się do osoby dorosłej. Zapomniałam
uprzedzić pannę Matty o puddingu i lękałam się, że może nie odda mu spra-
wiedliwości z powodu braku apetytu, więc kiedy Marta wyszła z półmiskiem,
zdradziłam jej pani tę tajemnicę. Oczy panny Matty napełniły się łzami i nie była
w stanie dobyć głosu, by wyrazić radość czy zdziwienie, gdy Marta dumnie
wniosła pudding zrobiony na podobieństwo lwa couchant  najbardziej udane
podobieństwo, jakie kiedykolwiek zdołano odlać. Twarz dziewczyny promieniała
triumfem i postawiła pudding przed panną Matty z radosnym:  Oto jest . Panna
Matty chciała jej podziękować, ale nie zdołała nic powiedzieć, ujęła więc rękę
Marty i potrząsnęła nią gorąco, na co Marta znów zalała się łzami, a i ja ledwo
zdołałam zachować konieczny spokój. Dziewczyna wypadła z pokoju, a panna
Matty musiała parę razy chrząknąć, nim przemówiła. W końcu rzekła: 
Chciałabym móc zachować ten pudding pod szkłem, moja droga  a myśl o tym,
że ten lew couchant z rodzynkami zamiast oczu ustawiony zostanie na
honorowym miejscu na półeczce nad kominkiem, tak poruszyła moją fantazję, że
wybuchnęłam śmiechem, co mocno zdziwiło pannę Matty.
 Zapewniam cię, moja droga, że widywałam już brzydsze rzeczy pod
szklanym kloszem  rzekła.
I ja także, niejednokrotnie; przybrałam zatem spokojny wyraz twarzy (choć
naszła mnie w tej chwili chęć do płaczu) i rzuciłyśmy się na pudding, doprawdy
wspaniały  ale trudno było jeść, bo wzruszenie dławiło nas w gardle.
Miałyśmy zbyt wiele do myślenia, by dużo rozmawiać tego popołudnia, więc
minęło ono bardzo spokojnie. Ale pojawienie się czajnika do herbaty natchnęło
mnie nową myślą. Dlaczego by panna Matty nie miała sprzedawać herbaty  być
agentem Wschodnio-Indyjskiego Towarzystwa Handlu Herbatą, które
podówczas istniało. Nic nie przemawiało przeciw temu, podczas gdy korzyści
było wiele  oczywiście założywszy, że panna Matty przejdzie do porządku
dziennego nad poniżeniem, jakim jest zajmowanie się czymś takim jak handel.
Herbata nie jest ani tłusta, ani lepka  a tych dwóch rzeczy panna Matty nie
cierpiała. Nie potrzeba do tego dużej wystawy sklepowej. Co prawda, niezbędna
byłaby niewielka elegancka wywieszka, że panna Matty posiada licencję na
sprzedaż herbaty, ale miałam nadzieję, że da się ją tak umieścić, żeby nikt jej nie
widział. Herbata nie jest towarem ciężkim, takim, który by wyczerpywał wątłe
siły panny Matty. Jedna tylko okoliczność przemawiała przeciwko mojemu
planowi, mianowicie to, że dotyczył on kupowania i sprzedawania.
Kiedy odpowiadałam z roztargnieniem na pytania, które panna Matty
zadawała z roztargnieniem niemal równym mojemu  usłyszałyśmy jakieś
ciężkie kroki na schodach i szepty pod drzwiami, które nawet raz się otwarły i
zamknęły, jak gdyby poruszone niewidzialną ręką. Po krótkiej chwili weszła
Marta, ciągnąc za sobą wysokiego i potężnego młodziana, purpurowego z kon-
fuzji. Bez przerwy gładził czuprynę, jak gdyby to jedynie przynosiło mu pewną
ulgÄ™.
 Proszę pani, to tylko Jem Hearn  rzekła Marta, przedstawiając go, a tak
jej brakło tchu, iż pomyślałam, że pewnie musiała z nim stoczyć walkę wręcz,
nim przemogła jego niechęć do wystąpienia na tej dworskiej scenie  w salonie
panny Matty.
 I, proszę pani, on chce mnie poślubić od razu. I proszę pani, my chcemy
wziąć lokatora, jednego spokojnego lokatora, żeby jakoś związać koniec z
końcem, i wynajmiemy jakikolwiek odpowiedni dom i droga panno Matty, jeżeli
wolno mi być tak śmiałą, czy nie zechciałaby pani zamieszkać z nami? Jem
pragnie tego tak samo jak ja  tu zwróciła się do Jema:  Ty ośle! Czemu nic nie
gadasz?... On pragnie tego tak samo jak ja, bardzo pragnie, nieprawdaż, Jemie?
Tylko że jest zawsze onieśmielony, jak ma mówić z lepszymi od siebie.
 Nie o to chodzi  wtrącił Jem.  Tylko żeś mnie zaskoczyła całkiem
niespodzianie i nie miałem zamiaru tak prędko się żenić, a taki pośpiech po prostu
odbiera człowiekowi mowę. Nie, żebym był przeciw temu, proszę pani (to do
panny Matty), tylko że Marta jest taka prędka, kiedy już raz wbije sobie coś do
głowy, a małżeństwo, proszę pani... małżeństwo przygważdża człowieka, można
by powiedzieć. Ale myślę, że nie będzie mi wadzić, kiedy już będzie po
wszystkim.
 Proszę pani  rzekła Marta, która przez cały czas, gdy on mówił, ciągnęła
go za rękaw, szturchała łokciem i wszelkimi sposobami starała się mu przerwać
 niech pani na niego nie zwraca uwagi, on siÄ™ uspokoi. Dopiero wczoraj
wieczór tak na mnie nalegał, tak na mnie nalegał, i to tym więcej, że
powiedziałam, że jeszcze przez parę lat nie mogę o tym myśleć, a teraz jest tylko
zaskoczony radosnÄ… niespodziankÄ…, ale przecie, Jemie, ty tak samo jak ja chcesz
mieć lokatora (tu znowu nastąpił kuksaniec).
 Tak! Ale tylko jeżeli panna Matty zamieszka z nami, bo inaczej to nie mam
ochoty, żeby mnie krępowali obcy ludzie we własnym domu  powiedział Jem z
brakiem taktu, co, jak spostrzegłam, rozzłościło Martę, bo ona chciała
przedstawić to tak, jakby lokator stanowił przedmiot ich marzeń, a zgoda panny
Matty naprawdę miała być dla nich łaską i pomocą.
Pannę Matty zdumiewała ta para, a ich, czy raczej Marty, nagłe postanowienie
zawarcia małżeństwa oszołomiło ją, przeszkadzając w rozważeniu planu, który
tak leżał na sercu dziewczynie. Zaczęła:
 Małżeństwo to bardzo poważna sprawa, Marto.
 Doprawdy poważna  potwierdził Jem.  Nie, żebym miał coś przeciw
Marcie.
 Nigdy nie dałeś mi chwili wytchnienia, tylko ciągle prosiłeś, żebym
powiedziała, kiedy się pobierzemy!  wykrzyknęła Marta, cała w ogniu i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl