[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mruknęła:
- No, nic tu po mnie - i pospiesznie opuściła pokój.
Connor kiwnął jej z uśmiechem głową i zwrócił się do Alyssy:
- Pamiętaj, że Przystań to dla mnie coś więcej niż tylko
instytucja, na którą łożę pieniądze. Wiesz, że kiedyś był to także mój
dom. Muszę cię więc ostrzec, że takie wizyty jak dzisiejsza zdarzają
mi się dość często.
- Nie mam nic przeciwko temu - zapewniła go energicznie
Alyssa. - Prócz tego mogę ci regularnie podsyłać raporty.
- Nie ma potrzeby. ZdajÄ™ siÄ™ na ciebie.
- W takim razie chciałam ci oznajmić, że poczyniłam pewne
zmiany w harmonogramie.
- Na przykład?
- Wolny wieczór dla nastolatków przesunęłam na piątki, żeby
mogły pojechać do miasta i pobyć trochę z rówieśnikami spoza
ośrodka.
- Chcesz ich odseparować od młodszych dzieci w sierocińcu? To
trochę się kłóci z naszą polityką integracji dzieci i nastolatków.
- Może, ale pamiętaj, że także w zwykłej rodzinie nastolatki chcą
się czasem wyrwać z domu i pobyć we własnym gronie.
- Takie separowanie od innych może im się nie podobać - nie
dawał za wygraną Connor.
- Nie ma przymusu. Te nastolatki, które zechcą, mogą zostać.
Natomiast te, które mają ochotę spędzić piątkowy wieczór poza
70
Anula
ous
l
a
and
c
s
sierocińcem, mają wolną drogę. - Alyssa zajrzała do notatek. -
Postanowiłam również zaprosić kilku ekspertów, aby porozmawiali z
nimi o problemach nastolatków dorastających w domach dziecka.
- Przecież mamy cały sztab terapeutów na miejscu!
- Tak. Ale osoby przeze mnie zaproszone będą ekspertami w
konkretnej dziedzinie. To studenci.
- Studenci?
Alyssa z trudem zdusiła uśmiech, widząc zaskoczoną minę
Connora.
- Tak, ale nie byle jacy. To studenci, którzy mają za sobą takie
samo doświadczenie jak nasze dzieci, to znaczy też wychowali się w
sierocińcu. Teraz są już dorośli, usamodzielnili się, i to oni najlepiej
mogą przestawić naszym wychowankom, z jakimi się stykali
problemami, bo poznali je na własnej skórze. - Widząc, że Connor jest
nadal nieprzekonany, dodała: - Myślę, że przynajmniej warto
spróbować. Pamiętaj, że już niedługo nasze nastolatki znajdą się w
takiej samej sytuacji. PotrzebujÄ… jak najszybszej konkretnej pomocy,
bo inaczej będą się czuły zagubione. Jest naprawdę spora szansa, że
cała akcja się powiedzie.
- Innymi słowy, nie masz pewności?
- Nie.
- To znaczy, że nigdy niczego podobnego nie robiłaś?
- Wiesz, że nie. Znasz mój życiorys na pamięć! - przypomniała
mu z lekkim sarkazmem w głosie.
71
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Aha. Znów pojawia się kwestia życiorysu -mruknął Connor. -
Wydaje mi się, że chcesz wprowadzić zbyt wiele zmian.
- Zrozumiałam, że jako dyrektor ośrodka mam rzeczywiście nim
kierować, a nie tylko wypełniać polecenia. Umówmy się tak. Oboje
wiemy, że jestem na okresie próbnym. Podobnie zróbmy z
proponowanym przeze mnie programem. Jeśli się nie powiedzie,
natychmiast go zawiesimy. Jeśli ja się nie sprawdzę w roli dyrektorki
ośrodka, po prostu mnie zwolnisz. Czy to uczciwy układ?
- Sądzę, że tak - odparł z namysłem Connor. -Niepokoi mnie
tylko jedno. Czy robisz to wszystko, żeby mi coś udowodnić?
- Nie. Robię to, ponieważ sama byłam kiedyś nastolatką w
sierocińcu i pamiętam, jak bardzo brakowało mi odpowiedzi na setki
pytań, której nie mogli mi udzielić nawet najmądrzejsi wychowawcy.
Chciałabym przed czymś takim uchronić nasze dzieci.
- A więc to reakcja na to, jak ty zostałaś wychowana w
sierocińcu?
- A nie było tak w twoim przypadku?
- Nie rozumiem.
- Wprowadziłeś tyle modyfikacji w Leśnej Przystani. To
świadczy o tym, że nie wspominasz pobytu tu najlepiej.
- Niekoniecznie. Moje życie w sierocińcu po jakimś czasie
przestało być piekłem. Miałem szczęście trafić pod skrzydła
wspaniałej kobiety, dyrektorki tego ośrodka, która wychowała mnie
jak własnego syna.
- A więc byłeś szczęśliwy? - dociekała Alyssa.
72
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To już moja sprawa. Alyssa roześmiała się.
- No tak. Koniec rozmowy. Jak rozumiem, mam się nie wtrącać
w nie swoje sprawy.
- Wybacz, jestem szczery.
- Zauważyłam.
- W tobie widzÄ™ podobnÄ… cechÄ™.
- Chyba masz rację - powiedziała z namysłem Alyssa. - Bo
słyszałam to już wcześniej.
- Od mężczyzn? Alyssa zawahała się.
- Z twojego milczenia wnioskuję, że tak - wyręczył ją w
odpowiedzi Connor. - Chodziło o jakiegoś konkretnego mężczyznę?
Co mu powiedziałaś?
- To, co o nim sÄ…dzÄ™...
- Czym sobie zasłużył na taką szczerość?
- Poprosił mnie o rękę, ale zrobił to w bardzo natarczywy
sposób. W końcu więc wyjaśniłam mu, że nie jest dla mnie
odpowiednim mężczyzną.
- A jaki musiałby być ten odpowiedni dla ciebie mężczyzna?
- Zwykły. Całkiem zwykły, i musiałby ogromnie pragnąć dzieci.
Na twarzy Connora pojawił się nagle jakiś nie-odgadniony,
niemal grozny wyraz.
- Rozumiem, że tamten mężczyzna nie chciał dzieci? - spytał. -
Chciałem zauważyć, że to nie grzech. Czasami ktoś nie chce mieć
dzieci z określonych powodów.
73
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Oczywiście, i nikogo za to nie winię. Ale ja po prostu gorąco
pragnę mieć dzieci i dlatego muszę wybrać sobie mężczyznę, który
chce tego samego. Myślę, że mnie rozumiesz. Pewne też chciałbyś
mieć dzieci, kiedy się ożenisz.
- Nie chcę się żenić - odparł gwałtownie Connor. - A gdybym
kiedykolwiek zechciał, nigdy nie zapragnę dzieci.
Alyssa miała wrażenie, że zamiera jej serce. W jego słowach
było tyle chłodu, tyle odpychającej determinacji. Choć zdawało jej się,
że słyszy w nich także ból.
Spojrzała na Connora, ale jego oczy znów zasłaniały szczelnie
okulary, a na twarzy malował się ten sam co zwykle, opanowany
wyraz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]