[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To wersja oficjalna. Tak naprawdę serce mi zaszwankowało. Tylko żebyś nikomu nie
mówiła, bo starego Borowskiego skasują na dół. Kumasz?
Jeszcze by nie! Nie pękaj. Mogiła!
Nie o to idzie! Ja ci podsuwam morał. Druga kampania marsjańska cała minęła mi pod
znakiem głębokiego omdlenia. Nic nie wiem, niczego nie widzę, tak naprawdę o niczym nie
mogę zameldować, panie dochodzeniowy, proszę mnie zostawić w spokoju. A w
rzeczywistości w całej flocie panował totalny burdel. Po pierwsze, zużyte okręty. Po drugie,
nikt już nie chciał walczyć. Czy tobie się podobało, jak nasz bohaterski desant rozpierdykał
Red City? Nawet Tyłek powiedział, że niepotrzebnie wojujemy. Marsjanie raczej się poduszą
pod tymi swoimi kopułami, niż polecą na Ziemię.
Nie wiem. Ive spuściła głowę i patrzyła na swoje bose stopy. Coś kazało jej przestać
myśleć, tak na wszelki wypadek. Zaczęła więc analizować opłakany stan swoich paznokci.
Jakoś się nad tym nie zastanawiałam...
A było sporo takich, co się zastanawiali. Słyszałaś o kapitanie Reezie?
Jasne! Służy teraz na Gorbowskim . Dziarski facet.
Ten dziarski facet spalił własnym wydechem dwa albo i trzy własne kutry desantowe.
Może nie najlepsza forma protestu, ale...
To niemożliwe! Kendall tak zgłupiała, że nawet zapomniała o swoim
zmasakrowanym pedikiurze, który jeszcze kilka sekund temu interesował ją najbardziej na
świecie.
Możliwe, Candy, możliwe. Reez oczywiście był sądzony. A teraz jest kapitanem na
okręcie, który leci wykonać zaplanowane bohaterskie działania. Prawdopodobieństwo
pomyślnego powrotu Gorbowskiego szacuje się na dziewięćdziesiąt procent, ale sądzę, że
kłamią. Wszystkie zamieszkane globy ślą kapitanowi Reezowi zachwycone epistoły.
Dzieciom opowiada się o tym, jakim jest bohaterem. A o tym, co Reez zrobił nad
powierzchnią Marsa, nie wie prawie nikt. Ci, co wiedzą, milczą. Jak ja na przykład. Chociaż
upiornie mnie ciekawi, pod jakim warunkiem pozostawiono go przy życiu.
To niemożliwe... powtórzyła Ive pełnym rozpaczy głosem.
Dokoła same paradoksy westchnął Borowski. Co się tyczy Dekarda ... Dobra,
powiedziałem A, powiem i B. Zresztą... Wybacz, Candy, to, rzecz jasna, nie moja sprawa, ale
wolę sprecyzować. Czy wy z Wernerem się kochacie?
Kendall zarumieniła się i odwróciła.
A ty skąd go znasz? zapytała, nie podnosząc oczu.
Wszyscy go znają uśmiechnął się ZDO. We flocie są tylko dwaj rosyjscy astronauci.
To jak ich nie znać? OK. Wpadnij do biblioteki za dziesięć minut. Dobra? Możesz kierować?
Jestem gotowa.
Borowski skinął głową i udał się do wyjścia.
Jean Paul! zawołała Ive.
Co? Odwrócił się.
Chciałam... No wiesz, jesteś kochany, Jean Paul.
Wiem powiedział pierwszy oficer niedbałym tonem, ale mimo wszystko trochę
skonfundowany. Mówiła mi żona.
Candy roześmiała się. Borowski wyszedł, puszczając jej spiskowe oko. Był bardzo rad, że
udało mu się zlikwidować wszystkie burze i na powierzonym mu okręcie zapanował
względny porządek.
Przynajmniej na jakiÅ› czas.
* * *
Battleship Luke Skywalker nie wyróżniał się specjalnie nowatorską konstrukcją i już
pod koniec pierwszej kampanii marsjańskiej był porządnie zużyty. Kiedy więc policja
zapragnęła większej jednostki do osłony, właśnie Skywalker , sapiąc i gubiąc części,
poczołgał się z nią do Pasa grzmocić w piracką bazę. Ta stara balia miała akurat w tym rejsie
zużyć resztę swoich zapasów.
Policyjne drobiazgi odczepiły się od nieruchawych megadestroyerów i skoczyły w Pas, a
Skywalker opuścił konwój i ruszył do sektora, którym przypuszczalnie miały uciekać
niedobite pirackie statki. Zajął pozycję i po kilku godzinach zniknął. Nagle przestał nadawać
dane telemetryczne. Nikomu nawet nie przyszło do głowy, że tak potężny statek może zostać
zniszczony, zwłaszcza że piraci rzucili się do ucieczki innym kursem.
Tak więc battleship milczał, jakby mu ktoś oderwał wszystkie anteny. Ponieważ jednak w
Pasie i w okolicy odbywały się prawdziwe wyścigi na przeżycie, nie było kogo wysłać, aby
sprawdził, co się stało.
Pozabijawszy kogo trzeba, a co poniektórych nawet aresztowawszy, policja pchnęła
wreszcie do Skywalkera destroyer, pakując nań na wszelki wypadek nawet brygadę
remontową. Jednocześnie dowódca eskadry zaczął przygotowywać zjadliwą depeszę, którą
chciał wysłać do sztabu Grupy F że jakbyśmy wiedzieli, tobyśmy nie prosili, i kto czym
myślał, wysyłając na poważną akcję taki latający chłam. Ale wtedy zidiociały dowódca
destroyera zameldował, że nie widzi nigdzie uszkodzonej jednostki. Najpierw dostał
polecenie, by nie darł ryja na cały Słoneczny, tylko szukał odłamków. Potem ktoś się
zorientował, że sprawa jest mętna. Ustawiono szyk i rozpoczęto poszukiwania w okolicy. Ale
battleship jakby zanurzył się w Pasie, co oczywiście było wykluczone z powodu gabarytów i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]