[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szeroko oczy.
A więc kochasz go... Nie uczyli cię w szkole, że pielęgniarka nie
powinna zakochiwać się w lekarzu?
Joanna po klęsce z Adamem przysięgała sobie, że nigdy więcej się nie
zakocha. To oczywista bzdura, teraz wiedziała o tym. Ale na pewno nie
zamierzała pokochać Ria Madrida, który, tak samo jak jej były mąż,
programowo unikał zobowiązań.
Nie kocham go. Na razie.
Na pewno?
Oczywiście. Kłamczucha. Mogę zakochać się tylko w mężczyznie,
który poważnie myśli o stałym związku. A na tym świecie pełno jest facetów,
choćby i lekarzy, którzy odnoszą sukcesy zawodowe i są atrakcyjni, ale na
poważnie nie zamierzają się wiązać.
Coś o tym wiem ze smutkiem stwierdziła Allison. Trudno się z tym
pogodzić, prawda?
Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz, ale czy jakiś lekarz figuruje w
rodowodzie twojego dziecka?
Tak... ojciec mojego dziecka jest lekarzem.
Wie o tym?
Nie, jeszcze nie.
Powiesz mu?
Nie jestem pewna. Allison była wyraznie przygnębiona. Dopiero
wrócił z półrocznego urlopu. Nie wiem, jak by to przyjął i czy chciałby się
wiązać. To była jedna noc, duży błąd, ale dzięki temu będę matką.
Uśmiechnęła się promiennie. To prawdziwy cud.
Joanna współczuła Allison, która prawdopodobnie będzie musiała sama
wychować dziecko. Doskonale znała tę sytuację. Była ciekawa, kim jest ten
tajemniczy lekarz, ale nie zamierzała pytać.
W tej chwili skupmy się na twoim zdrowiu. Masz dużo odpoczywać i
regularnie przychodzić na badania. Za miesiąc urodzisz maleństwo. Wtedy
postanowisz, co zrobić z jego ojcem.
Może ty też będziesz niedługo wiedziała, czego chcesz. Allison
puściła do niej oczko.
Chciała wrócić do domu i zastanowić się, co zrobić z Riem. Był piątek,
nie miała dyżuru. Zamierzała zadzwonić do synka. Musiała usłyszeć jego głosik,
porozmawiać z jedynym mężczyzną, który powinien być dla niej ważny. Ale
jedno stało się aż zbyt oczywiste. To prawda, Rio Madrid doprowadził ją rano
do wściekłości, ale stawał się dla niej ważny. Zbyt ważny.
ROZDZIAA ÓSMY
Joanna dotarła do domu po ósmej wieczorem. Chciała, by Rio był w
domu, zamierzała bowiem dokończyć poranną kłótnię. A zarazem całkiem co
innego chodziło jej po głowie.
Jestem na ciebie wściekła, Rio mruknęła, wysiadając z samochodu.
Bardzo wściekła. Niesamowicie wściekła. Wkurzona...
Mama!
Otworzyła szeroko usta, i upuściła klucze i torebkę na chodnik. A zaraz
potem mocno tuliła Josepha, który wpadł jej w ramiona. Poczuła łzy radości, a
w gardle coś ją zapiekło. Całowała synka raz po raz, aż Joseph odsunął się ze
słowami:
Mamo, będę cały mokry.
Wybacz, ale tak za tobą tęskniłam, skarbie. Otarła wilgotną twarz.
Co ty tu robisz?
Joseph uśmiechnął się, ukazując szczerbę po pierwszym straconym ząbku.
Pan Rio kupił mnie i babci bilety na samolot, żebyśmy mogli do ciebie
przylecieć na weekend.
Ach tak? Joanna była kompletnie zaskoczona i tak ogromnie
wdzięczna Riowi, że wściekłość zniknęła w jednej chwili. To bardzo miło z
jego strony zdołała powiedzieć, pociągając nosem. Gdzie babcia?
W domu z panem Riem.
Joanna pozbierała rzeczy i wzięła Josepha za rękę, szczęśliwa, czując
drobne paluszki owinięte wokół swoich. Tak za nim tęskniła.
To pan doktor, kochanie. Doktor Madrid.
Joseph w podskokach ruszył ścieżką, ciągnąc Joannę za sobą.
Powiedział, że mogę do niego mówić Rio, ale babcia mówi, że jak się
kogoś nie zna, to trzeba mówić do niego proszę pana .
Przed chwilą Joanna chciała nazwać Ria całkiem niezgodnie z
powszechnie przyjętymi normami, a teraz pragnęła podziękować mu za
cudownÄ… niespodziankÄ™.
W holu na Joannę czekała mama. Mimo zaawansowanego wieku, jej
błękitne oczy wciąż jaśniały wesołością.
Witaj, córeczko. Uściskały się serdecznie.
Margaret Ann Mathis, to ci się naprawdę udało. Nie pamiętam, kiedy
ostatnio spotkała mnie coś tak wspaniałego.
Margaret poklepała Joannę po policzku.
Za to musisz podziękować doktorowi Madridowi. Przekonał mnie do
lotu samolotem. Wyobrażasz sobie?
Joanna wcale nie była zaskoczona, bo Rio umiał być bardzo
przekonujący. Zerknęła do salonu, ale nikogo tam nie było.
A gdzie się podział doktor?
W garażu. Powiedział, że poczeka, aż się przywitamy. I upierał się,
żeby zamówić kolację. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale już zjedliśmy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]