[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ludność Adouaba prawdopodobnie sądzi, że pracuje
dla nas jakaÅ› wariatka!
- Co za bzdury! - odparła ze złością.
- A co do twojego wczorajszego występu w domu
wodza... - Astrid zawiesiła na moment głos - no,
powiedzmy, że od kiedy ty jesteś, nie zachowujesz się
zbyt profesjonalnie i niewiele zrobiłaś dla reputacji
naszego projektu.
Poppy zazgrzytała zębami - tego było już za wiele!
- WidzÄ™, że ty i Keir nie przestajecie mnie ob­
gadywać! Powinniście poczekać, aż zobaczycie moje
fotografie, zanim zaczniecie bębnić o profesjonalizmie!
- Nie powinnaś się tak od razu złościć, Penelopo.
Ja tylko próbuję ci pomóc. Wiem, że nigdy przedtem
nie byłaś w Afryce i takie rzeczy jak zakupy na targu
są ci zupełnie obce.
- Nie takie znowu obce! - odpaliła. - Egzotyczne
jarzyny można kupić w każdym supermarkecie w An­
glii.
Astrid zdobyła się na krótki, irytujący uśmieszek,
który wyjątkowo działał Poppy na nerwy.
- Nie wydaje mi się, żeby to było dokładnie to
samo! Nie doszłaś przecież daleko w kupowaniu tego
kurczaka, nie sądzisz? Chcesz, żebym to za ciebie
zrobiła?
- Dziękuję, ale nie. Właśnie uznałam, że nie będzie
mi potrzebny - odparła krótko.
Szła powoli do domu, myśląc o Astrid. Nie miała
wątpliwości - tamta próbuje ją przekonać, że Afryka
to nie miejsce dla niej. Poppy gotowa była przyznać,
że rzeczywiście nic o Afryce nie wie, ale - co
najdziwniejsze - czuła się tutaj wspaniale. Podobała
jej się bujna roślinność, nędzne sklepiki i upalne noce,
pełne odgłosów dżungli. Polubiła widok ludzi, którzy
poruszali siÄ™ wolno, czasem jakby bez celu, kobiety
z wdziękiem noszące na głowach potężne ładunki,
ruchliwe, pełne życia targowiska, a nawet miejscowe
taksówki, niebezpiecznie podskakujące na dziurawych
drogach.
Nie chciała jechać do domu i porzucić tych barw
i chaosu, a tym bardziej Keira. Będzie jednak musiała
to zrobić. Wyobraziła sobie przyszłość, puste dni,
które tylko przy nim nabrałyby sensu, ale zaraz
zdecydowanie odsunęła od siebie tę przykrą myśl.
Jeszcze nie siedziała w samolocie i miała szczery
zamiar wykorzystać jak najlepiej czas, który jej
pozostał. Gdyby naprawdę bardzo się postarała, to
może Keir zaproponuje, by została troszkę dłużej?
Ta myśl wyraznie poprawiła jej hurmor. Spędziła
całe popołudnie uwijając się radośnie po kuchni.
Z braku kurczaka zdecydowała się na potrawkę
z tuńczyka, potem miały być naleśniki, jako danie
szczególnie podkreślające uroczysty charakter kolacji.
Nawet to proste menu okazało się w przygotowaniu
szalenie skomplikowane i Popy zdołała ubrudzić
wszystkie garnki, jakie tylko znajdowały się w kuchni.
Wyglądała jakby przeszedł po niej tajfun. Pełno było
brudnych naczyń, tu i tam walały się obierki od
jarzyn i rozsypana mÄ…ka.
Poppy zdawała się nie zauważać tego bałaganu.
Wesoło podśpiewywała urywki filmowych przebojów,
przerywając tylko od czasu do czasu, żeby się zbesztać
za przejaw własnego gapiostwa, gdy zapomniała
o jakimś ważnym składniku potrawy lub stłukła
kolejny talerz. Właśnie przesiewała mąkę, żeby usunąć
z niej małe żuczki, gdy drzwi się otworzyły i do
kuchni wkroczył Keir.
- Wciąż usiłuję przeczytać sprawozdanie na temat
analizy gleby - powiedział z naciskiem - ale trudno
mi się skoncentrować, kiedy za ścianą bez przerwy
wyje Julie Andrews. Jedna strona zajęła mi godzinę!
Zamknij się lub przynajmniej nie fałszuj!
- Nie zdawałam sobie sprawy, że mnie słyszysz
- usprawiedliwiła się. - Drzwi przecież były zamknięte.
- Drzwi to za mało, żeby wyłączyć się z obiegu,
Penelopo. - Rozejrzał się po kuchni i westchnął
ciężko. - Zawsze uważałem, że gotowanie to spokojne
i ciche zajęcie, ale widzę, że się myliłem. Aż trudno
uwierzyć, że ktoś może tak hałasować i tak nabałaga-
nić, przygotowując zwyczajny posiłek. O mało nie
ogłuchłem od tego trzaskania garnkami i odgłosów
tłuczonej porcelany. Czy zostało coś w jednym
kawałku?
- Upuściłam jedynie kilka talerzy.
- Naprawdę? Wyraznie słyszałem więcej odgłosów
tłuczenia.
- No, był jeszcze ten kubek z pękniętym uchem
- przyznała beztrosko - ale nie powinieneś go żałować.
A poza tym zupełnie nie rozumiem, dlaczego używasz
porcelany. Plastykowe naczynia sÄ… o wiele praktycz-
niejsze.
- Gdybym wiedział, że z ciebie taka niezdara,
kupiłbym tego cały wagon - odparł zgryzliwie, lecz
Poppy tylko się uśmiechnęła.
- Obiecuję, że jak skończę wszystko sprzątnę. Nie
będzie śladu, że tu byłam!
Przyjrzał jej się - była taka zaniedbana, w jego
wypłowiałych spodniach z obciętymi nogawkami
i starej koszuli, ale oczy błyszczały jej, jak zawsze.
- WÄ…tpiÄ™, Poppy. Bardzo w to wÄ…tpiÄ™. - Ton,
jakim to powiedziaÅ‚, byÅ‚ przygnÄ™biajÄ…cy, ale w spoj­
rzeniu Keira Poppy dostrzegła dziwne światełko, które
sprawiÅ‚o, że jej serce znów zaczęło bić w niekont­
rolowany sposób.
Wyciągnął rękę i starł jej z nosa i policzka trochę
mÄ…ki.
- Strasznie się ubrudziłaś - powiedział tylko, ale
jego dotyk był nadspodziewanie czuły.
Cicho zamknął za sobą drzwi. Poppy stała bez
ruchu, gapiła się na nie, z całej siły próbowała
zapanować nad oszalałymi uderzeniami serca. Twarz
ją paliła, więc dotknęła policzka, jak gdyby chciała
go ochłodzić i poczuła ogarniające ją poczucie szczęścia,
któremu nie potrafiła się oprzeć.
- Och, Poppy - mruknęła sama do siebie, niezdolna
pokonać idiotycznego uśmiechu. - Jeśli to tak wygląda,
to jesteś w kłopotach.
Generator nawalił w samym środku kolacji.
- Nie dotykałam go - powiedziała szybko.
Keir uśmiechnął się przelotnym i zbijającym z tropu
uśmiechem.
- Tym razem ci wierzÄ™. Psuje siÄ™ regularnie.
- Odsunął krzesło i po omacku sięgnął po latarkę.
- Pójdę zobaczyć, co mu się tym razem stało.
ZapaliÅ‚ kilka Å›wieczek i zostawiÅ‚ Poppy w na­
strojowym mroku. Za parę minut był z powrotem.
- Nic z tym nie będę mógł zrobić aż do jutra.
Niech to szlag! Tak chciaÅ‚em skoÅ„czyć to sprawo­
zdanie. Nie ma szans, kiedy komputer nie działa. Na
szczęście nie potrzebujemy prądu, żeby jeść. Będzie to
więc posiłek przy świecach.
- Bardzo romantycznie - odparÅ‚a lekko i natych­
miast pożałowała tych słów.
Zapadła niezręczna cisza.
Ty idiotko, skarciła siebie. Po krótkim spotkaniu
w kuchni przez cały czas była świadoma bliskiej
obecności Keira i w końcu poczuła się prawie
zawstydzona. Niewiele mówiła, co było dziwne, lecz
on zdawaÅ‚ siÄ™ tego nie zauważać. Przeciwnie, za­
chowywał się sympatycznie, aż Poppy się odprężyła
i oboje z przyjemnością rozmawiali.
No, i musiała to zrujnować. Ta żartobliwa aluzja
do romantycznego nastroju jakby zawisła między
nimi, wzmocniona intymnym nastrojem, jaki tworzyło
Zwiatło świec. Ich oczy spotkały się na moment
i Poppy szybko odwróciła wzrok, desperacko usiłując
wymyślić cokolwiek, żeby tylko przerwać tę ciszę.
Kocham ciÄ™. Kocham ciÄ™. Kocham ciÄ™. Tego raczej
nie mogła powiedzieć.
Zaryzykowała szybkie spojrzenie. Twarz miał
w cieniu, jakby oddaloną. Odsunęła talerz. Apetyt się
ulotnił.
Keir odezwał się pierwszy.
- Dobrze gotujesz. - Robił wrażenie zdziwionego,
prawie tak samo jak Poppy, gdy usłyszała ten
komplement. - Nie byłem pewien, co może się
wyłonić z tego całego bałaganu, ale smakowało
wspaniale. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • michalrzlso.keep.pl