[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Od razu polubiła tę niezbyt ładną, choć nadzwyczaj
eleganckÄ… kobietÄ™.
- Nie wiem, czy temu podoÅ‚am. - Gospodyni zro­
biła przerażoną minę, która rozśmieszyła nawet He-
ster. - Rokeby sprecyzowaÅ‚ swoje życzenia dotyczÄ…­
ce ciebie, prawda?
- Tak, madame.
Lady Hartfield roześmiała się.
- Moja droga, obiecuję, że nie rzucę cię lwom na
pożarcie. Będziesz miała przy sobie pannę Tempie
oraz mnie. Wystraszymy każdego, kto nie będzie ci
się podobał.
- Jest pani bardzo uprzejma, madame - odpowie­
działa bez entuzjazmu Hester, wpatrując się w dywan.
Lady Hartfield spojrzała pytająco na Elinor.
- Mamy jeszcze dwa miesiÄ…ce do debiutu - kon­
tynuowała. - Musimy oczywiście uzupełnić twoją
garderobÄ™. Czy pan Charlbury zgodzi siÄ™ nam towa­
rzyszyć? Chętnie widywałabym go częściej.
- Och, madame, naprawdÄ™? On jest taki miÅ‚y. Je­
stem pewna, że pani też go polubi. - Hester ożywiła
siÄ™ od razu. - MyÅ›laÅ‚am, że może bÄ™dzie pani uważa­
ła, że to nie wypada, by nas odwiedzał.
- Wielkie nieba, dziecko! Dlaczego miałabym
tak sÄ…dzić? Z takim przystojnym mężczyznÄ… u bo­
ku bÄ™dziemy budziÅ‚y zawiść każdej kobiety w Lon­
dynie.
Hester uÅ›miechnęła siÄ™ z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ…, ale napiÄ™­
cie, które jej nie opuszczało od chwili przybycia do
nowego domu, spowodowało, że wyglądała bardzo
blado.
- Ale ja tutaj gadam, a pewnie jesteście bardzo
zmęczone po podróży - ciągnęła lady Hartfield. -
Royston pokaże wam pokoje. Musicie mi jednak wy­
baczyć. Mam wieczór zajÄ™ty i nie mogÄ™ zmienić pla­
nów. PozostawiÄ™ was wÅ‚asnemu losowi. KolacjÄ™ po­
dadzą o ósmej; zjecie ją beze mnie.
Elinor błogosławiła ją za delikatność i wyczucie
sytuacji, sÅ‚usznie przypuszczajÄ…c, że nieobecność go­
spodyni została zaaranżowana. Zdała sobie sprawę,
że Rokeby musiaÅ‚ coÅ› wspomnieć o kompleksach He­
ster i jej nieśmiałości wobec obcych. Czymkolwiek
jednak się kierowała lady Hartfield, na pewno była
im życzliwa.
- No i co, moja panno? - zapytaÅ‚a Elinor, gdy zo­
stały same. - Nie zdołasz polubić lady Hartfield?
Hester zarumieniła się i potrząsnęła przecząco
głową.
- Już ją polubiłam - oświadczyła. - Jest zupełnie
inna, niż sobie wyobrażałam.
- Podobnie jak ja - przyznała Elinor. - Myślę, że
będziemy dobrze się tu czuły, prawda?
- Och, tak... - Hester zawahała się. - Ona uważa,
że pan Charlbury jest przystojny, prawda? Nigdy
wcześniej o tym nie myślałam.
- Istotnie nie ma rogów i trzeciego oka pośrodku
czoła.
Hester roześmiała się.
- Panno Tempie, znów żartuje sobie pani ze mnie.
Myślę... że on jest naszym przyjacielem.
- I to dobrym. Sądzę, że przyjemnie spędzimy tu
czas. Czekają nas spacery i zwiedzanie zabytków.
- On powiedziaÅ‚, że bÄ™dÄ… puszczać balony. - He­
ster aż westchnęła z podniecenia. - OczywiÅ›cie to za­
leży od pogody i będzie trzeba poczekać może nawet
do lata.
Po kolacji Hester poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ i natychmiast za­
snęła.
Elinor usÅ‚yszaÅ‚a ciche pukanie do drzwi. Na kory­
tarzu stała lady Hartfield.
- Czy śpi?
Elinor skinęła głową.
- Bardzo długo myślałam o tym biednym dziecku.
Czy poświęci mi pani kilka minut?
Elinor poszła za nią do pięknego buduaru w końcu
korytarza.
- MyÅ›lÄ™, panno Tempie, że mamy przed sobÄ… cięż­
kie zadanie. - Lady Hartfield zamknęła drzwi.
Elinor spojrzaÅ‚a na niÄ… z drżeniem, gotowa natych­
miast bronić swojej wychowanki.
- Niech siÄ™ pani nie denerwuje. - Lady Hartfield
uśmiechnęła się lekko. - Mam zamiar zrobić dla He-
ster wszystko, co tylko bÄ™dÄ™ mogÅ‚a, ale chÄ™tnie usÅ‚y­
szÄ™ pani zdanie na ten temat.
Elinor uspokoiła się od razu.
- Hester traci pewność siebie w towarzystwie ob­
cych - przyznała z ociąganiem. - W szkole nie miała
lekkiego życia. Jest peÅ‚na rezerwy i widzi pani... nig­
dy nie była ładną dziewczyną.
Lady Hartfield oparÅ‚a siÄ™ plecami o krzesÅ‚o, ba­
wiÄ…c siÄ™ wachlarzem.
- Właśnie to zdecydowało, że zgodziłam się na tę
opiekÄ™.
- Dlaczego, madame? - Elinor była zaskoczona.
- Och, pewnie pani nigdy tego nie zrozumie. Mó­
wią, że uroda przemija, lecz każda kobieta marzy
o takim darze natury. Niech pani spojrzy na mnie,
panno Tempie. Gdy byłam dzieckiem, przezywano
mnie  tyczkÄ…".
- Ależ, madame... pani jest tak...
- Elegancka, moja droga? Francuzi używają na to
terminu une jolie laide, który jest prawie nieprze­
tłumaczalny, a według mnie znaczy tyle co piękna
brzydula.
Elinor siedziaÅ‚a cicho. Nie wiedziaÅ‚a, co odpo­
wiedzieć.
- Marcus niepokoił się o Hester - mówiła dalej
starsza pani. - BÅ‚agaÅ‚, żebym wzięła na siebie odpo­
wiedzialność za jej życie, ale nie mogÅ‚am tego uczy­
nić. Z wielu wzglÄ™dów nie mogÅ‚am. Poza tym, moje­
mu siostrzeÅ„cowi dobrze zrobi troszczenie siÄ™ o ko­
goÅ› innego, a nie tylko o siebie.
- Lord Rokeby troszczy siÄ™ o swoich ludzi. - Ku
własnemu zdumieniu Elinor wzięła w obronę Marcusa.
- Mam nadzieję. To jego obowiązek. Słyszałam
również, że jego majątek prowadzony jest wzorowo,
ale to zupełnie inna sprawa, nie uważa pani? Marcus
zna moje poglÄ…dy. Najwyższy czas, żeby siÄ™ ustatko­
wał i znalazł sobie żonę.
- Och, madame, chyba nie myśli pani o Hester?
- Nie była to taktowna uwaga, ale lady Hartfield nie
przyjęła jej zle.
- Oczywiście, że nie! Trudno byłoby znalezć
dwoje ludzi bardziej do siebie nie pasujÄ…cych. ProszÄ™
się nie niepokoić o Hester, moja droga. Widzę, że jest
pani bardzo do niej przywiązana. Hester nie może być
zmuszona do czegoś, co byłoby wbrew jej woli, ale
nie stanie jej się krzywda, gdy w ciągu kilku miesięcy
nabędzie trochę pewności siebie i wypracuje własny
styl.
- To całkiem słuszne. Uważam jednak, że nie
można mieć nadziei na zrobienie z niej eleganckiej
kobiety... to znaczy... myślę, że nigdy nie będzie
wyglądała tak jak pani.
- I bardzo dobrze. Sztuka opiera siÄ™ na oryginal­
ności. A teraz, panno Tempie, proszę mi powiedzieć,
czy ma pani do mnie choć trochę zaufania?
Elinor uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.
- Lady Hartfield, szkoda, że nie pani jest opiekun­
kÄ… Hester.
- Moja droga, to nie byłoby możliwe, ponieważ
jestem kobietą. Z jakichś powodów, znanych tylko
sÄ…dom, kobiety sÄ… gorszymi istotami, niezdolnymi do
kierowania własnymi sprawami ani sprawami innych.
Tylko gdy któraś z nas owdowieje, zyskuje trochę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl