[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiemy mu? Heide skinął głową.
- Jeśli wszyscy przysięgną, że nie puszczą pary z ust.
Porta i ja przysięgliśmy.
Mały uradował się, łyknął ogromny haust śliwowicy, a potem przekazał
butelkÄ™ Porcie.
- Słuchajcie uważnie. Niedawno, kiedy miałem służbę w drużynie
obsługującej strzelnicę, zacząłem sobie kombinować, jak by tu sprawić małą
niespodziankę niejakiemu Leopoldowi Brandtowi. Wkręciłem się jako złota rączka u
Oberfeldwebla Pausta. Trzeba było zmienić jedną tarczę na stanowisku 3.
Postawiłem piwo całej bandzie, aby musieli bez przerwy iść się odlewać. Nie
odważyli się robić tego gdzie indziej niż w sraczu. Wiecie, że Hinka dostaje szału,
jeśli robi się to gdzieś indziej. Nie znosi obsikiwania Trzeciej Rzeszy. W ten sposób,
gdy tylko odeszli, przyheftowałem tarczę u dołu, przez to głowa nie jest za osłoną,
jeśli stoi się na górce obserwacyjnej. Nikt, podziwiajcie moją robotę, chłopaki, nikt
nie podejrzewał, że byłem koło trójki. Podwyższenie obserwacyjne jest pokryte
miałkim piaskiem. Wszyscy wiecie, że Leopold uwielbia zgrywać tam kutasa.
Ponieważ to Pustynny Włóczęga ma pod opieką listę strzelań, nie będzie mu trudno
umieścić Leopolda przy trzeciej tarczy. wiczenia zawsze kończy się strzelaniem z
karabinu snajperskiego i tylko do tarczy numer 3. Zaczynacie kumać?
Mały miał już dość. Zwracając się do Heidego, powiedział: - Ty, Julius i Porta
bez trudności umieścicie pociski eksplodujące w tarczy w tym miejscu, gdzie
Leopold będzie trzymał głowę i w końcu to nie będzie wasza wina, jeśli zniesie wam
strzał trochę w bok, prawda?
- To wszystko trzyma się kupy - stwierdził Heide. - To prawie zbyt proste, by
mogło być prawdziwe. Wkrótce odbędzie się ostre strzelanie, tak nam powiedział
Pustynny Włóczęga. Nawet Duch Zwięty nie ocali głowy Leopolda, a pod koniec
strzelania Legionista umieści nas jako ostatnich na liście, a magazynki opróżni się na
stanowisku Małego.
- A jeśli on zejdzie z podwyższenia? - spytałem.
- To też wzięto pod uwagę - rzekł Heide. - Zrobiliśmy chronometraż. Będzie
potrzebował co najmniej dziewiętnastu sekund na oddalenie się od stanowiska, a
Porcie i mnie wystarczy dziesięć, by mu wsadzić dwie wybuchowe pigułki w czachę.
Nigdy w życiu nie będzie skuteczniej załatwiony.
Mały zgiął się w pół ze śmiechu.
- Będzie łysy nawet pod czaszką.
- To najlepsze, co się może wydarzyć! - wykrzyknął Porta.
- Uważajcie - ostrzegłem. - Jeśli Stary coś wyczai, mleko się wyleje. To
morderstwo z premedytacjÄ….
- A ty co, uważasz, że jesteś w Armii Zbawienia? - spytał Porta. - Morderstwo?
To obrona konieczna. Gdybyś zadusił kurewkę po numerku, to tak, to byłoby
morderstwo.
- Tylko zli ludzie to robią - oświadczył Mały - ale w każdym razie skazuje się
ich na śmierć. Leopold ukarał mnie za palec u nogi. Wszystko inne było bez zarzutu.
Wszystkie swoje rzeczy rozdałem rekrutom z rozkazem doprowadzenia ich do
nieskazitelnego stanu. Jeden z nich zaczął pyskować, więc natychmiast wziąłem go
za mordę. Po tym wyczyścił mi broń tak, jak nigdy w życiu nie była czysta. Nawet
sam Leopold był zdumiony!
- A co zrobiłeś rekrutowi? Stłukłeś go na kwaśne jabłko?
- Oczywiście dałem mu parę kuksańców, ale to nie wystarczyło. Więc
wsadziłem mu gębę do dołu w latrynie rosyjskich jeńców. Nawet pewien stary
sierżant-szef spośród jeńców to pochwalił, gdy zapoznał się z przyczyną.
Zaproponował nawet, abym rekrutowi dał się tam utopić, ale przecież jestem ludzki
pan. Zrobiłem go moim osobistym ordynansem z prawem stawiania mi piwa każdej
soboty.
- Zabierasz mu cały żołd? - zainteresował się Porta.
- Ależ nie, nigdy w życiu. Zostawiam mu jedną markę, by mógł kupować
środki czystości.
- Pewnego dnia, Mały, zostaniesz zakapowany, mówię ci!
- Możliwe, ale się wykręcę. Ale ten, kto to zrobi, nadawał się będzie tylko do
szpitala.
- Trzeba mieć litość dla Leopolda - przerwał im Heide. - Strzeli mu się prosto
w gębę. To będzie najpiękniejszy dzień mego życia.
- A propos, czy wiecie, że on poprosił o przeniesienie do SS? - wtrącił Porta. -
Ale mu odmówiono. Ma tylko metr i 67 centymetrów wzrostu. Tamci nie biorą
niższych niż 170 centymetrów.
Porta wyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni kostki do gry, dmuchnÄ…Å‚ na nie, potrzÄ…snÄ…Å‚ nimi w
dłoni i dmuchnął ponownie.
- PartyjkÄ™?
Mały przyjrzał mu się z zainteresowaniem. Przykucnął na ziemi.
- Po co to całe przedstawienie, Porta? Wszyscy wiemy, że są podfałszowane.
Porta z oburzeniem potrząsnął głową.
- No i tu się właśnie sypnąłeś. Mam dwa komplety. Te są dobre.
- Chory jesteś? - zdumiał się Heide.
- Zamknij dziób - odparł Porta. - A poza tym właśnie naprowadziłeś mnie na
myśl, że jesteś mi krewny dwa litry śliwowicy i dwanaście fajek opium. Wczoraj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]