[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w tajemnicy. Chłopcy nie mogą przeczytać o sobie w gazetach.
Nie mogą przeczytać w gazecie o konspiracji.
- Nie mogą się dowiedzieć, że świat odkrył ich
sekret?
- Nie. Nie mogą sami odkryć tajemnicy.
Jakiej tajemnicy? Tajemnicy morderstw? - Anka
zobaczyła, że nie rozumiem.
- Tajemnicy promocji - powiedziała wreszcie. -
Oni nie wiedzą, że to jest promocja. Oni nie wiedzą, że
chodzi o to, żeby wypili jak najwięcej napoju. Jeśli ktoś
zaczął się domyślać, to wolał przestać się domyślać. Cała
ta sprawa stała się dla nich zbyt ważna. Oni wciąż myślą,
że napój to tylko znak rozpoznawczy. Oni myślą, że to
prawdziwa konspiracja.
- Jak to prawdziwa konspiracja?
- Prawdziwa konspiracja, która naprawdę ma przejąć
cały świat.
- Za pomocą balonów wpychanych do pojemników
na śmieci?
- Za pomocą subtelnego przekształcania przestrzeni
publicznej i podświadomego oddziaływania na zbiorową
wyobraznię. Oni wszystkie te działania traktowali
bardzo poważnie. Dlatego włączyli do nich zabijanie.
- Jesteś... Jesteś współodpowiedzialna. W pewnym
sensie współodpowiedzialna. Współodpowiedzialna za śmierć.
- Wiedziałam, że tak powiesz. Wiem, że tak powiedzą
wszyscy. Tak powiedzÄ… policjanci. Ty masz przyjaciela
policjanta, prawda, który nadzoruje te sprawy,
prawda? Dlatego, gdy tylko siÄ™ dowiesz... Nie, gdy tylko
wyczujesz, że policjanci podejrzewają coś w tym kierunku
daj mi znać.
- Anka... Powiedziałaś mi przed chwilą, że robię sobie
zabawkÄ™ z trupa.
- Tak. Tak powiedziałam.
- Ty w takim razie zrobiłaś zabawkę, która zabija.
Kiedyś, dawno temu, kiedy jeszcze nie odkryłem
Boga, nieraz marzyłem o tym, żeby zobaczyć Ankę przestraszoną.
Ankę, która mnie o coś prosi, Ankę, która potrzebuje
mojego ratunku. Ankę, która błaga. Nie było
to ładne pragnienie, ale do niektórych ludzi nie można
zbliżyć się ładnie.
Teraz błagała. Jeszcze nie powiedziała tego, nie użyła
tego słowa, ale błaganie zawsze zaczyna się w oczach.
- Może - powiedziała. - Ale ty mi pomożesz.
- Nie.
- Dobrze, może zrobiłam coś złego. Nie pomyślałam,
że to się może tak skończyć. Ale to nie jest moja
wina! To jest tylko moja odpowiedzialność. Częściowa
odpowiedzialność. Ja tylko trochę oszukałam
tych ludzi. W ramach wciÄ…gania ich do promocyjnej
zabawy.
- Nie - odpowiedziałem. To wcale nie było tak przyjemne,
jak kiedyś sobie wyobrażałem. To było błaganie,
ale nie było oddania. Gotowa była uklęknąć, objąć moje
nogi, wtulić mi się w kolana, ale wcale nie stałaby się
przez to bliższa.
- Dobrze, może zrobiłam coś złego. Może jestem winna,
Ale teraz jestem sama. Mam wszystko przeciwko sobie.
Mam wszystkich przeciwko sobie. Policję. Prasę, jeśli się
dowie. Moją centralę w Londynie. Chłopców z konspiracji.
Napój. Nawet Boga, jeśli naprawdę jestem zła, nie
mam nawet do kogo się modlić. Ktoś, ja pierdolę, ktoś
musi być po mojej stronie. Jedna osoba.
- I to mam być ja?
- I to będziesz ty. Jesteś mi winien bardzo, bardzo
wielę. Nawet jeśli nie rozumiesz, jak dużo. Nie rozumiesz,
co zrobiłeś, kiedy mnie wtedy zostawiłeś? "Znalazłem
Boga". "Nie mogę, nie potrzebuję z nikim być".
Nie rozumiesz tego. Nie rozumiesz, bo jesteÅ› chory, bardzo
chory. Ale to rozumiesz, że jesteś mi winien masę
pieniędzy?
Gdyby nie ja, nie mógłbyś teraz tak trwać w tej
boskiej bezczynności. Pozwoliłam ci wybudować
to gówno, ten twój pierdolony telewizor. Do dziś się
w nim męczę. Nie byłbyś teraz gwiazdą, nie pisanoby
o tobie. Największy prowokator wśród polskich
architektów. Budowniczy o umyśle śniącego dziecka. Jedyny
o takiej śmiałości w swojej branży. Gówno. Gówno.
Rozumiesz teraz?!
- Nie.
- Dlaczego? - była zmęczona.
- Bo jak sama powiedziałaś, Bóg jest przeciwko
tobie. A ja jestem z Bogiem.
- BÅ‚agam.
Cudownie jest być z Bogiem. Można zachować spokój
nawet podczas rozmów takiego rodzaju. Można zachować
spokój nawet wtedy, gdy człowiek dowiaduje się
tego, czego ja się dowiedziałem.
Dowiedziałem się też od Anki, że chłopcy często
działali na bagnach. To było miejsce mało odwiedzane
i trudno tu było subtelnie oddziaływać na zbiorową wyobraznię.
Ale to było miejsce, które do nikogo nie naleło
i do niczego nie służyło, więc nikt nie przeszkadzał
go przetwarzać. Każda dziwna rzecz, na przykład lampa
powieszona na drzewie, trwała tu długo, nie usuwano jej
i w rezultacie paru, a może nawet parunastu spacerowiczów
mogło ją obejrzeć.
Było możliwe, że chłopcy nadal tam krążyli. Według
informacji, które udało mi się uzyskać od Krzysztofa,
Michał zginął kilka dni pózniej niż Artur. To mogło
znaczyć, że mimo śmierci Artura nie przerwali swojej
gry i doprowadzili ją do śmierci Michała. To mogło znaczyć,
że nadal mogą ją ciągnąć, aby doprowadzić ją do
jakiegoś następnego etapu. Do śmierci kogoś trzeciego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl