[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pogromu. Wśród tych znajdował się 8-o letni chłopak, który był już
zasypany w grobie, odżył i wykopał się z ziemi. [...] Takim sposobem
zniknęła z powierzchni ziemi gmina żydowska w Radziłowie, która istniała
w przeciągu 500 lat. Razem z %7łydami zostało też zniszczone wszystko co
jest żydowskim w miasteczku: uczelnia, synagoga i też cmentarz .47
47
%7Å‚IH, kolekcja relacje indywidualne, 301/974.
Chciałbym podziękować panu mecenasowi Jose Gutsteinowi, którego rodzina pochodzi z Radziłowa, za to, że
udostępnił mi angielskie tłumaczenie relacji Finkelsztajna opublikowanej w jidysz w Księdze Pamiątkowej
Radziłowa.
48
Grayeve yizkerbukh, eds., G. Gorin, Hayman Blum, and Sol Fishbayn, Aroysgegebn fun Fareyniktn
Grayever hilfskomitet, Nyu York, 1950, str. 228-231.
W relacji wydrukowanej w jezyku jidysz w księdze pamiątkowej
grajewskich %7łydów, Finkelsztajn podaje trochę inne szczegóły, między
innymi pisze też, że radziłowskich %7łydów najprzód zebrano na rynku
miasteczka, gdzie ich bito i mordowano przez dłuższy czas, a w końcu
spalono w stodole niejakiego Mitkowskiego za miastem48. %7ładen inny głos
o zniszczeniu radziłowskich %7łydów, oprócz relacji Finkelsztajna, nie
zachował się aż do czasu reportażu w Rzeczpospolitej ogłoszonego przez
Andrzeja Kaczyńskiego 10 lipca, 2000 roku. Niedaleko Radziłowa, pisze w
nim Kaczyński, przy szosie na Wiznę stoi pomniczek z napisem: W
sierpniu 1941 roku faszyści zamordowali 800 osób narodowości
żydowskiej, z tych 500 spalili żywcem w stodole .
Liczbę zamordowanych, podobnie jak w Jedwabnem, trudno zweryfikować;
tylu %7łydów zginęło w tej miejscowości, ale ilu, kiedy i w jakich
okolicznościach, nie wiadomo. Data jest fałszywa. Unicestwienie gminy
żydowskiej w Radziło wie dokonało się 7 lipca 1941 roku. Można
domniemywać, że została świadomie przesunięta o miesiąc, ponieważ w
sierpniu 1941 w okręgu białostockim nie zdarzały się już przypadki
współuczestnictwa Polaków w mordowaniu %7łydów, do czego doszło w
kilku miejscach w ostatnim tygodniu czerwca i w lipcu. Pogromy
następowały kolejno w miejscowościach układających się wzdłuż jednej
linii z północnego wschodu na południowy zachód: Szczuczynie, Wąsoszy,
Radziłowie i Jedwabnem. Napis nie mówi prawdy o sprawcach zbrodni.
Nie widziałem żeby tego lub poprzedniego dnia do Radziłowa przyjechali
z zewnątrz jacyś Niemcy. %7łandarm stał na balkonie i przyglądał się. To
zrobili nasi - powiedział mi naoczny świadek wydarzeń 7 lipca 1941, który
prosił o nieujawnianie jego nazwiska. Owszem, już poprzedniego dnia, w
niedzielę 6 lipca, do Radziłowa zjechało furmankami wiele osób z Wąsoszy,
gdzie pogrom odbył się poprzedniego dnia.
Scenariusz był podobny jak w Jedwabnem. Rano wszystkich %7łydów
spędzono na rynek. Kazano im pielić bruk. Lżono ich, bito i poniżano.
Jednocześnie zaczęło się rabowanie żydowskich mieszkań. Zcigano
uciekających i ukrywających się %7łydów. Po kilku godzinach uformowano
pochód, który zapędzono do stodoły, i żywcem spalono. Wymordowano
tego dnia około sześćdziesięciu rodzin. Licznych, wielopokoleniowych.
Jeśli przyjąć, że wliczając dziadków, rodziców i dzieci, taka rodzina mogła
liczyć siedem, osiem osób, to podana na pomniku liczba około pięciuset
spalonych może być bliska prawdy - powiedział mój informator .
W Jedwabnem schroniło się wówczas wielu okolicznych %7łydów. Między
innymi mieszkający do dziś w Izraelu Awigdor Kochav (który wówczas
jeszcze nosił nazwisko Wiktor Nieławicki) uciekł tam wraz z rodzicami z
Wizny i zamieszkał u wujostwa Pecynowiczów. W Jedwabnem, w
porównaniu z Wizną, ciągle jeszcze było spokojnie. Przywódcy
społeczności żydowskiej wysłali delegację do biskupa w Aomży, która
zawiozła ze sobą piękne srebrne lichtarze, z prośbą aby zapewnił im opiekę,
interweniował u Niemców i nie zezwolił na pogrom w Jedwabnem. Jeden z
wujków Nieławickiego pojechał wówczas do Aomży. I rzeczywiście:
biskup przez jakiś czas dotrzymał słowa. Ale %7łydzi zbytnią wiarę
pokładali w jego zapewnieniach i nie chcieli słuchać powtarzających się
ostrzeżeń od życzliwych im sąsiadów Polaków. Mój wuj i jego bogaty brat,
Eliachu, nie wierzyli mi kiedy im opowiadałem, co się wydarzyło w Wiznej.
Mówili nawet jeśli to się tam wydarzyło, to my tu w Jedwabnem jesteśmy
bezpieczni, bo biskup przyrzekł nam swoją opiekę .49 Nieławicki był wtedy
młodym szesnastoletnim chłopcem, więc z jego zdaniem w trakcie
rodzinnych narad nikt się specjalnie nie liczył. A poza tym, cóż mógł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]