[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aureolą światła. Delikatna jak płatek róży dłoń, którą czuł na policzku.
- Nic ci nie jest?
Rozejrzał się wokół. %7ładnych dziur po kulach. %7ładnej krwi. Był
dorosłym człowiekiem, a nie przerażonym, bezradnym
dziesięciolatkiem. Znajdował się w domu Casey, a nie w tamtym ze
swojego dzieciństwa. Wszystko tylko mu się przyśniło.
Przyśniło? A więc spał!
- Usnąłem! - zawołał przerażony. - Laura...
ous
l
a
d
an
sc
- Z niÄ… wszystko w porzÄ…dku, ale martwiÄ™ siÄ™ o ciebie.
Usiadł, próbując zebrać myśli. Bolała go głowa, więc na chwilę
zamknÄ…Å‚ oczy.
- Masz kawÄ™?
- Marcus, czemu zmieniasz temat? Znił ci się jakiś koszmar.
Nie podobał mu się ten badawczy wzrok. Casey i tak już za dużo
o nim wiedziała.
Przejechał dłonią po twarzy i wyczuł ostry zarost. Powinien się
ogolić.
- To nic nowego, Casey, więc daj mi spokój. Zmarszczyła brwi.
- Od dawna miewasz ten sen?
- Od dziesiątego w moim życiu Bożego Narodzenia.
- Uznał, że, wbrew postanowieniu o trzymaniu języka za zębami,
powiedział za dużo. - Ale to bez znaczenia.
- Nie dla mnie.
- Nie powinnaś się tym interesować - rzekł stanowczym tonem.
Zrobiła taką minę, jakby poczuła się urażona, ale przecież
właśnie o to mu chodziło. Wreszcie zrozumiała, że ma trzymać się z
daleka od niego i jego życia, ponieważ nie mógł odwzajemnić jej
uczuć. Musiał tylko dopilnować, żeby ta lekcja nie poszła na marne.
- Co z tÄ… kawÄ…?
- Ktoś prosił o kawę?
W drzwiach pojawiła się Laura z tacą w dłoniach. Z uśmiechem
wniosła ją do pokoju i postawiła na niskim stoliku. Marcus stwierdził w
duchu, że o niczym nie zapomniała. Obok kubków z aromatyczną kawą
ous
l
a
d
an
sc
stały cukiernica, dzbanuszek ze śmietanką i patera z ciastkami. Marcus
natychmiast zapomniał o złych snach.
- Czytasz w moich myślach - oświadczył.
- Skądże - odparła. - Po prostu lubię jeść.
Był pod wrażeniem jej energii. Po takiej nocy wstała radosna jak
skowronek.
- Wyglądasz na wypoczętą.
- Casey czymś mnie wczoraj odurzyła, więc spałam jak suseł -
wyjaśniła Laura i porozumiewawczo mrugnęła do siostry.
- Dałam jej tabletkę nasenną. Potrzebowała jej - powiedziała
Casey.
- Chyba rzeczywiście potrzebowała. - Marcus sięgnął po kubek i
łakomie popatrzył na ciastka. - Obawiam się, że nie zasługuję na takie
pyszności. Zasnąłem, zamiast czuwać nad waszym bezpieczeństwem.
- Doskonale! - zawołała Laura. - Wobec tego sama je zjem.
- Wykluczone.
Chwycił drożdżówkę, a Casey babeczkę.
- Ty też musiałeś być wykończony. - Laura wzięła w jedną rękę
pączka, a w drugą kubek z kawą i wygodnie rozsiadła się w fotelu. - W
przeciwnym razie na pewno byÅ› nie usnÄ…Å‚.
- Wykończony czy nie, nie miałem prawa spać.
- Ale ten sen i tak zanadto cię nie zregenerował - zauważyła
Casey.
- Dlaczego? - zapytała Laura.
- Nieważne - odparł.
ous
l
a
d
an
sc
- Nie wyglądasz dzisiaj najlepiej. - Laura zmarszczyła brwi,
patrząc badawczo na Marcusa. - Może ten bandzior jednak coś ci
zrobił?
- Nie miał szans.
Z jakiegoś powodu obie kobiety nagle się uśmiechnęły. Marcus
postanowił udawać, że nie dostrzega ich rozbawienia i z apetytem
pałaszował drożdżówkę.
- Po namyśle dochodzę do wniosku - powiedział w końcu - że na
razie nie powinnyście tutaj mieszkać.
Blask w oczach Laury trochę przygasł, a na twarzy Casey
odmalowało się zaskoczenie.
- Przecież ty chronisz Laurę, Marcus.
- Sytuacja się zmieniła. Napastnik, kimkolwiek jest, już wie o
mojej obecności. Poczeka, aż mnie nie będzie w pobliżu, i wykona
kolejny ruch. Nie możecie ryzykować.
Casey z westchnieniem skinęła głową.
- Chyba masz rację. Nie możesz nas codziennie pilnować przez
dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Właśnie.
- Gdzie mamy się przenieść? - spytała Laura.
- Spróbuję coś wymyślić.
- Ja też się nad tym zastanowię - oświadczyła Casey - chociaż,
moim zdaniem, ukrywanie się to nie najlepszy pomysł, Marcus.
- Przypuszczałem, że ci się nie spodoba. Prawdopodobnie masz
co najmniej tuzin kontrargumentów.
ous
l
a
d
an
sc
- Tylko jeden. Ukrywanie siÄ™ nie doprowadzi do rozwiÄ…zania
problemu. W końcu będziemy musiały tu wrócić, a ten człowiek
cierpliwie na nas poczeka. I wszystko zacznie siÄ™ od nowa. Lauro,
gdybyś nam wreszcie zawierzyła i wyjaśniła...
- Nie mogę. - Laura ostrożnie odstawiła kubek. - Casey, już i tak
grozi ci z mojego powodu niebezpieczeństwo. Ktoś w każdej chwili
może coś ci zrobić, usiłując dobrać się do mnie. Gdy dowiesz się
więcej, niż wiesz obecnie, ty także staniesz się celem. Nie wolno mi do
tego dopuścić. - Przymknęła powieki. - Powinnam stąd wyjechać...
- Nie pozwolÄ™ ci na to, Lauro. Nie zostawiÄ™ ciÄ™ swojemu losowi.
Nie mogę cię stracić.
Gdy Laura otworzyła oczy, były pełne łez. Marcus również
poczuł pod powiekami piekącą wilgoć. Oddałby życie, gdyby w swoim
czasie mógł uratować małą Sarę. Dobrze rozumiał Casey.
- Gdy go złapię - powiedział po chwili - a na pewno mi się to uda,
i tak poznamy prawdÄ™.
- Wtedy to będzie bez znaczenia, ponieważ pójdzie do więzienia i
już nigdy nikogo nie skrzywdzi.
- Więc nie zamierzasz nas oświecić. Szanuję twoją decyzję, ale...
- Cieszę się, że nie usłyszałam: Mamy sposoby, żeby zmusić cię
do gadania - powiedziała sztucznie lekkim tonem, trochę nerwowo
rozejrzała się po pokoju i strzepnęła z palców okruchy. - Kiedy
możemy się stąd wynieść?
- Natychmiast, jeśli chcesz - odparł Marcus. - Zabiorę was do
hotelu, w którym mieszkam. Przedstawię was Grahamowi.
ous
l
a
d
an
sc
- Grahamowi...? - powtórzyła Laura. - To twój kompan? -
Zauważyła, że zrobił dziwną minę, więc dodała: - Przecież każdy
Superbohater ma kompana, prawda?
Marcus popatrzył badawczo na Casey. Czyżby powiedziała
siostrze, kim jest?
- Nie jestem żadnym superbohaterem, Lauro. Skąd ten pomysł?
Umknęła spojrzeniem w bok i wzruszyła ramionami.
- Uratowałeś mi życie. W ten sposób stałeś się moim bohaterem.
- Czas nagli - odezwała się Casey. Postawiła kubki na tacy. - Jedz
z Marcusem do hotelu, a ja pózniej do was dołączę.
- Nie jedziesz z nami? - spytał Marcus trochę zaniepokojony.
- Muszę najpierw załatwić parę spraw - odparła, nie patrząc na
niego. - Zawodowych oczywiście.
Ciekawe, czy te zawodowe sprawy majÄ… zwiÄ…zek ze mnÄ…,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]