[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- I obserwować przechodniów?
- Otóż to. - Katherine uśmiechnęła się. - Potem polecimy na południe Francji, do
domku, który wynajęłam w pobliżu St Tropez. Spędzimy tam tydzień lub dwa, po czym
ciebie wyprawiÄ™ na Fire Island, a sama jeszcze tam trochÄ™ zostanÄ™.
- Super. Zapowiadają się ekstra wakacje. Wiesz, ma muś, postaram się nie brać tamtej
sprawy zbyt poważnie. Zresztą nie o mnie tu chodzi, lecz o moich kolegów.
Widząc smutek w jej oczach dodał:
- Myślę, że tobie też nie jest lekko, co, mamuś?
Pokiwała głową.
- Niezbyt. Ale znasz to powiedzenie: kiedy świat wypowie ci wojnę, podejmij walkę
albo wybierz się na zakupy. Zrobimy jedno i drugie. Czuję, że we Francji będę w nastroju do
dużych zakupów. - Nachyliła się nad nim i zaryzykowała pocałunek. - Idę już, bo jutro muszę
wstać jak zwykle o pogańskiej godzinie, czyli o piątej. Zresztą ty też powinieneś teraz trochę
odpocząć.
- Dobra.
Przy drzwiach Katherine jeszcze raz przystanęła i uśmiechnęła się do niego. Tommy
poczuł nagły przypływ uczuć synowskich. Niewiele brakowało, żeby powiedział:  Kocham
cię, mamuś , ale jakoś nie przeszło mu to przez gardło. Wobec tego tylko pomachał do niej
wesoło, mruknął  ...branoc, mamuś i władowawszy do ust duży kawałek pizzy, wrócił do
oglÄ…dania telewizji.
- Niespodzianek ciąg dalszy - oznajmiła wściekła Brenda, rzucając na sofę oprawiony
w purpurową okładkę scenariusz ostatniego przed wakacjami odcinka  Skeffingtonów .
-Masz, przeczytaj to świństwo.
- Co się stało?
Katherine była w trakcie przymierzania szlafroka z różowej satyny i koronek. Stała
bez ruchu już z pół godziny, czując, że Maximilian wbił w jej ciało co najmniej osiem szpilek.
- Zapłaczesz, jak się dowiesz - rzekła Brenda, robiąc wymowny ruch głową w stronę
Maximiliana, o którym mówiono, że ma za długie uszy i język.
Maximilian wymienił spojrzenie z Becky. Przeczytali już scenariusz, wiedzieli więc, o
czym mówi Brenda. Lepiej nie być w pobliżu, kiedy Katherine się dowie, jak ci z góry ją
załatwili. Nie żeby jakoś specjalnie jej nie lubili, po prostu uważali, że telewizja ma swoje
prawa. Maximilian pośpiesznie skończył przymiarkę i oboje z Becky czym prędzej wyszli.
Katherine podeszła do krzesła przed toaletką i zaczęła poprawiać makijaż.
- Dobra, Bren, mam to przeczytać, czy opowiesz mi, co cię tak wzburzyło.
Brenda westchnęła.
- Chyba lepiej, jeśli ci sama opowiem. Ten odcinek kończy się sceną, w której jacht z
Niegrzeczną Georgią, Zwiętą Eleonorą i Nikczemnym Tonym na pokładzie eksploduje.
- Nie może być - rzekła Katherine ironicznie. - I pewnie ktoś ginie, co?
- Jakbyś zgadła - potwierdziła smutno Brenda. - Nie wiadomo jednak kto. Czyje ciało
wyłowiono z wody widzowie dowiedzą się dopiero po wakacjach. Na pożegnanie mamy
zwłoki jednej lub więcej osób, a ostatnia linijka scenariusza brzmi:  Mój Boże, nie żyją . Nie
mówi się, czy zwłoki należą do kobiety, czy do mężczyzny, nic się nie mówi.
Katherine popatrzyła w zamyśleniu na purpurowy scenariusz.
- Rozumiem, że ważą się moje losy.
- Może niepotrzebnie się martwimy, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nie jesteś ostatnio
najbardziej lubiana, jeśli więc ci krwiopijcy w garniturach zamierzają się ciebie pozbyć -
mówiąc to wzdrygnęła się - to czemu nie mieliby zrobić tego w ulubiony przez siebie sposób,
czyli za pomocą miłej, czystej eksplozji na morzu? Nie zostanie z ciebie nawet jedna rzęsa.
Co im zależy.
- Nic. - Katherine skrzywiła się, bo właśnie rozległo się nieuniknione stukanie do
drzwi i uprzykrzony głos:
- Za pięć minut na planie, Katherine. Raz, raz.
- Co ty sobie myślisz? Popędzasz ją jak konia - zdenerwowała się Brenda.
- We Francji będę miała dużo czasu, żeby się nad tym wszystkim spokojnie
zastanowić. Jezu, ale granda.
- Na razie nie myśl o tym - rzekła Brenda, pomagając jej włożyć czarną satynową
suknię - wyszywaną dżetami. - Pamiętaj, że jesteś warta tyle, co tuzin tych pacanów, co to się
mają za wielkich aktorów. Ten cały Albert nie jest w stanie wydukać swojej kwestii, nawet
gdy ma ją napisaną na ustawionych wszędzie kartkach. W odróżnieniu od Richarda Burtona
nie nauczył się niczego od Laurencea Oliviera. Richard Burton na pewno nie grałby w takim
gównie - stwierdziła pogardliwie Brenda.
- A niech to wszyscy diabli porwą - rzekła Katherine, ostrożnie wkładając ogromny
kapelusz z lawendowej organdyny i słomki, przystrojony czarnymi różami - i niech wszyscy
diabli porwą te kostiumy. Nawet gdybym miała wrócić do teatrów i zarabiać marne grosze.
Tamci krwiopijcy przynajmniej nie kłamią w żywe oczy. Nie sądzisz, że ten strój jest
cokolwiek przesadny? - spytała, patrząc ponuro -w lustro.
- Ciut, ciut. Z całą pewnością nie włożyłabym go, idąc do supermarketu - odparła
Brenda z uśmiechem. - Ale w życiu telewizyjnym panują inne zwyczaje.
W niedzielę po południu zadzwoniła matka, żeby poinformować Kitty, kto - według
doniesień  The Star - jest jej ostatnią miłością.
- W zeszłym tygodniu miałaś romans z Clintem Eastwoodem, w tym tygodniu kochasz
siÄ™ w Donie Johnsonie. Co siÄ™ z tobÄ… dzieje, Kitty?
- Toż to brednie, mamo. Nie wierz w nie.
- No dobrze, ale bądz ostrożna, Kit-Kat. Nie jesteś już taka młoda, a ostatnio coś za
dużo o tobie plotkują. To nie jest dobrze widziane w przypadku kobiety.
- Na miłość boską, mamo, mam czterdzieści cztery lata. Nie jestem małą dziewczynką.
Naprawdę wierzysz, że flirtuję z każdym mężczyzną, który mi się nawinie, od Johnny ego
Carsona do Arsenia Halla? Sama wiesz przecież to śmieszne.
- Tak piszą gazety, a one nie zawsze kłamią. Wiesz, co mówi stare porzekadło? Nie
ma dymu bez ognia.
- Wiem. Słuchaj, muszę teraz wziąć prysznic. Dziś wieczorem idę na ceremonię
wręczenia nagród telewizyjnych. Za chwilę zwali się tu cała ta banda.
- Coś ty, jest dopiero wpół do drugiej. Ile czasu potrzebujesz, żeby się ubrać?
- Dużo, mamo. Uroczystość zaczyna się o wpół do szóstej. Jak byłaś łaskawa
zauważyć, nie jestem już taka młoda. Potrzebuję pomocy charakteryzatora, żeby stawić czoło
fotoreporterom.
- Obejrzę sobie ciebie w telewizji - powiedziała Vera. - Kto będzie ci towarzyszył?
- Tony, mój dyżurny kochanek z  Rodziny Skeffingtonów . Ale nie przejmuj się, to
gej.
- Gej? No wiesz, Kit-Kat? Bądz bardzo ostrożna. Zwłaszcza gdy się z nim całujesz. Te
sceny wyglÄ…dajÄ… tak prawdziwie, kochanie.
- Mamo! Na miłość boską! - W tej chwili Katherine usłyszała dzwonek do drzwi. - O,
przyszedł Blackie. Muszę lecieć. To na razie. Baw się dobrze, oglądając transmisję.
- Powodzenia, kochanie.
- Flirty! - mruknęła Katherine.
Nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio flirtowała. Nie miała czasu na
romanse. Zresztą jej serce było szczelnie zamknięte dla mężczyzn i najlepiej, żeby już tak
pozostało.
Pracochłonne przygotowania do wystąpienia na ceremonii wręczenia nagród
telewizyjnych Katherine rozpoczęła punktualnie o drugiej po południu, czyli trzy i pół godzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl