[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Steve. Wymknie się niepostrzeżenie z obozu i prze-
szuka domek. I nie będzie musiał uwodzić Lise! Jeśli
pójdzie z nią do łóżka, zrobi to dla siebie, a nie dla
agencji.
Naprawiając płot, głęboko zastanawiał się, jak
Córka zdrajcy 127
zorganizować wypad do tajnej bazy Simona, przez co
nie zauważył, że wiatr gwałtownie się wzmógł. Do-
strzegł to dopiero wtedy, kiedy w ostatniej chwili
złapał kapelusz, który sfruwał mu z głowy. Rozejrzał
się wokół i zamarł. Od wschodu w obłędnym tempie
szła przez busz ogromna chmura ciemnoczerwonego
pyłu.
Ki czort?
Lise także spojrzała w tamtą stronę i pobladła.
Burza piaskowa! Idzie do nas. Uciekajmy!
Popłoch w jej głosie sprawił, że nim skończyła
zdanie, Steve już trzymał wodze obu koni. Chwilę
pózniej gnali przed siebie co koń wyskoczy. Nie
zadbali nawet o porzucone na ziemi narzędzia.
Pył już posypywał im plecy i drapał skórę przez
ubranie. Sytuacja stawała się beznadziejna. Za kilka
minut burza ich pochłonie, a od obozu i namiotów,
które mogłyby im dać schronienie, dzieliło ich wiele
kilometrów.
Tędy! krzyknęła Lise, kierując Thundera do
skalnego muru odległego o jakieś sto metrów.
Wiatr ścigał ich ze wściekłym wyciem. Darł im
ubranie, wczepiał się we włosy, oślepiał. Z duszą na
ramieniu Lise pochyliła się w siodle, przywarła do szyi
Thundera i jak mogła, ponaglała go do biegu. Jadący
za nią Steve we wszystkim ją naśladował. Miał wraże-
nie, jakby poruszali siÄ™ w zwolnionym tempie. Burza
deptała im po piętach i w każdej chwili mogła ich
połknąć, a bezpieczne skały nie były ani trochę bliżej.
Właśnie wtedy, kiedy Lise nabrała pewności, że
128 Linda Turner
nic już ich nie uratuje, przygalopowali między skały
i zatrzymali rozpędzone konie. W tej samej chwili
poczuli pierwsze uderzenie żywiołu. Zanim Lise
zdążyła krzyknąć, zaatakował ją pędzący piasek.
Wdarł się pod ubranie, do nosa i do gardła. Kaszląca
i oślepiona gęstym pyłem, zsunęła się z Thundera
i przywarła do siodła.
Tu jest grota! zawołała, choć nie widziała
Steve a w czarnej chmurze. Steve, gdzie jesteÅ›? Nie
widzÄ™ ciÄ™!
Tutaj usłyszała jego zduszony głos. Jak spod
ziemi wyrosła obok niej potężna sylwetka. Z kapelu-
szem zsuniętym na oczy i chustką zawiązaną na
twarzy Steve wyglądał, jakby zamierzał okraść bank.
Trzymaj siÄ™.
Nic więcej nie powiedział, tylko porwał ją na ręce.
Biegł poprzez burzę jak Rett Butler niosący swoją
Scarlet po wielkich schodach Tary.
Lise przytuliła twarz do szyi Steve a. Nie miała
pojęcia, jak mu się udało znalezć grotę. Burza za-
skoczyła ją i kompletnie zdezorientowała. Nie wie-
działa nawet, w jakim kierunku się poruszają i sama za
nic nie zdołałaby znalezć groty.
Steve nie miał tego problemu. W kilku krokach
dotarł do chłodnego, bezpiecznego wnętrza. Postawił
Lise na ziemi dopiero wtedy, kiedy byli na tyle daleko
od wejścia, że piasek nie mógł tam już dotrzeć.
Nic ci nie jest?
Lise była mu wdzięczna, że wciąż mocno ją obej-
mował. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz otarła się tak
Córka zdrajcy 129
blisko o śmierć. Drżała, z trudem dochodziła do
siebie.
Zaraz mi przejdzie powiedziała cicho. Często
widywałam burze piaskowe, ale zawsze byłam bez-
piecznie zamknięta w domu. Ta była tak strasznie
blisko...
Steve jeszcze nigdy nie widział, żeby burza rozpo-
częła się tak nagle. Może i tym razem by ją zauważył,
gdyby nie był tak bardzo zajęty Lise. Uśmiechała się
do niego, opowiadała o swoim dzieciństwie i w końcu
zapomniał, na jakim świecie żyje.
Teraz zresztą wcale nie było lepiej. Na dworze
szalała burza, wiatr wył jak potępieniec, ale to Lise
zaprzątała uwagę Steve a. Drżała i to omal go nie
zgubiło. Lise była silną kobietą, niełatwo było ją
wystraszyć, ale teraz naprawdę się bała. Steve pragnął
przytulić ją do siebie i chronić ze wszystkich sił.
Właśnie dlatego należało ją puścić i odejść jak naj-
dalej. Tylko jak miał to zrobić, skoro tak bardzo chciał
się z nią kochać? Niestety znajdowali się w grocie,
czyli w bardzo nieodpowiednim miejscu na miłosne
uniesienia.
A jednak nie potrafił się zmusić, żeby oddalić się od
Lise choćby na krok. Jeszcze nie. Czułość wypełniła
mu serce. Zdjął chustkę z szyi i ostrożnie starł piasek
z twarzy Lise.
No cóż, wyglądam, jakbym się cała wytarzała
w piasku.
Wyglądasz pięknie zapewnił ją szczerze. Nie
przeszkadzało mu, że była pokryta pyłem. Lise miała
130 Linda Turner
w sobie naturalne piękno, świetlistą urodę, która
zawsze roztaczała swój czarowny nimb. Koniecznie
musiał jej to powiedzieć.
Spójrz na mnie, Lise poprosił. Teraz nie
żartuję. Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykol-
wiek widziałem. Niemożliwe, żebyś nie czuła, jak na
mnie działasz.
W jego oczach widać było tyle ciepła... Lise roz-
paczliwie chciała mu uwierzyć, ale to było takie
trudne, takie niewyobrażalnie trudne... Jakże łatwo
mógł ją skrzywdzić! Jak bezbronnym celem była dla
męskiej igraszki...
Steve...
Udowodnię ci to powiedział i pochylił się, żeby
ją pocałować.
Zdawało się, że całe życie na to czekała. Ledwie usta
Steve a dotknęły jej ust, grota, szalejąca na zewnątrz
burza, nawet ziemia pod stopami, wszystko to znikło
w jednej chwili. Był tylko Steve i pocałunek, który
wykraczał nawet poza najskrytsze marzenia Lise.
Jego wargi były miękkie i tak bardzo słodkie, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]