[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Marie odwróciła się do Sophy.
- Nie, kochanie. Pan Fraser najął mnie na dzisiejszy wieczór. Powiedział tylko, że może jeszcze kiedyś
mnie potrzebować, wtedy zadzwoni.
Sophy nadal się uśmiechała, ale poczuła ogromny ciężar na sercu.
Po co ta tania komedia?
Bał się, że córka skala jego dom?
Albo, co byłoby jeszcze prymitywniejszym motywem, nie chciał zdradzać się przed nią ze swoim
zawrotnym bogactwem, w obawie że coś może jej wpaść do głowy?
- Przepraszam, Marie, jedzenie pachnie wspaniale, ale obawiam się, że nie będę mogła zostać.
Powiedz panu Fraserowi, że nie byłam głodna.
Gdy wyszła z domu, natknęła się, a jakże, na
ZAKOCHANY AGENT
293
Elliotta. Musiał właśnie podjechać, bo wyjmował coś z tylnego siedzenia samochodu. Zauważył ją od
razu.
- Panna Woo... Sophy... - Uniósł dłoń, ale zobaczył wyraz jej twarzy i dał sobie spokój, opuścił rękę. -
Ty... wychodzisz już?
- Wychodzę, panie Fraser. Nie będę panu sprawiać kłopotu. Nie musi się pan mnie obawiać. - Czuła
łzy wzbierające gdzieś w gardle, ale potrafiła je powstrzymać.
Stał przez chwilę kompletnie osłupiały, dogonił ją dopiero przy furtce.
- Panno Woodruff... Sophy... Co się stało? Czy moja gospodyni...
Zatrzymała się.
- Proszę nie pogarszać sytuacji. Chciałabym zapamiętać pana jako człowieka, który potrafi pomimo
wszystko zachować godność.
Twarz Elliotta wykrzywiła się, w szarych oczach błysnęła wściekłość.
- O co te pretensje? Miałaś dobrych rodziców, dobry dom. Jak miałbym cię wychowywać? Kiedy
twoja matka umarła, adopcja była najlepszym rozwiązaniem. Teraz raptem się pojawiasz, stawiasz
pytania, nękasz mnie. Kim ty...
- Kim jestem? - Podniosła dumnie głowę. - Jestem Sophy Woodruff. Oto kim jestem. A kim pan jest,
to już nie moja sprawa.
294
ANNA CLEARY
Zrobiło się jej żal Elliotta Frasera. Nie oglądając się, wsiadła do samochodu i odjechała, zostawiając
za sobą  ojca" z jego żałosnymi gierkami, atrapą domu i nędznym murem, który próbował wznieść dla
ochrony przed straszliwym zagrożeniem, które stanowiła.
Zdenerwowana pojechała w złym kierunku, nie znała okolicy, przez przypadek dotarła do Bondi
Junction, minęła Wollabra i skierowała się prosto na Point Piper.
ROZDZIAA DWUNASTY
Connor O'Brien nie spodziewał się jej. Przywitał ją z taką miną, że poczuła się intruzem, który
przekroczył niewidzialną linię. Trwało to ułamek sekundy, po czym na twarzy Connora pojawił się
uśmiech.
- Wchodz. Stało się coś? Wzruszyła ramionami.
- Pomyślałam, że zajrzę do ciebie. - Zsunęła torbę z ramienia i jej spojrzenie padło na laptop stojący na
stoliku przy kanapie. Connor zamknął go szybko. - Widzę, że pracujesz. Przepraszam. Nie powinnam
przyjeżdżać bez uprzedzenia. - Zarzuciła z powrotem torbę na ramię. - Już mnie nie ma.
- Zaczekaj. - Położył jej dłoń na ramieniu. Przyjechała, żeby mu coś powiedzieć, a on akurat
rozmawiał z ambasadą i tak go to pochłonęło, że ją wypłoszył. - Co się stało? Kochanie, powiedz. Nie,
już nic nie mów. Widziałaś się z Elliottem Fraserem.
296
ANNA CLEARY
Obrócił ją twarzą do siebie. Próbowała się uśmiechnąć i poległa.
- Obejmij mnie - poprosiła.
Przytulił ją, głaskał po głowie, szeptał słowa pocieszania. Chętnie złożyłby wizytę temu draniowi.
Gotów był uczynić wszystko, żeby tylko nie widzieć smutku w oczach Sophy.
Co się z nim dzieje? - pytał sam siebie. Uległ uczuciu, chociaż nie powinien. Samolubny głupiec,
spełniający swoje zachcianki wbrew zasadom, wbrew rozumowi. Postępował tak, żeby ją zdobyć. Ją,
delikatną kobietę, dziewicę, na litość boską. Igrał z nią, uwodził...
Uzależnił od siebie.
Prawda, nie była dzieckiem, odpowiadała za własne decyzje, podejmowała świadomie ryzyko. Mógł
sobie powtarzać podobne  prawdy" w kółko. I co z tego? Kiedy usłyszał dzwonek do drzwi, wiedział
już, ile zła wyrządził.
Zapomniał o kodeksie, którym dotąd się kierował. Zapomniał, że normalni ludzie potrzebują bliskich,
którzy dają im poczucie bezpieczeństwa, wspierają w każdej sytuacji. Związał się z Sophy. Sprawił,
że mu zaufała.
Do kogo będzie miała się zwrócić, kiedy on wyjedzie?
ROZDZIAA TRZYNASTY
- Popatrz, jaki on piękny. To grzech więzić takie wspaniałe zwierzę. - On jednak nie podzielał jej
entuzjazmu. Patrzył na lamparta niewiążącym wzrokiem. Myślał o jakichś własnych sprawach. - Co
się dzieje, Connor? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl