[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się to podobało. Może była Ledą, a on Zeusem, który przyszedł ja zapłodnić.
Trevelyan uśmiechnął się, jakby miał moc czytania w myślach. Potem przesunął rękami
po jej ciele i ujął twarz w dłonie. Przyglądał jej się w blasku świecy, z uwagą zaglądając w
oczy.
Jeszcze nie szepnął w końcu i zanim Claira zdążyła go spytać, co miał na myśli,
znowu ją pocałował.
Claire zaczęła się poważnie obawiać, czy nie umrze od zwykłych pocałunków. Urzeczona
dotykiem warg Trevelyana, i zapomniała o całym świecie. Tylko jej ciało gwałtownie
ożywało. Teraz Trevelyan przykrył ją całym sobą. Westchnęła zaskoczona, okazało się, że i to
doznanie nie ma sobie równych.
Był wielki dużo większy od niej, a jednak ten ciężar sprawił jej dużą przyjemność.
Trevelyan wciąż oszałamiał ją pocałunkami. Wiedziała, że specjalnie się nie spieszy, że
chce ją nauczyć, co można robie, gdy usta spotykają się z ustami. Delikatnie przyszczypywał
jej wargi i obwodził je językiem. Pokazał jej, jak całować czule, a jak głęboko i namiętnie.
Podobnie jak we wszystkim innym, również tu Claire okazała się pojętną uczennicą.
Początkowo leżała spokojnie i pozwalała mu być nauczycielem, stopniowo jednak zaczęła
brać w tej lekcji coraz żywszy udział. Trevelyan zdawał się wiedzieć, czego jej potrzeba.
Stoczył się z niej, ale pociągnął ją za sobą. Teraz ona znalazła się na górze i obsypała go
pocałunkami. Robiła różne doświadczenia. Próbowała tak i inaczej. Całowała jego oczy,
skronie, ujęła wargami płatek ucha.
Trevelyan cicho syknął, gdy przygryzła mu ucho nieco zbyt mocno, a potem znów
przetoczył ją na plecy.
Chcesz się bawić, co? Wtulił twarz w jej szyję i zaryczał.
Claire odepchnęła go z chichotem.
Trevelyan, udając gniew, zaczął przygryzać skórę na jej ramionach, potem coraz niżej, aż
wreszcie dotarł do piersi. Tu nie mógł już nad sobą zapanować.
Claire w odpowiedzi na ten wybuch namiętności zaczęła mu ściągać koszulę, zapragnęła
bowiem poczuć dotyk jego nagiego ciała.
Znów zwarli się w pocałunku, jeszcze bardziej namiętnym niż przed chwilą. Claire miała
takie wrażenie, jakby biegła do kogoś lub do czegoś, choć celu nie znafa.
Gdy pierwszy raz poczuła nagie ciało Trevelyana tuż przy swoim, głośno nabrała
powietrza do płuc, a potem mocno go objęła. Otarła się nogą o jego szorstkie udo. Wszystko
to tylko potęgowało jej podniecenie.
Nagle poczuła Trevelyana w sobie. Odepchnęła go gwałtownie, ale pocałunkiem uciszył
jej protest i wsunął się w nią do samego końca.
Leż nieruchomo polecił. Ból za chwilę minie.
Usłuchała go, chociaż wcale nie uwierzyła. Zdawało jej się, że zostanie rozdarta na pół.
Trevelyan całował ją teraz po szyi. Dłonią objął jej pierś tak. że kciuk delikatnie trącał
sutkę. Claire powoli zaczęła współuczestniczyć w tym prastarym rytuale.
Vellie szepnęła.
Jestem, kochanie.
Zakołysała biodrami, trochę niezgrabnie. Trevelyan wsparł na nich ręce, by pokierować
następnym poruszeniem. Nie zabolało. Było nawet całkiem przyjemnie. Trevelyan położył jej
dłonie na odach i powoli zaczął się z niej wysuwać.
Nie! zaprotestowała, chwytając go z całej siły. Nie idz sobie!
Trevelyan wydał bardzo niezwykły odgłos, na wpół chichot na wpół jęk. w każdym razie
upewnił ją, że na pewno tobie nie pójdzie.
Mimo woli uśmiechnęła się i jeszcze mocniej go objęła. Nagle szeroko rozwarła powieki,
bo ni stąd, ni zowąd Trevelyan znów znalazł się głęboko w jej wnętrzu.
O powiedziała, zaskoczona tym doznaniem. Jejku.
Trevelyan zerknął na jej twarz i obdarzył ją czułym uśmiechem.
Myślę, że polubisz to tak samo jak whisky.
Potem już żadne z nich się nie odzywało, bo Trevelyan zaczaj wykonywać długie,
powolne ruchy. Claire leżała prawie nieruchomo i myślała o tym, że zaraz umrze i pójdzie do
nieba. W pewnej chwili jednak i ona zaczęła się poruszać. Trevelyan podtrzymał jej biodra i
podyktował wspólny rytm. Zaskoczyło ją, jak dobrze do siebie pasują. Ich ciała były tuż przy
sobie, jej głowa wtuliła się w dołek przy jego szyi, biodra harmonijnie ze sobą
współdziałały&
Claire czuła oszołomienie, z wnętrza docierały do niej nieznane sygnały, narastało
zupełnie nowe doznanie. Oplotła Trevelyana z całej siły i wyżej uniosła biodra.
Trevelyan powiedziała trochę zaniepokojona. Spojrzała na jego twarz i zobaczyła
grymas napięcia. Pulsowanie w jej wnętrzu było coraz wyrazniejsze, miała wrażenie, ze zaraz
rozerwie ją jakaś potężna siła.
A gdy rzeczywiście nastąpił wybuch, przekonała się, że czegoś równie cudownego
jeszcze nigdy nie przeżyła. Tulili się do siebie, a ona czuła na swoim ciele wilgotne kosmyki
włosów Trevelyana.
Długo leżeli spleceni, aż wreszcie Claire wysunęła się z jego objęć. Chciała na niego
popatrzeć. Wiele lat temu, gdy mieszkała jeszcze w Nowym Jorku, weszła kiedyś do małej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]