[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odrobinę zawstydzona uznała, że lepiej będzie stąd wyjść, zanim Ryan skończy rozmowę.
Wróciła do swojej sypialni, wzięła odtwarzacz mp3, wetknęła w uszy słuchawki i wybiegła z
domu. Musi się jakoś rozładować. Biegnąc, zastanawiała się, jak on tak może, w jednej chwili
ją całuje, w drugiej spokojnie rozmawia przez telefon. Minęło dobre pięć minut, a ona jeszcze
dygotała. Nie było to jedyne pytanie, jakie jej się nasuwało. Pocałowali się, pracują razem,
ona chce związku, on nie. I co teraz? Mają być przyjaciółmi? Więcej niż przyjaciółmi?
Przypomniała sobie o swojej liście. Dwie sprawy właściwie już się wyjaśniły, kwestia
fizycznej fascynacji i stosunku do rodziny. Fascynacji nie brakowało: pocałunek był taki
gorący, że aż dziw, że pokój nie spłonął. Co do tej drugiej kwestii, to poznała jego rodziców
na weselu i nie miała wątpliwości, że bardzo go kochają. Przyjazń z Martym także
przemawiała na jego korzyść.
A rodzina była dla niej bardzo ważna. Miała fantastycznych rodziców i mimo że w szkole
wiele osób wytykało ją palcami tylko dlatego, że jej matka i ojciec nie są tacy jak reszta ludzi,
nie zamieniłaby ich na żadnych innych. Tak więc wybierając przyszłego męża, musi myśleć
nie tylko o sobie, ale i o nich. Jeśli mężczyzna, którego pokocha, nie będzie w stanie
zaakceptować jej rodziny, to trudno, widocznie nie są sobie pisani.
Kiedy godzinę pózniej wróciła do domu, Ryana nie było.
Ryan? zawołała z holu. Cisza. Ryan?
Coś ją tknęło i zajrzała do garażu: terenówka Marty ego zniknęła. Pomyślała, że pewnie
pojechał do szpitala i pomaszerowała do kuchni; była głodna. Zobaczyła, że kuchnia jest
posprzątana, a naczynia schowane do zmywarki. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. On
posprzątał, może ona ugotuje mu kolację?
Nie, Beth upomniała się. Razem mieszkacie, ale nie jesteście parą.
Zresztą nie wiadomo, o której wróci, pomyślała, otwierając lodówkę. Nie miała mu za złe
tego, że pojechał do pracy. Chodziło jej tylko o to, jak się z nią obszedł, zapomniał o niej, gdy
tylko zadzwonił telefon.
Zabrała się do jedzenia, gdy nagłe zauważyła kartkę przy telefonie. Czyżby zostawił jej
wiadomość? Uśmiechnęła się do swoich myśli. Kilka zdań: jak mu przykro, że ktoś znowu im
przeszkodził, że tylko marzy o tym, aby po powrocie dokończyć to, co zaczęli. Czytała, z
każdą chwilą tracąc humor. %7ładnych wyznań miłości aż po grób czy choćby zapewnienia, że
lubi ją całować. Nie. Tylko gniewne wyrzuty, że wyszła bez słowa, i do tego bez komórki.
Napisał, że pojechał do szpitala i nie wie, kiedy wróci.
Zgniotła kartkę i rzuciła ją na podłogę. Jak on śmie! Nie jest jego dziewczyną ani żoną, a
tu nie jest szpital i ona nie jest jego podwładną. Nie musi mu się opowiadać. A komórki po
prostu zapomniała. Wielka sprawa.
Posprzątała w kuchni, z mściwą satysfakcją umieszczając wiadomość od Ryana tam,
gdzie jej miejsce w koszu na śmieci po czym zadzwoniła do szpitala.
Personaliów jeszcze nie ustaliliśmy, wczoraj przeszła wielogodzinną operację, operował
twój pokorny sługa, Tristan. Noc spędziła na oddziale intensywnej terapii, jej stan jest
stabilny oznajmił Tristan.
Wiadomo, co robiła na środku jezdni?
Była naćpana po uszy. Badania krwi wykazały obecność extasy.
A Carla?
W porządku. Znowu była u niej policja. Skierowałem ją do psychologa.
I bardzo dobrze.
A co u ciebie? Jak było na weselu? Wyniosłaś dla mnie kawałek tortu?
Nie. A powinnam była?
Beth, Beth, Beth... westchnął, a potem parsknął śmiechem. Może kiedyś ci wybaczę.
Najesz siÄ™ tortu na moim weselu.
Och? Czyli kiedy?
Wiesz tyle samo co ja.
Jak wczorajszy wieczór z sir Ryanem? Nie pobiliście się? Byliście grzeczni?
Oczywiście odparła, czując, że się rumieni. Natalie wyglądała przepięknie, Marty
oczu od niej nie odrywał, goście byli wręcz wytworni. Zlub jak z bajki.
Oj, chyba coś kręcisz.
Słuchaj, muszę zadzwonić na policję w sprawie wczorajszego wypadku. Do jutra.
Czekaj. Usłyszała odgłosy rozmowy, potem Tristan rzucił: Muszę kończyć, sir Ryan
przyjechał do pacjenta.
Tak, wiem mruknęła.
SkÄ…d?
Hm.
Mniejsza o to, pózniej to z ciebie wyciągnę. Beth jęknęła: kiedy Tristan się dowie, że
mieszka z Ryanem, dopiero da jej do wiwatu. Zadzwoniła na policję, na szczęście nie chcieli,
by przyjechali na posterunek. Z westchnieniem ulgi odłożyła słuchawkę, wzięła kartkę i
długopis i zrobiła listę zakupów, a po namyśle zostawiła wiadomość dla Ryana, że idzie do
sklepu spożywczego, i podała mu numer swojej komórki.
Wracając, wstąpiła do agencji nieruchomości i wzięła kilka ofert. Niebo się zachmurzyło,
jak gdyby zaraz miało lunąć, więc przyśpieszyła kroku. Była przed domem, gdy zadzwoniła
komórka. Wbiegła na werandę, położyła na ziemi torby z zakupami i otworzyła torebkę.
Durant, słucham?
Cisza. Beth sapnęła gniewnie, wrzuciła telefon do torebki i zaczęła zbierać zakupy.
Tutaj jesteś odezwał się Ryan. Właśnie do ciebie dzwoniłem.
Milczała zirytowana.
Czekaj, pomogÄ™ ci.
Zaniósł torby do kuchni i zaczął je rozpakowywać.
Musimy się pośpieszyć.
Czemu? Wracasz do szpitala?
Nie. Właśnie dzwonili z lotniska.
W Sydney?
Tak. Podszedł do niej i delikatnie ujął jej dłonie. Beth, twoi rodzice przylatują za
dwie godziny. Twój ojciec jest chory.
Zrobiło jej się słabo.
Jest bardzo zle? Co... co mu jest?
Nie podali mi szczegółów, bo nie jestem z rodziny.
Przecież mieli wrócić dopiero za kilka tygodni.
Wygląda na to, że zmienili plany. Beth odwróciła się plecami.
Dlaczego tato do mnie nie zadzwonił? wyszeptała.
Czy na coÅ› choruje?
Ma problemy z kręgosłupem. Milczała chwilę. Moi rodzice są karłami.
Nie skomentował tego, tylko spokojnie kiwnął głową.
On... hm... leczy się od lat, ale kilka tygodni temu, kiedy się widzieliśmy w Stanach,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]