[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po stronie. Za dziesięć dni, gdy się z tym uporamy, komputer odnajdzie to czego
szukamy... W dodatku obie ksią\ki ulegną przy tym badaniu całkowitemu
zniszczeniu...
- Nie, to na nic - szef podszedł do stolika i podniósł Historię muzyki .
Przekartkował machinalnie i nagle z wnętrza wypadło kolorowe zdjęcie.
Pochyliłem się i poniosłem je pęsetą z podłogi. Wycięto je z kolorowego
tygodnika.
- JakaÅ› znajoma budowla - mruknÄ…Å‚em.
- Katedra w Płocku - zauwa\ył szef.
- Mo\na to sprawdzić? - spojrzałem na nadkomisarza.
Zawołał technika. Po kilku minutach na powierzchni czerniły się ju\ odciski
palców. Technik obejrzał je przez lupę.
- Trzeba by dać na komputer - powiedział - choć wyglądają mi identycznie jak
nocnego ptaszka... Ale tu się kryją jeszcze jakieś ślady.
- Jakie ślady? - zdziwiłem się.
- Atrament sympatyczny, ktoś tu coś napisał. Chyba mlekiem, bo nasz preparat
reaguje na tłuszcze... Spróbuję to wydobyć...
Zabrał się do roboty. Wypróbował inny proszek, potem spryskał jeszcze
jakimś środkiem w aerozolu.
- Mam - powiedział wreszcie.
- I co tam jest napisanie? - zgadnÄ…Å‚ Pan Samochodzik.
- Tu się odbędzie trzecia runda - odczytał.
- Trzecia runda - spojrzałem na zwierzchnika zdumiony. - Jak to rozumieć?
- Toczy z nami pojedynek. Powiedzmy, \e pierwsza runda była zimą,
odwiedził Tarnowo Pałuckie i Wągrowiec.
- Oraz bibliotekę uniwersytecką w Poznaniu - uzupełniłem ponuro.
- Druga jest teraz. Wrócił do Polski i na razie włamał się tutaj... Ale trzecia?
- Mo\e druga rozegra się w Warszawie? - zauwa\yłem. - Wspominał pan o
kilku egzemplarzach...
Szef powa\nie kiwnął głową.
- Myślę, \e masz rację - powiedział ponuro.
- Nie zwieszajmy nosów na kwintę. Jeśli będzie tu szalał, jest okazja, by go
złapać - zatarłem ręce. - A jeśli nie, to dorwiemy go w Płocku.
ROZDZIAA PITY
GLOBUS W STUDNI " NAJWIKSZY NA ZWIECIE INSTYTUT
ARCHEOLOGII " SPOTKANIE Z DOKTOREM HRECZKOWSKIM "
PARANOJA JERZEGO BATURY
Było wczesne popołudnie, gdy w gabinecie szefa zadzwonił telefon. Odebrał i
słuchał przez kilka minut. Jego twarz stę\ała, a w oczach zapłonął zimny ogień furii.
Tylko kilka razy w \yciu widziałem go tak rozwścieczonego.
- Dobrze, niedługo będziemy.
Odło\ył słuchawkę, z szuflady wyjął buteleczkę z walerianą i od razu za\ył
kilka kropli.
- Vytautas? - zagadnÄ…Å‚em.
Kiwnął ponuro głową.
- Włamał się do Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego - powiedział.
- Co? - zerwałem się na równe nogi. - Przecie\ to świetnie chroniony obiekt!
Niemo\liwe!
Tylko westchnął w odpowiedzi. Nie braliśmy samochodu. Pan Tomasz chciał
się uspokoić po drodze, a biblioteka znajduje się opodal naszego ministerstwa.
Poszliśmy Krakowskim Przedmieściem, weszliśmy przez główną bramę
uniwersytetu. W pierwszej chwili myślałem, \e szef przygnębiony wiadomościami
zapomniał, i\ zbiory przeniesiono do nowego budynku, ale on minął stary gmach
biblioteki i tylną bramą wyszliśmy na ulicę. Przecięliśmy park zało\ony u podnó\a
skarpy, na której stoi uczelnia. Jeszcze kawałek drogi uliczkami i wyrosła przed nami
nowa biblioteka. Ten budynek te\ mi się nie podobał. Zielona elewacja, pokryta
płytami sztucznie spatynowanego brązu, robiła na mnie odpychające wra\enie.
Przeszliśmy przez drzwi otwierające się na fotokomórkę. Główny hol biblioteki jest
wysoki na kilka kondygnacji. Jeśli zadrze się do góry głowę, widać skomplikowaną
kratownicę zielonych rur, na której opiera się dach. Szare, betonowe ściany, zielone
kraty, po których pnie się roślinność, metalowe podesty i wielkie tafle szkła sprawiają,
\e wnętrze przypomina bardziej halę fabryczną lub maszynownię Titanica ni\
ksiÄ…\nicÄ™...
Szklane drzwi prowadzą do czytelni. Zaraz za nimi stali policjanci, którzy
szybko sprawdzili naszą to\samość i wpuścili nas dalej. Po monumentalnych
betonowych schodach wchodzi się na piętro. U wrót sali stoją cztery betonowe
kolumny z posągami jakichś myślicieli na szczycie...
Stanęliśmy w zadumie. Ja byłem tu ju\ kilka razy, pan Tomasz, jak się
domyślałem, jeszcze nigdy. Główna czytelnia pogłębia wra\enie znajdowania się w
fabryce. Pomieszczenie, znowu wysokie na kilka kondygnacji, nakryte jest szklanym
dachem, tak\e podtrzymywanym przez kratownicÄ™ z rur. Po bokach znajdujÄ… siÄ™ trzy
piętra, otwarte na salę, zabezpieczone metalowymi barierkami. Mo\na się tam dostać
po kręconych, metalowych schodkach. Naprzeciw nas szerokie schody prowadziły na
piętro, gdzie znajduje się czytelnia ksią\ek dostarczonych z magazynów. Pośrodku
umieszczono szafki katalogowe, na lewo dział obsługi czytelników.
Główna sala wydaje się spora, ale w rzeczywistości jest czterokrotnie większa
- ciągnie się daleko na boki, tam w półmroku, pod betonowymi stropami wy\szych
pięter, umieszczono regały z ksią\kami. Czytelnicy mogą z nich swobodnie korzystać,
jest to jeden z największych na świecie wolno dostępnych księgozbiorów
podręcznych... Na piętrze tak\e stoją regały z ksią\kami...
Nadkomisarz stał na schodach, na nasz widok zszedł na dół i ruszył nam na
spotkanie.
- Dawno się nie widzieliśmy - westchnął cię\ko. - Całe cztery godziny...
- Co się stało? - zapytałem.
- Rozpruł zielnik Syreniusa - wyjaśnił.
- Zamówił do czytelni i...
- Nie, Pawle, dobrał się do magazynu.
- Niemo\liwe - wykrztusiłem. - To jeden z najlepiej strze\onych...
- Niestety - westchnął policjant. - Poka\ę panom, którędy się dostał...
Za schodami na piętrze znajduje się okrągła dziura w podłodze, otoczona
barierką. Jeśli spojrzy się przez nią w dół, widać okrągły, szklany stolik, stojący na
betonowym kręgu. Patrząc w górę, widać, \e kratownica podtrzymująca dach te\ ma
okrągły otwór, zamknięty litą, okrągłą szybą... Do stolika oczywiście mo\na dostać
siÄ™ po prostu omijajÄ…c schody - z poziomu dolnej sali...
Krąg, na którym opiera się blat stolika, w rzeczywistości jest wylotem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]