[ Pobierz całość w formacie PDF ]

osłabieni, pokonani tak jak my tu na Ziemi, przez rosnących w siłę Czarnych
Władców. Ciężko nawiązać kontakt z naszymi sprzymierzeńcami. Być może pu-
stelnicy pomogÄ… mi w tym zadaniu.
 Przyznaję, że odetchnęlibyśmy z ulgą w Purpurowych Miastach, wiedząc,
że czarne moce nie będą naszym sojusznikiem  przytaknął Kargan.
 Zgadzam się, oczywiście  Elryk zmarszczył brwi.  Ale nasza sytuacja
jest tak beznadziejna, że musimy zaakceptować każdą pomoc, bez względu na jej
kolor. Myślę, że między Władcami Chaosu toczy się ciągły spór, jak daleko mogą
się posunąć. To dlatego część pomocy dostaję z Chaosu. Ten miecz, który wisi
u mojego boku, jak i %7łałobne Ostrze, które nosi Dyvim Slorm, są tworem Zła.
Zostały wykute przez stwory z piekieł, a ich celem jest zakończenie władzy złych
mocy na Ziemi. I tak jak moi sprzymierzeńcy są podzieleni, również podziele-
ni są sprzymierzeńcy tych oto runicznych mieczy. Nie mamy nadprzyrodzonych
sojuszników, którym moglibyśmy bezgranicznie ufać.
 Współczuję ci  mruknął Kargan i widać było, że czuł to, co powiedział.
%7ładen człowiek nie mógł zazdrościć w tej sytuacji Elrykowi, ani zazdrościć mu
jego przeznaczenia.
 Udamy się teraz na spoczynek. Czy w pełni ufasz przynajmniej swojemu
55
krewniakowi?  Orgon zapytał bez ogródek.
Elryk popatrzył na Dyvima i uśmiechnął się.
 W pełni mu ufam, wie o sprawie tyle, co ja. Będzie mówił w moim imieniu,
ponieważ zna moje podstawowe plany.
 Bardzo dobrze. W takim razie naradzimy się z nim jutro i jeżeli nie zoba-
czymy się przed twoim wyjazdem, zrób, co w twojej mocy na Wyspie Czarodziei.
Z tymi słowami Ludzie Morza opuścili salę. Teraz po raz pierwszy przemówił
Regent Vilmir. Jego głos brzmiał dzwięcznie i chłodno.
 Elryku, my również ufamy tobie i twojemu krewnemu. Vilmir ma ku te-
mu dobre powody, pamiętając wasze wyczyny w Bakshaan i w innych miejscach.
Znamy was jako zręcznych wojowników i mądrych dowódców. Uważam, że po-
winniśmy teraz zapomnieć o dawnych żalach  spojrzał na Książęcych Kupców,
którzy przytaknęli z aprobatą.
 Dobrze  powiedział albinos. Przemówił teraz do Czerwonego Aucznika
o posępnej twarzy. Był to jego przyjaciel, Rackhir, który mu dorównywał sławą.
 Przyszedłeś do nas jako rzecznik Tanelorn, Rackhirze. Nie pierwszy raz
wspólnie walczymy z Władcami Chaosu.
 Prawda  przytaknÄ…Å‚ Rackhir.  Niedawno, z pomocÄ… Szarych WÅ‚ad-
ców, oddaliliśmy zagrożenie ze strony Zła, lecz jego słudzy sprawili, że dostęp do
Szarych Władców stał się niemożliwy dla śmiertelników. Możemy zaoferować ci
jedynie nasz oręż i wojowników.
 Będziemy wdzięczni i za to  Elryk zaczął przechadzać się po podwyższe-
niu. Nie było potrzeby pytać o decyzję panów z Karlaaku i innych miast Ilmiory,
ponieważ bez względu na wynik tego zgromadzenia, oni dali mu bezgraniczne
poparcie, na długo przedtem, zanim inni władcy zostali wezwani.
Tak samo wyglądała sprawa z jasnolicymi uciekinierami z Zachodu. Na ich
czele stał Viri-Sek, skrzydlaty młodzieniec z Myyrrhn, ostatni z rodu. Wszyscy
pozostali członkowie królującej rodziny zostali zgładzeni przez sługi Jagreena
Lerna.
Tuż za murami Karlaak powstało morze namiotów, nad którymi w wilgotnym
i gorącym wietrze ospale powiewały sztandary wielu narodów. Elryk wiedział,
że właśnie w tej chwili dumni władcy Południa zwijali swoje proporce i składa-
li namioty. Zajęci swoimi czynnościami, nie zwracali uwagi na sponiewieranych
wojną żołnierzy z Shazaru, Jharkoru i Tarkesh, którzy patrzyli na nich zdziwie-
ni. Sam widok weteranów wojennych powinien był przekonać Południowców do
zjednoczenia ze Wschodem, tak się jednak nie stało.
Elryk westchnął i odwróciwszy się tyłem do wszystkich, rozmyślał nad wielką
mapą świata.
 Na razie tylko czwarta część jest zacieniowana  powiedział cicho do
Moongluma  lecz czarny przypływ wdziera się coraz dalej i wkrótce może nas
pochłonąć.
56
 Wstrzymamy jego napór lub zginiemy, ale nie będziemy biernie czekać 
powiedział Moonglum z udaną beztroską w głosie.  Zanim wyruszymy, twoja
żona chciałaby zapewne spędzić z tobą trochę czasu. Chodzmy do łóżek, w na-
dziei, że nie przyśnią się nam koszmary!
Rozdział 2
Dwa dni pózniej Elryk i Moonglum stali na nabrzeżu w mieście Jadmar. Wiał
zimny, przenikliwy wiatr od morza.
 Tam stoi, patrz  Elryk wskazał łódkę podskakującą na wodzie.
 Niewielki statek  określił ją Moonglum.  Nie wygląda na morski.
 Podczas sztormu utrzyma się na wodzie o wiele lepiej niż duży  powie-
dział Elryk, schodząc w dół po metalowych stopniach, a gdy Moonglum poszedł
w jego ślady, dodał:  I nie będzie się tak rzucać w oczy, gdybyśmy napotkali
wrogi okręt.
Skoczył na pokład, który zakołysał się mocno. Elryk przechylił się i sięgnąw-
szy stopnia przytrzymał łódz, by jego towarzysz mógł wygodnie wejść.
Moonglum odgarnął ręką zmierzwione włosy i spojrzał na niebo.
 Zła pogoda, jak na tę porę roku  zauważył.  Nie pojmuję tego. W dro-
dze z Karlaak spotkaliśmy wszystkie rodzaje pogody: zawieje śnieżne, burze
z przerazliwymi piorunami, gradobicie i wiatr gorący jak ogień. I jeszcze te pogło-
ski o deszczu krwi w Bakshaan, o płonących metalowych kulach spadających na
tereny Zachodniego Vilmiru, o bezprecedensowych trzęsieniach ziemi w Jadmar,
na kilka godzin przed naszym przyjazdem. Wygląda na to, że przyroda zwariowa-
Å‚a.
 Jesteś bliżej prawdy niż ci się wydaje  powiedział Elryk pochmurnie,
zdejmując cumę.  Postaw żagiel.
 Co masz na myśli?  zapytał Moonglum, luzując żagiel, który łopotał na
wietrze i tłumił jego głos.  Zastępy Jagreena Lerna nie dotarły jeszcze do tej
części świata.
 Nie musiały. Powiedziałem ci, że panująca w przyrodzie równowaga zo-
stała zachwiana przez Chaos. To co przeżyliśmy było tylko namiastką tego, co się
dzieje na Zachodzie. Jeżeli myślisz, że ta pogoda jest dziwna, będziesz przerażony
widząc, co się dzieje na terenach objętych całkowitą władzą Zła!
 Zastanawiam się, czy tym razem nie wziąłeś za dużo na swoje barki. 
Moonglum wybrał żagiel, który wybrzuszył się gładko i poniósł łódz między dwo-
ma długimi nabrzeżami wprost na otwarte morze.
58
Gdy mijali migoczące na wietrze latarnie, Elryk mocniej złapał rumpel i ob-
rał kurs południowo-wschodni, okrążając półwysep Vilmir. Ponad ich głowami
zimny nienaturalny wiatr gonił postrzępione chmury, które zasłaniały świecące
gwiazdy. Rozbryzgi wody smagnęły go po twarzy, jak tysiące użądleń, ale El-
ryk nie zwrócił na to uwagi. Nie odpowiedział również na pytanie Moongluma,
ponieważ sam miał wątpliwości, czy był w stanie ocalić świat przed Chaosem.
Jego towarzysz dawno już nauczyÅ‚ siÄ™ rozpoznawać nastroje Melnibonéanina.
Przez kilka lat podróżowali razem po świecie i darzyli się wzajemnie szacunkiem.
Ostatnio, odkąd Elryk prawie na stałe osiadł w Karlaak ze swoją żoną, Moonglum
kontynuował podróże i objął dowództwo nad niewielkim oddziałem najemników.
Ich zadaniem było patrolowanie Południowego pogranicza Pikarayd i przegania-
nie band barbarzyńców, zamieszkujących tereny przygraniczne. Po usłyszeniu
wezwania Elryka porzucił to i znalazł się oto na niewielkiej łódeczce, która niosła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl