[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jakbym nie miała własnych uczuć. Jakby moją karierę wokalną można było wyrzucić do śmietnika.
Liczyłeś się tylko ty. Zawsze się tak działo.
Xenon westchnął ciężko i wpatrzył się w ciemność. Ogarnęło go gorzkie, bolesne poczucie żalu,
poczucie, że był ślepy na coś, co miał tuż przed sobą. Czy jest już za pózno, by powiedzieć to Lexi? Za
pózno na przyznanie się jej, że po prostu nie potrafił zachowywać się inaczej?
- Miałem określone oczekiwania wobec małżeństwa - rzekł. - I spodziewałem się, że ty jako
moja żona je spełnisz.
- Tak, wiem to wszystko. Potrzebowałeś małżonki szacownej i uległej, a jednak wybrałeś
kobietę całkiem odmienną. Pochodzę z kompletnie innego środowiska niż ty. Z wysiłkiem pięłam się
w górę z samego dna. Musiałam przez całe życie radzić sobie sama i jeszcze opiekować się młodszymi
braćmi. Nauczyłam się niezależności, a ty nagle zażądałeś, żebym z niej zrezygnowała.
- Chciałem się tobą opiekować.
- Nie, chciałeś trzymać mnie w klatce. Prawda, w ozdobnej, złotej, ale jednak klatce. Z początku
tego nie zauważyłam. Byłam tobą tak oczarowana i tak szczęśliwa przy tobie, że gdybyś nawet
zaproponował, żebyśmy zamieszkali w grocie, pewnie bym się zgodziła.
Wzdrygnął się, usłyszawszy, jak to powiedziała. Jakby nie potrafiła uwierzyć, że naprawdę
mogła wtedy tak myśleć i czuć. %7łe kiedyś mogła go podziwiać.
- Wcześniej nigdy nie byłem zakochany - powiedział powoli. - Ani żonaty. Wiedziałem tylko,
że kobiety należy traktować z szacunkiem.
W ciemności Lexi uśmiechnęła się cierpko.
L R
T
- Tłumienie czyjejś spontaniczności i talentu nie jest oznaką szacunku, lecz chęci sprawowania
kontroli. Może powinieneś zaakceptować fakt, że nie nadajesz się do małżeństwa, albo poślubić
kobietę bardziej konwencjonalną. Taką, która lubi, by nią dyrygowano.
Przycisnął wargi do jej bujnych włosów, toteż jego słowa zabrzmiały niewyraznie:
- Przykro mi, Lex. Wierzysz, kiedy ci to mówię?
Przełknęła z wysiłkiem. Cisza wydawała się spotęgowana ciemnością i tym, że Xenon
wstrzymał oddech, czekając na odpowiedz. Byłoby o wiele prościej, gdyby mu nie uwierzyła. Gdyby
uznała, że powiedział to tylko dlatego, że tak mu wygodnie. Ale znała Xenona na tyle dobrze, by
wiedzieć, że mówił szczerze. A jego słowa miały naprawdę wielką moc.
- Tak - odrzekła. - Wierzę ci.
- I potrafisz mi przebaczyć?
Zamknęła oczy. To trudniejsze pytanie. Przebaczenie to skomplikowana sprawa. Gdy komuś
przebaczasz, twój gniew znika, pozostawiając w tobie pustkę, którą trzeba czymś wypełnić.
Ale nie mogła dalej walczyć z Xenonem tylko dlatego, że boi się własnych uczuć.
- Tak - wyszeptała, lecz zarazem odsunęła się od niego, nie chcąc, by uznał tę deklarację za
zgodÄ™ na seks.
Xenon zesztywniał z frustracji, gdyż wyczuł, że wycofała się nie tylko w fizycznym sensie.
Zmusił się jednak, by jedynie pocałować ją lekko w ramię przez jedwab piżamy i odwrócić się od niej.
Dotąd nigdy w życiu tego nie zrobił - nie powstrzymał się przed wzięciem czegoś, czego pragnął.
Wpatrując się gniewnie w ciemność, odsunął się na drugą stronę łóżka.
Ale jeszcze długo nie zdołał usnąć.
L R
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Xenon długo stał pod lodowatym prysznicem, jakby usiłował ugasić płonące w nim pożądanie.
Odchylił głowę do tyłu pod strumień zimnej wody, lecz nic nie mogło odpędzić myśli, że właśnie
spędził w łóżku całą noc ze swoją żoną i nawet jej nie dotknął. Leżał tylko bezsennie, dręczony
przemożną pokusą, by zanurzyć palce w jej włosach i całować ją, dopóki nie stopi jej oporu.
ZaklÄ…Å‚ gniewnie po grecku.
Zastanawiał się, czy ich szczera rozmowa pod osłoną nocy złagodziła stosunek Lex do niego.
Widocznie użyła drugiej łazienki, bo gdy wrócił do sypialni tylko w ręczniku obwiązanym
wokół bioder, nie zastał jej już w łóżku. Ubrał się, wyszedł na taras i znalazł ją tam siedzącą przy
stoliku w prostej bawełnianej sukience, z włosami związanymi w koński ogon. Na blacie przed nią
stały dzbanek kawy, miseczka greckiego jogurtu i talerz owoców.
Gdy podszedł, podniosła na niego wzrok. Chociaż okulary przeciwsłoneczne skrywały jej oczy,
zobaczył, że nerwowo przygryzła usta.
- Cóż za wzruszająca domowa scena - rzekł przeciągle.
- Poszłam do głównego budynku i dostałam to wszystko od Phyllidy - wyjaśniła nieco
defensywnym tonem. - Pomyślałam, że miło będzie zjeść śniadanie tutaj. Ten ogród jest taki piękny.
Usiadł i wziął filiżankę kawy, którą mu podsunęła.
- Jak przypuszczam, moja matka planowała, że zjemy w rezydencji, ale jeśli zamierzasz grać
rolÄ™ pani domu, nie mam nic przeciwko temu.
- Chciałam, żebyśmy pobyli trochę sami - oświadczyła. Miała nadzieję, że Xenon nie dopatrzy
się w tych słowach żadnego ukrytego sensu. Chyba ubiegłej nocy wystarczająco jasno przedstawiła
swoje stanowisko? - Marina z pewnością woli, żebym nie pałętała się cały czas koło niej. Ale nie chcę
burzyć twoich planów. Zadowolę się własnym towarzystwem.
Uśmiechnął się, nalewając kawę im obojgu.
- Podoba mi się to - rzekł. - Zupełnie jak za dawnych czasów.
Przez moment milczała, bo wcale nie czuła się jak za dawnych czasów. Obudziła się rano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl