[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gwizdać.
- Zapamiętam to sobie - obiecał im wielki mężczyzna. Wyraz jego twarzy był pełen
rezerwy. Kołysał się lekko z boku na bok.
- Hej, nic ci nie jest, facet? Wyglądasz niesamowicie - zapytał czyszczący paznokcie.
Jego towarzysz zachichotał.
- On zawsze wyglÄ…da niesamowicie.
- Nic mi nie jest - mruknął Golic. - Naprzód. Otworzyć i wejść. Muszę tam wejść. -
Skinął głową w kierunku komory.
Obaj mężczyzni siedzący na podłodze wymienili zdziwione spojrzenia. Jeden z nich
schował ostrożnie do kieszeni odprysk, którym czyścił paznokcie. Uważnie obserwował nowo
przybyłego.
- O czym on, do diabła, mówi - zastanowił się ten, który lubił snuć teorie.
- Ma popierdolone we łbie - oznajmił z przekonaniem jego towarzysz.
- Czego tu chcesz, facet? Swoją drogą, kiedy cię wypuścili z ambulatorium?
- Wszystko w porządku. - Twarz Golica lśniła błogą determinacją. - Muszę tylko tam
wejść i zobaczyć Bestię. Mamy kupę syfu do obgadania - dodał, jakby to wszystko
wyjaśniało. - Muszę tam wejść. Rozumiesz.
- Nie, nie rozumiem. Wiem tylko jedno. Ani ty, ani nikt inny tam nie wejdzie, ty
przygłupie. Ten wielki skurwysyn zeżre cię żywcem. A poza tym, jak kutasa wypuścisz,
możesz nas wszystkich pocałować w dupę na pożegnanie. Czy ty w ogóle nic nie wiesz,
bracie?
- Jak chcesz popełnić samobójstwo - oznajmił jego towarzysz - to idz skoczyć do szybu w
kopalni. Tutaj tego nie zrobisz. Naczelnik dobrałby się nam do tyłków. Ruszył w stronę
intruza.
- Naczelnik nie żyje - oznajmił uroczyście Golic.
Wyciągnął zza pleców pałkę, którą tam ukrywał i rozwalił nią czaszkę zbliżającego się do
niego mężczyzny.
- Co, kurwa?... Aap go!
Golic był znacznie szybszy i bardziej zwinny, niż sobie wyobrażali, a ponadto, tym razem
motywowało go coś znacznie potężniejszego niż zwykła żądza jedzenia. Obaj mężczyzni
padli pod ciosami pałki z zakrwawionymi twarzami i głowami. Wszystko skończyło się
bardzo szybko. Golic nie zatrzymał się, by sprawdzić, czy jego towarzysze jeszcze żyją,
ponieważ w gruncie rzeczy nie obchodziło go to. W tej chwili jedyną liczącą się dla niego
rzeczą była obsesja, która zapanowała całkowicie nad jego umysłem, uczuciami i całym jego
jestestwem.
Spojrzał na dwa ciała leżące u jego stóp.
- Tak naprawdę to nie chciałem tego zrobić. Porozmawiam z waszymi matkami.
Wszystko im wyjaśnię. Upuściwszy pałkę podszedł do drzwi i przebiegł palcami po
wypuczeniach na powierzchni stopu. Przycisnął ucho do gładkiej powierzchni i nasłuchiwał
w skupieniu. %7ładnego dzwięku, drapania, nic. Zachichotał cicho i podszedł do skrzynki
kontrolnej. Przyglądał się jej w zamyśleniu przez dłuższy czas, zupełnie jak dziecko
poddające oględzinom nową, skomplikowaną zabawkę.
Chichocząc do siebie zaczął poruszać urządzeniami sterującymi, przebiegając dla zabawy
palcami po guzikach, zanim jeden z nich nie zadziałał. Głęboko w otaczającym go
ceramokarbidowym stopie zajęczały mechanizmy. Metal potarł o metal. Drzwi zaczęły
odsuwać się na bok.
Zatrzymały się jednak, gdy jedna z wielkich wypukłości uderzyła o obudowę.
Zmarszczywszy brwi Golic wcisnął swe ciało w wąskie przejście i naparł na oporną
barierę, naprężając potężne muskuły. Silniki zabuczały skonsternowane. Drzwi otworzyły się
odrobinę szerzej, po czym zatrzymały całkowicie. Furkot silnika ucichł. Znowu zapanowała
cisza.
Golic, którego ciało blokowało przejście, odwrócił się, by zajrzeć w ciemność panującą w
środku.
- No dobra. Jestem. Zrobione. Powiedz mi tylko, czego chcesz. Powiedz mi, co mam
zrobić, bracie. - Uśmiechnął się.
Ciemność przed nim milczała jak grób. Nic się w niej nie poruszyło.
- Wyjaśnijmy to sobie. Jestem całkowicie po twojej stronie. Chcę wykonać to, co do mnie
należy. Musisz mi tylko powiedzieć, co mam teraz zrobić.
Dwóch nieprzytomnych, zakrwawionych mężczyzn leżących na podłodze nie usłyszało
pojedynczego, wysokiego krzyku, choć unosił się w nieruchomym powietrzu przez dość długi
czas.
Dillon rozciągnął się wygodnie na łóżku. Pogrążył się po raz tysięczny czy
dziesięciotysięczny w stawianiu pasjansa. Odwrócił leniwie kolejną kartę i dotknął palcami
swojego pojedynczego, długiego warkoczyka. W tej samej chwili przemówił do stojącej obok
kobiety.
- Chcesz mi powiedzieć, że mają zamiar zabrać tego stwora ze sobą? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl